Współczesne oskarżanie Polaków o antysemityzm ma na celu ukrycie faktu, że rzeczywistą przyczyną konfliktu polsko-żydowskiego jest żydowski rasizm. Przytoczmy definicję antysemityzmu: ANTYSEMITYZM – nienawiść do Żydów, prześladowanie ich, jedna z form rasizmu, szowinizmu i nietolerancji; (W. Kopaliński, „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych”, Wydanie XX, Wiedza Powszechna, Warszawa 1990)
Trzeba przypomnieć, że nastroje antyżydowskie, pojawiające się w I Rzeczypospolitej i w czasie rozbiorów, były powodowane uprawianą przez Żydów lichwą, rozpijaniem i wyzyskiem chłopów, a także przedostającymi się do wiadomości publicznej antykatolickimi bluźnierstwami rabinów. Później, także w okresie II Rzeczypospolitej, nastroje antyżydowskie miały podłoże współzawodnictwa ekonomicznego. Były prowokowane dążeniem żywiołu żydowskiego do całkowitego opanowania pewnych zawodów, a także antypolskimi działaniami określonych grup żydowskich (w tym także komunistów) w kraju i za granicą, przeciwstawiających się idei odzyskania przez Polskę niepodległości. Nastroje te nie miały jednak bynajmniej wydźwięku rasistowskiego, który nierzadko był przyczyną prześladowania Żydów w wiekach średnich w krajach Europy Zachodniej. Polska była na tym tle oazą tolerancji i nieprzypadkowo stała się państwem, w którym, w pewnym okresie żyło 75% wszystkich Żydów. Paradisus Judeorum – jak pisał jeden z rabinów.
Można więc postawić tezę, że to, co potocznie nazywano polskim antysemityzmem, a zwłaszcza to, co Żydzi chcieliby obecnie określać tym mianem, nigdy w rzeczywistości nie miało charakteru niechęci rasowej, a więc nie odpowiadało podanej wyżej definicji. W czasie okupacji niemieckiej duża rzesza Polaków, w tym także księża katoliccy i zakonnice, brała udział w niesieniu pomocy i ukrywaniu Żydów, mimo że tylko w Polsce obowiązywała kara śmierci za pomoc Żydowi. W przypadku wykrycia, obok Żydów mordowano całe polskie rodziny łącznie z małymi dziećmi, jak to miało miejsce np. w przypadku rodziny Ulmów. I nieprzypadkowo największa liczba drzewek zasadzonych w Yad Vashem – poświęconych tym, którzy ratowali Żydów – należy do Polaków. Byli również ludzie wywodzący się z obozu politycznego Narodowej Demokracji, tradycyjnie niechętnego Żydom, którzy powodowani chrześcijańskim miłosierdziem angażowali się w niesienie pomocy współobywatelom żydowskiego pochodzenia, ryzykując życiem a czasami tracąc to życie.
Po zainstalowaniu na oswobodzonych od Niemców polskich ziemiach ustroju „Polski Ludowej” kluczowe pozycje w aparacie partyjnym i państwowym objęli z nadania Stalina Żydzi – komuniści. Stali się zarówno ideologami nowego ustroju, jak i bezwzględnymi wykonawcami terroru skierowanego przeciw wszystkim uznanym za „wrogów klasowych”. Do wrogów ustroju zaliczono także żołnierzy AK i NSZ, bohaterów walki zbrojnej z okupantem niemieckim, których w sfingowanych procesach oskarżano nierzadko o kolaborację z Niemcami. I nie jest przypadkiem, że w sprawach przeciwko największym polskim patriotom, jak generał E. Fieldorf czy płk S. Skalski, śledczymi, prokuratorami i sędziami byli prawie wyłącznie Żydzi, których aktywność w dążeniu do wydania jak największej liczby wyroków śmierci wskazywała na nie tyle klasową, co rasową nienawiść do oskarżonych. Nikt z tych zbrodniarzy, łącznie z jeszcze żyjącymi do dziś, nie został dotąd osądzony.
