Białostockie uroczystości upamiętniające odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku.
Poniżej znajduje się dokument zarejestrowany 10 listopada 2013 w Białymstoku w wigilię tego Święta.
Jest to kontynuacja artystycznego przedstawienia faktów historycznych, oraz Białostockiego Marszu Niepodległości, przygotowanego przez Katarzynę Panasewicz, która będąc jeszcze w stowarzyszeniu Solidarni2010, przecierała szlaki niechęci i dezaprobaty większości organizacji i stowarzyszeń w naszym mieście. Niewiele osób wyciągało wtedy pomocną dłoń.
Nawet wewnątrz Solidarnych2010 miała więcej przeciwników niż zwolenników tej inicjatywy. Większość była skupiona na pomyśle byłej prezes Solidarnych2010, Elżbiety N(…)., która na ten czas przygotowywała „Koncert Kolęd Patriotycznych” i nie w głowie jej był „jakiś tam marsz”. Pamiętam jak dziś jej słowa – „Nie angażujmy się w to, bo to nie wypali”. Przykro jest dziś patrzeć na przechwałki różnych „organizatorów” jak to wymyślili i kontynuują wspaniałą inicjatywę, a w rzeczywistości mocno się mijają z prawdą, bo jedynym inspiratorem i wykonawcą tego pomysłu – Białostockiego Marszu Niepodległości, była Katarzyna Panasewicz wspierana na początku zaledwie przez kilka osób. Kochani organizatorzy, dlaczego nikt nie wspomina inicjatorki tej imprezy, a takie nieładne zachowanie ma miejsce już drugi rok. Wstyd mi za was.
Zaangażowanie w dwóch imprezach masowych jest trudne, widocznie dlatego wielu członków Solidarnych2010 niechętnie wspierało Białostocki Marsz Niepodległości, a jednak Katarzyna pokonała wszelkie przeciwności i pierwszy tak duży marsz w 2011 roku, doszedł do skutku (film z imprezy).
Lokalne środowiska polityczne (przez szacunek do niektórych osób nie wspominam jakie), też niewiele pomagały, dając na odczepnego jałmużnę w postaci kilku groszy, by potem dumnie wypinać pierś promując się politycznie, a od samego początku miała to być inicjatywa czysto społeczna, tak od nas – mieszkańców Białegostoku, bo polityczne popisy są zawsze na ogólnym „spędzie” 11 listopada, robionym przez lokalne władze. Tam dopiero odbywa się promocja establishmentu politycznego, oczywiście za pieniądze podatników.
Nie powinienem krytykować organizatorów obecnego marszu, bo się napracowali, ale powiem tylko, że teraz marsz wygląda podobnie do pierwowzoru, ale odsunięcie i zmarginalizowanie głównego pomysłodawcy – Katarzyny Panasewicz, skutkuje tym że marsz stał się tylko namiastką swojego protoplasty, a upolitycznienie marszu jest wręcz groteskowe i niesmaczne. Odczytywanie nazwisk działaczy politycznych na wstępie kojarzy się z partyjnymi spędami pierwszomajowymi gdzie ludzie byli na drugim planie, a tylko towarzysze KC brylowali orderami. Mam nadzieje, że był to tylko błąd w sztuce i organizatorzy nigdy do tych praktyk już nie wrócą.
Panowie politycy – promocja owszem, ale nie kosztem społecznych inicjatyw. Jeżeli coś dajecie, to dajcie po cichu, bo tylko skromność jest cnotą.
Przykro i smutno jest mi patrzeć na to, gdyż w tamtą niedzielę znów mieliśmy w Białymstoku dwa Marsze Niepodległości. Słowo dwa wskazuje, że Białystok jest nadal podzielony, a święto które powinno nas łączyć, ciągle nas dzieli. Dlaczego jest tak, że Polak z Polakiem nie potrafią stanąć ramie w ramie i iść razem ku przyszłości. Mamy jeden cel i tych samych wrogów, a działamy jak otumaniona gawiedź ciągnąca linę na jarmarcznym festynie – każdy w swoją stronę. Jeżeli ma się coś zmienić w naszym kraju, to zacznijmy łączyć, tylko taki cel przyświecał Białostockiemu Marszowi Niepodległości jaki wymyśliła Kasia Panasewicz i wróćmy w przyszłości do tego pomysłu.
