arlukowiczRzecznik dyscypliny partyjnej interweniuje w sprawie afery taśmowej. Paweł Graś domaga się od zarządu regionu pilnej informacji w tej sprawie. Zaś Tadeusz Arłukowicz, szef zarządu powiatu i wiceprzewodniczący zarządu regionu krytykuje sytuację, do jakiej doszło w białostockiej radzie miejskiej.

– Przede wszystkim ta sytuacja jest niesmaczna – mówi Tadeusz Arłukowicz. – To co słyszę na nagraniu przeraża mnie, a jednocześnie przeczy temu, co podpisał w swoim oświadczeniu Stefan Nikiciuk. A oświadczenie przeczy nagraniu. Stefana lubię i szanuję, ale ta sytuacja jak obecnie jest, delikatnie mówiąc, nieciekawa. Kryzys zarządzania klubem w białostockiej radzie miasta jest olbrzymi. W związku z tym 5 kwietnia zwołałem zarząd powiatu w tej sprawie.

Arłukowicz dodaje, że pewne kroki podejmowane w białostockim klubie są dla niego niezrozumiałe. Jeśli bowiem są składane propozycje polityczne, powinny być one sygnalizowane do władz partii. A takiego sygnału, jak mówi, nie było.

– Osoby, co do których jest podejrzenie, że mogły być zaangażowane w tę propozycję, powinny zawiesić swoje członkostwo w partii do czasu wyjaśnienia sprawy – uważa szef białostockiego PO. – Chciałbym, żeby tej sytuacji nie było. Jest to bardzo przykre, tym bardziej, że są to osoby, które bardzo dobrze znam i z którymi współpracowałem przez wiele lat.

Jakie będzie dalszy rozwój sytuacji, zależy od decyzji, jakie zapadną na posiedzeniu zarządu powiatu oraz od tego, co przekaże zarząd regionu rzecznikowi Grasiowi. Ten, jak na razie, nie zebrał się, by przygotować informacje dla rzecznika dyscypliny partyjnej, ponieważ szef regionu, Damian Raczkowski, był w podróży. Zarząd ma się zebrać we wtorek po świętach.

Przypomnijmy: Gazeta Wyborcza opublikowała na swojej stronie nagranie rozmowy dwóch radnych: Mikołaj Mironowicz radny Sojuszu Lewicy Demokratycznej miał usłyszeć propozycję pracy i stanowisko wiceprzewodniczącego w komisji infrastruktury od Stefana Nikiciuka z klubu PO (należącego do Forum Mniejszości Podlasia). To cena, jaką PO miało zapłacić radnemu lewicy za przejście do ich klubu. Czy doszło do przestępstwa, bada białostocka prokuratura.