Komu zależało, by to zniweczyć? Komu zależało na tym, by dzielić białostockie społeczeństwo na was i na nas, na lepszych i na gorszych, na białych i na czerwonych?
– Dziel i rządź
JP
Na dodatek film jak harcerze pięknie kończą Marsz Niepodległości.
1Dziel i rządź (łac. divide et impera) – stara i praktyczna zasada rządzenia polegająca na wzniecaniu wewnętrznych konfliktów na podbitych terenach i występowaniu jako rozjemca zwaśnionych stron. Jako pierwsi zastosowali ją Rzymianie na Półwyspie Apenińskim (podpisywali umowy między podbitymi ludami, zwanymi odtąd „sprzymierzeńcami”, a sprzymierzeńcom nie wolno było podpisywać umów między sobą, przez to prowincje nie mogły się zjednoczyć, aby pokonać Rzymian). Przykład: bitwa na Polach Katalaunijskich.
Zasadę tę stosowano także w sprawach wewnętrznych państwa. Czynili tak już cesarze rzymscy, ale jednym z najlepszych przykładów był król Francji Ludwik XIV, który wygrywał ambicje jednych ministrów przeciwko innym, by żaden z nich nie zajął zbyt silnej pozycji i stał się dla monarchy niezastąpionym. Ogólnie rzecz biorąc, jest to taktyka silniejszych i zwierzchnich ośrodków władzy, które bronią swej pozycji, osłabiając walkami opozycję. We współczesnych, demokratycznych systemach politycznych zasada ta jest postrzegana negatywnie, ze względu na jej destrukcyjne efekty i antysolidarystyczne oblicze.
W okresie zaborów
Zasada dziel i rządź była stosowana w okresie zaborów przez wszystkich zaborców, by osłabić siłę narodu polskiego i uniemożliwić odbudowę państwa lub włączenie do niego określonych obszarów. W każdym wypadku wyodrębnienie kolejnego narodu lub stworzenie odrębnej świadomości etnicznej na pograniczu kulturowym służy silniejszej stronie (np. niemieckiej, w przypadku wyodrębniania narodowości śląskiej od początku XX i w XXI w.; albo współcześnie w XXI w. polskiej lub rosyjskiej, w przypadku wyodrębnienia narodowości żmudzkiej w łamach narodu nowolitewskiego), ponieważ z jednego bytu wyodrębniony zostaje dodatkowy byt, który może być przeciwstawiany słabszemu rywalowi.
Przykładem jest wsparcie i inspiracja od 1848 r. przez władze austriackie ruskiego ruchu greckokatolickiego, a później „ukraińskiego”, który przeciwstawiano polskiej przewadze politycznej i gospodarczej w Galicji. Po umocnieniu dotychczas nieistniejącej (według zasady gente Rutheni, natione Poloni; czyli Polacy pochodzenia ruskiego) odrębnej świadomości narodowej oraz stworzeniu kierownictwa politycznego (pierwszym była Główna Rada Ruska) wyzyskiwano podsycane sprzeczności do hamowania polskich dążeń politycznych (zob. dalej Źródła)[1].
Rosja carska wspierała natomiast odrębną świadomość ruską na ziemiach zabranych, a po przymusowej likwidacji w 1839 r. kościoła unickiego i wymuszonym powrocie do prawosławia ludność tę traktowano jako „szczep rosyjski”. Ograniczano administracyjnie kulturowe wpływy zachodnie, co oznaczało w praktyce polskie, zabraniając np. piśmiennictwa ruskiego przy użyciu alfabetu łacińskiego (zob. litwinizm) oraz jakichkolwiek form kształcenia w języku polskim nawet dla katolików. Do powstania styczniowego działania te nie zatrzymały, ale stopniowo wyhamowywały rosnące poczucie jedności i wspólnoty „narodu” dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ostatnim przejawem poczucia jedności były jeszcze liczne manifestacje patriotyczne na całym terytorium dawnej RON w 1861 r. (zob. manifestacja w Kownie i manifestacja w Horodle). Po upadku powstania styczniowego, w którym działania zbrojne toczyły się również na ziemiach b. Wielkiego Księstwa Litewskiego m.in. z masowym udziałem litewskojęzycznego chłopstwa żmudzkiego, władze carskie działania dezintegracyjne skierowały na wsparcie odrębnej świadomości „litewskiej” (zob. Gimnazjum w Mariampolu) w oparciu o litewskojęzyczną część społeczeństwa Wielkiego Księstwa Litewskiego (zob. Litwini w znaczeniu historycznym). W trakcie okupacji niemieckiej Żmudzi, Kowieńszczyzny i Wileńszczyzny podczas I wojny światowej wsparcia istniejącej już odrębnej narodowej świadomości litewskiej udzielili Niemcy, początkowo by stworzone kadłubowe państewko związać z Niemcami, a pod koniec wojny, by utrudnić odbudowę silnego państwa polskiego, którego terytorium otaczałoby Prusy Wschodnie (zob. Litewska Rada Państwowa utworzona we wrześniu 1917 r. – Taryba).
Władze niemieckie i pruskie w swojej polityce również starały się zapobiec wytworzeniu się lub utrzymaniu poczucia wspólnoty wśród obywateli państwa, którzy używali języka polskiego i gwar tego języka. Na przykład przerysowywano różnice językowe wprowadzając terminy typu „Wasserpolen„, albo w spisach ludności stosowano kategorie Mazurzy, Warmiacy itp., wspierano także organizacje, których działalność kulturalna akcentowała odrębność od narodu polskiego i jedność polityczną z państwem niemieckim.
II wojna światowa
Zasadę dziel i rządź wobec ludności okupowanej Polski zastosowali także naziści. Według niej przeprowadzono plany germanizacyjne skierowane wobec etnicznych mieszkańców różnych polskich regionów. Najbardziej znanymi akcjami germanizacyjnymi były Goralenvolk oraz Kaschobenvolk[2]. Heinrich Himmler w swoim ściśle tajnym memorandum pt. Traktowanie Obcych rasowo na wschodzie, z 25 maja 1940 roku opisał niemiecką taktykę w Polsce:„Musimy podzielić Polskę na tak wiele różnych grup etnicznych, na wiele części i podzielonych grup jak to jest tylko możliwe”[3]. Natomiast w w swoich refleksjach pt. Kilka myśli o traktowaniu obcoplemiennych na wschodzie pisze:
Musimy starać się uznawać i podtrzymywać jak najwięcej odrębnych narodowości, a więc obok Polaków i Żydów także Ukraińców, Białorusinów, Górali, Łemków i Kaszubów. Jeśli gdziekolwiek jeszcze się da znaleźć jakieś odłamy narodowościowe – to te także.(…) Chcę przez to powiedzieć, że najbardziej zainteresowani jesteśmy nie tym, ażeby ludność wschodu jednoczyć, lecz przeciwnie, ażeby ją rozbić na możliwie wiele części i odłamów. Nie leży w naszym interesie doprowadzanie wymienionych narodowości do jedności i wielkości i stopniowe budzenie wśród nich świadomości narodowej i rozwijanie kultury narodowej, lecz przeciwnie,rozbicie ich na niezliczone małe odłamy i cząstki. (…) W ciągu (…) 4 do 5 lat np. pojęcie Kaszubów musi stać się nieznane, ponieważ wówczas kaszubskiego narodu już nie będzie (odnosi się to szczególnie do Prus zachodnich). Musi być także możliwe w okresie nieco dłuższym spowodowanie zniknięcia na naszym obszarze narodowych pojęć Ukraińców, Górali i Łemków. To co zostało powiedziane o tych odłamach narodowych, odnosi się w odpowiednio większych rozmiarach także do Polaków[4].
Podobne działania podjęto na ziemiach polskich anektowanych przez III Rzeszę. Dla przykładu w spisie w roku 1940 przygotowanym zgodnie z zasadą dziel i rządź w rejencji katowickiej prowincji Śląsk wprowadzono kategorię narodowość śląska, na Śląsku Cieszyńskim „narodowość ślązacką” (Slonzaken Volk), a tych którzy podali narodowość „Górnoślązak” (Oberschlesier) przypisano do kategorii: narodowość niemiecka[5]. W zakresie języka w tym spisie można było deklarować na Śląsku Cieszyńskim język „ślązacki” (Slonzakisch), a Górnoślązacy mogli podać język „wasserpolnisch” (co w oczywisty sposób miało zniechęcać i zniechęcało do takiej deklaracji) – zaledwie 104 tys. osób podało taki „język”.
Źródło przypisów: Wikipedia
Do EN:
Skąd u Pani takie rozgoryczenie kasowaniem postów? Czy to nie Pani komitet organizacyjny marszu w zeszłym roku kasował na swoim forum wszystko, co mu nie przypadało do gustu?
Publikowaliście na swoim wydarzeniu na facebooku kłamstwa o podrabianiu marszu przez jego pomysłodawców (!), kiedy zaś oni próbowali to sprostować, Wy kasowaliście każdy ich post oraz 'banowaliście’ ich, uniemożliwiając im jakiekolwiek komentowanie.
Wam natomiast dana jest tutaj możliwość wypowiedzi. Nie macie już jednak możliwości kasowania prawdy.
EN napisała:
„Żądam tylko usunięcia mojego imienia i nazwiska z tego portalu.
Elżbieta Nadolna”
Szanowna pani EN! Skąd będzie wiadomo, kim jest ta zasłużona dla prawicy osoba, jeżeli Pani imię i nazwisko zostaną usunięte.
EN says:
18 listopada 2013 at 21:27
EN napisała:
„To, co tu się wyprawia to jest alternatywna rzeczywistość. Dziecinada. Internet, podobnie jak papier, przyjmie wszystko, szczególnie, kiedy pisze się anonimowo. A przecież „kto ma media, ten ma władzę” – wszyscy to znamy. Nie zamierzam się dawać wciągać w te awantury i przepychanki. Nie mam na to czasu. To robota dla psychiatry, albo dobrego spowiednika.
Żądam tylko usunięcia mojego imienia i nazwiska z tego portalu.
Elżbieta Nadolna”
Liczyłem na dłuższą wymianę wspomnień. To, o czym pisałem, to tylko malutki fragmencik moich kronik. Z przyjemnością pociągnę temat.
Wasz uniżony kronikarz
To, co tu się wyprawia to jest alternatywna rzeczywistość. Dziecinada. Internet, podobnie jak papier, przyjmie wszystko, szczególnie, kiedy pisze się anonimowo. A przecież „kto ma media, ten ma władzę” – wszyscy to znamy. Nie zamierzam się dawać wciągać w te awantury i przepychanki. Nie mam na to czasu. To robota dla psychiatry, albo dobrego spowiednika.
Żądam tylko usunięcia mojego imienia i nazwiska z tego portalu.
Elżbieta Nadolna
Do Piotra Siwickiego:
Proszę trzymać się faktów. W 2012 r. zapraszane przez nas były wszystkie organizacje, które zaproszone były w 2011 r. z pominięciem tych, których decydenci i członkowie stwarzali problemy i działali na szkodę marszu w 2011 oraz Wieczoru Pamięci 2012 i nie szczędzili oszczerstw pod moim adresem.
Wśród zaproszonych środowisk byli m.in. harcerze, kibice, organizacje patriotyczne (w tym katolickie).
Oprócz w/w zaprosiliśmy do współpracy również inne środowiska.
Warto Piotrze zapoznać się bliżej z wydarzeniami zanim zaczniesz cokolwiek stwierdzać.
Szanowna Pani EN! Zarzuca Pani panu Jackowi P, że opisuje sytuacje, które w ogóle nie miały miejsca. Tak się składa, że owe sytuacje jednak miejsce miały, natomiast powinna Pani być mu wdzięczna, że nie opisuje wielu innych faktów związanych z tamtymi wydarzeniami, a było tego trochę. Pan Jacek rzekomo wkłada Pani w usta słowa, których ponoć Pani nie mówiła, a czy pamięta Pani kto to powiedział: ” zajmujesz się jakimś marszem, który nie wiadomo, czy się odbędzie. Słyszałam, że już jakieś organizacje się wycofały.”
Pisze Pani:
„Pierwszy Białostocki Marsz Niepodległości był zorganizowany pod szyldem Solidarni 2010 ”
To może szanowna Pani przypomni sobie, jaka organizacja rejestrowała ten marsz? Otóż żadna. Nikt nie chciał tego wziąć na siebie. Uroczystość została zarejestrowana przez prywatną osobę – właśnie panią Katarzynę. A może pani pamięta, kto z SOLIDARNYCH 2010 , poza Panią, podpisał się jako osoba odpowiedzialna za marsz? Oczywiście żartuję. Pani tego nie zrobiła. A może podpisy innych członków S. 2010 znalazły się na tym wykazie? Owszem, pani Katarzyny. Spoza S.2010 osobistą odpowiedzialność na siebie przyjęli: Piotr Siwicki (Piłsudczycy) Oskar Wądołowski (NP) oraz Maciej J. i Piotr N., którzy w ostatniej chwili się wycofali wystraszeni zamieszaniem, jakie wprowadzały niektóre (przez grzeczność zaproszone) stowarzyszenia.
Spośród kilkudziesięciu członków S.2010 w przygotowaniu marszu (z tego, co wiem) pomagali: Iza M. Pamela W. panowie Mirek, Jarek i Jacek. (+ kilka osób zaoferowało pomoc w akcji ulotkowej) Pani, owszem, w dniu uroczystości, dołączyła z ufundowanymi przez jednego z posłów pochodniami. To jednak chyba trochę za mało, żeby dzisiaj kreować się na osobę szczególnie na tym polu zasłużoną.
Pisze też pani:
„…najprawdopodobniej ma też służyć przejęciu Białostockiego Marszu Niepodległości przez radykalne Narodowe Odrodzenie Polski, …”
Przejęciu? Od kogo?
Pisze też Pani:
„Na sukces tej inicjatywy pracowało wiele organizacji oraz osób prywatnych, które jestem w stanie wymienić z imienia i nazwiska.”
Wystarczy obejrzeć film. Na koniec uroczystości pani Katarzyna składa podziękowania (z pominięciem ugrupowań wpisanych na listę organizatorów) tym, którzy zaangażowali się w tę inicjatywę.
Pisze też Pani:
„…jako prezes białostockiego oddziału Solidarnych 2010 zawsze starałam się jednoczyć patriotyczne organizacje dla wspólnych celów”
Zapewne oszczerstwa to jeden z Pani sposobów na owo jednoczenie (przykładowo: oskarżenia o walkę z katolicyzmem, było coś takiego?)
Wasz uniżony kronikarz.
Mój komentarz oczywiście został usunięty, więc piszę jeszcze raz i robię screena z tego, co jest, jak widać, nie w smak autorowi i Katarzynie P., która znowu dała autorowi wciągnąć w odgrzewanie wyimaginowanego sporu.
To, co tu się wyprawia, to alternatywna rzeczywistość. Dziecinada. Internet, podobnie, jak papier, przyjmie wszystko. Szczególnie, kiedy pisze się anonimowo. A przecież „kto ma media, ten ma władzę” – znamy to wszyscy.
Nie interesuje mnie wciąganie w te publiczne awantury i jałowe dyskusje. To robota dla psychiatry, albo dobrego spowiednika.
Żądam tylko usunięcia mojego imienia i nazwiska z tego portalu.
Elżbieta Nadolna
Nic nie zostało usunięte i proszę sobie robić nawet nagranie wideo.
Nikt nie odbiera Katarzynie Panasewicz jej zasług w organizacji pierwszego Marszu, ale nieprawdą jest jakoby trzeba było przecierać szlaki niechęci itp. na hasło organizacji Marszu zgłosiło się parę organizacji, jedne angażowały się bardziej, inne mniej, jedna w połowie zrezygnowała ot i wszystko. Kwasy zaczęły się tak naprawdę po Marszu, minął rok i wszyscy chcieli robić kolejny Marsz, ale tym razem Kasia nie chciała dać wszystkim prawa włączenia się w to dzieło, postawiła wyłącznie na organizacje narodowe. O ile się nie mylę jedyną organizacją ze starej ekipy którą zaprosiła był reprezentowany przeze mnie Związek Piłsudczyków, tyle że myśmy nie widzieli się w opozycji do organizacji z którymi od lat jesteśmy związani . W efekcie wyszły dwa marsze. Ot i wszystko.
Piotr Siwicki napisał:
„O ile się nie mylę jedyną organizacją ze starej ekipy którą zaprosiła był reprezentowany przeze mnie Związek Piłsudczyków, tyle że myśmy nie widzieli się w opozycji do organizacji z którymi od lat jesteśmy związani . W efekcie wyszły dwa marsze. Ot i wszystko.”
O ile się nie mylę, to Sz. Pan się myli. No cóż, pamięć bywa zawodna. Jeżeli zaś mowa o Związku Piłsudczyków, to muszę przyznać, że zachowaliście się tak, że Piłsudski, gdyby żył, zapadłby się ze wstydu pod ziemię. Proponuję zmienić nazwę na Związek Chwiejów Polskich, taka nazwa byłaby adekwatna do Waszej taktyki.
I ja żądam usunięci tego artykułu, w którym fakty mają się tak do prawdy jak krzesło do krzesła elektycznego. Administrator usuwa niepochlebne komentarze, a ten jest już trzecim napisanym przeze mnie.
Szanowna Pani. Nie usuwam grzecznych wypowiedzi, a ten komentarz jest Pani drugim, nie trzecim. Pierwszy nie nadawał się do publikacji za oszczerstwa i obelgi.
Autor najwyraźniej uważa, że godne publikacji są jedynie te oszczerstwa i te obelgi, które sam produkuje 😉
Pani Elu. Proszę o nie pisanie pod kilkoma innymi nickami.
Absurd na absurdzie i absurdem pogania. WalerianDa nie odpowiedział co to za „stara konsolidacja” słowiańska będzie miała miejsce 6 grudnia. Kolejny Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich? 🙂 A ci ze zdjęć z filmów może dostaną bilet na Sybir?
Owszem trzeci i jeśli tam były obelgi i oszczerstwa to proszę skierować sprawę do sądu. Ci którzy mnie znają wiedza jakiego używam słownictwa. Z obecnego komentarza robie kopię.
Ten jest dopiero trzecim komentarzem Pani Łucjo.
I więcej nie będzie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Autor opisuje sytuacje, które w ogóle nie miały miejsca oraz wkłada mi w usta słowa, których nigdy nie wypowiedziałam. Tekst jest wyjątkowo manipulatorski i nie zasługuje w ogóle na jakąkolwiek uwagę, ale muszę się do niego odnieść, ponieważ nie pozwolę na to, aby szargano moje nazwisko.
Pierwszy Białostocki Marsz Niepodległości był zorganizowany pod szyldem Solidarni 2010 i warto sobie przypomnieć, że hasło Solidarni2010 wtedy otwierało wszystkie drzwi. Nieprawdą jest, że istniała jakaś „niechęć” czy „dezaprobata”. Na sukces tej inicjatywy pracowało wiele organizacji oraz osób prywatnych, które jestem w stanie wymienić z imienia i nazwiska. Przypisywanie sukcesu wyłącznie jednej osobie jest oznaką… pychy, ale też najprawdopodobniej ma też służyć przejęciu Białostockiego Marszu Niepodległości przez radykalne Narodowe Odrodzenie Polski, z którym współpracuje zarówno Katarzyna P., jak i autor tego tekstu.
Nieprawdą jest, że w czasie organizacji Marszu Niepodległości przygotowywałam „Koncert Kolęd Patriotycznych”. Jesienią 2011 r. byłam tuż po urodzeniu dziecka, koncert zaczęłam przygotowywać na początku grudnia, a miał on miejsce w styczniu. Pierwszy raz powiedziałam o pomyśle zorganizowania takiego koncertu na spotkaniu PO MARSZU, kiedy omawialiśmy kalendarz kolejnych imprez – mam na to świadków. Ponadto nieprawdą jest, że większość członków Solidarnych 2010 była skupiona na organizacji koncertu, ponieważ koncert przygotowywały głównie osoby spoza tego środowiska – artyści i aktorzy. Nigdy nie wypowiedziałam słów „Nie angażujmy się w to, bo to nie wypali”. Autor tekstu świadomie popełnia obrzydliwą manipulację.
I wreszcie – to, że w Białymstoku od dwóch lat odbywają się 10 listopada dwa marsze jest wynikiem tego, że członkowie Narodowego Odrodzenia Polski postanowili zorganizować konkurencyjną manifestację. NOP nie było też w komitecie organizacyjnym marszu 2011 r. Członkowie tej organizacji nie utożsamiają się z nami, ani z Marszałkiem Piłsudskim, którego pomnik jest miejscem rozpoczęcia naszych uroczystości. Pisanie, że jest to zła wola kogoś z naszej strony oraz stawianie mojego nazwiska w kontekście zasady „dziel i rządź” jest kolejną, obrzydliwą manipulacją, ponieważ jako prezes białostockiego oddziału Solidarnych 2010 zawsze starałam się jednoczyć patriotyczne organizacje dla wspólnych celów.
Tekst jest kolejnym elementem szkalowania mnie i niszczenia dorobku białostockiego oddziału Solidarnych 2010. Autor posuwa się coraz dalej, nie czując jak widać oporu przed używaniem mego imienia i nazwiska, w dodatku je „otagowując”, aby (w kontekście tego artykułu) łatwiej je było znaleźć w Internecie. Ponadto komentarze członków stowarzyszenia Solidarni 2010, pisane w mojej obronie, są przez właściciela portalu usuwane.
Czy tak powinien działać portal, który usiłuje pretendować do miana portalu podlaskiej prawicy i organizować jej działania? Bywały już takie historie medialne jak choćby głośna sprawa portalu Nowy Ekran, który upadł, kiedy czytelnicy, ale też i sami dziennikarze zorientowali się w jakim celu został założony.
Chcę podkreślić już pół roku temu działalność białostockiego oddziału Solidarnych 2010 została zawieszona z powodu ataków, zniszczenia naszej witryny internetowej oraz braku motywacji z mojej strony. Jak widać, to nie wystarczy, bo komuś przeszkadza to, że robię cokolwiek i pomagam ludziom, którzy podjęli się trudu kontynuowania patriotycznej walki.
Po ponad trzech latach spędzonych w ciągłym działaniu (najbardziej aktywny oddział Solidarnych 2010 w Polsce!) i w samym środku wydarzeń mam swoje przemyślenia na temat sytuacji w kraju. Mogłabym też powiedzieć, jak wielu, że nasze środowisko to „polskie piekiełko”, gdzie ludzie walczą ze sobą i leczą swoje kompleksy. Ale nie napiszę tego, bo wiem, że to „polskie piekiełko” tworzą wyłącznie ludzie, którzy mają złe zamiary, tworzą sztuczne konflikty i nimi zarządzają. W rzeczywistości środowisko patriotyczne to w większości wspaniali ludzie, pracowici i uczynni – WSPANIAŁE, PIĘKNE OSOBOWOŚCI. Tym wszystkim ludziom serdecznie dziękuję za współpracę, za przyjaźń i zapewniam, że będę im pomagać ile mi starczy sił.
Nie życzę sobie aby za 3 lata ciężkiej pracy społecznej, którą po 10 kwietnia 2010 traktowałam jako swój obywatelski obowiązek, spotykały mnie takie ataki. Właściciela portalu nawołuję do usunięcia tego nieprawdziwego, szkalującego tekstu.
Elżbieta Nadolna
A cóż to się stanie 6 grudnia i co oznacza „konsolidacja prasłowiańska”? Gdzieś to już słyszeliśmy i to się zawsze dla nas źle kończyło.
Proszę nie pisać w liczbie mnogiej Pani EN, cytat pani wpisu – „Gdzieś to już słyszeliśmy”, jak to MY? Jacy MY. Towarzysze powinni już dawno odejść w niepamięć.
Jak do tej pory nie udało się ani Niemcom ani Żydom podzielić Polaków a od 06. Gru. nastąpi konsolidacja taka stara, prasłowiańska.