Podsumowując – z wyjątkiem jakichś de facto zupełnie marginalnych, patologicznych przypadków, nie istnieje nic takiego, jak „polski antysemityzm”. To, co jest obecnie realnie widoczne w Polsce, to „żydowski antypolonizm” mający wszystkie cechy rasizmu.
Perfidia nieustannie ponawianych oskarżeń Polski i Polaków o antysemityzm polega na kilku prostych manipulacjach.
Sam termin jest nieadekwatny. Jak to wyżej pokazano – nie odpowiada swemu znaczeniu słownikowemu, ale jest uporczywie używany w znaczeniu, jaki mu obecnie nadają redaktorzy „Gazety Wyborczej” i podobnych jej mediów, tzn. antysemitą jest każdy, kto się Żydom nie podoba. W szczególności nie podobają się ci, którzy mają odwagę przypominać zdradziecką rolę Żydów na wschodnich terenach Rzeczypospolitej po wkroczeniu wojsk sowieckich w 1939 r. oraz żydowskie zbrodnie na Narodzie Polskim popełnione przez Żydów – komunistów zajmujących kluczowe pozycje w PPR, PZPR, Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, Informacji Wojskowej, prokuraturze i sądownictwie PRL-u.
Oskarżenia o antysemityzm formułowane są przy każdej nadarzającej się okazji przez dziennikarzy, polityków i pisarzy – obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, którzy oficjalnie występują oczywiście jako „Polacy”. Towarzyszy temu rozpowszechnianie tezy, że w Polsce Żydów praktycznie nie ma, natomiast istnieje „antysemityzm bez Żydów”. Propagowanie tego typu pokrętnych kłamstw jest możliwe dzięki wieloletniej już praktyce większości środków przekazu, opanowanych przez postkomunistów i liberałów, polegającej na unikaniu w dyskusjach i publicystyce słowa „naród”, a w szczególności „Naród Polski”. Przypomnijmy: „naród to trwała wspólnota ludzi, utworzona historycznie, powstała na gruncie wspólnoty losów historycznych, kultury, języka, terytorium i życia ekonomicznego, przejawiająca się w świadomości narodowej jej członków” („Słownik Języka Polskiego” pod. red. prof. M. Szymczaka, PWN, Warszawa 1979)
Przed kilku laty w dyskusji telewizyjnej ówczesny docent P. Śpiewak postulował, że pojęcie narodowości w Europie traci sens istnienia i należy je zastąpić pojęciem obywatelstwa. Wynikałoby z tego, że jednostka może kilka lub kilkanaście razy w życiu zmieniać „świadomość narodową”. Jest to dość osobliwy wniosek wychodzący z ust bądź co bądź socjologa. Wydaje się jednak, że P. Śpiewak mimowolnie zdradził, że ma na myśli przede wszystkim – być może – siebie oraz tych ze swoich rodaków, z których wielu w najnowszych czasach wielokrotnie potrafiło zmieniać obywatelstwo bez potrzeby zmieniania świadomości narodowej. Pozostawali oni bowiem w dalszym ciągu Żydami w sensie, przytaczanej już poprzednio w tym artykule, definicji Herzla. Postulat Śpiewaka ilustruje też dobrze sposób, w jaki różni wychowani na marksizmie-leninizmie „naukowcy” generują chaos semantyczny, aby wyrugować z dyskusji i świadomości polskiej opinii publicznej pojęcie narodu i narodowości.
Pikanterii tym rozważaniom dodaje fakt, że w latach 90. ubiegłego wieku międzynarodowa społeczność żydowska uznała A. Michnika za „Żyda roku”. Stosując linię rozumowania Śpiewaka i uwzględniając opinie środowiska „Gazety Wyborczej” oraz Midrasz (którego współpracownikiem jest Śpiewak), że ogół Polaków to generalnie antysemici, można wyciągnąć logiczny wniosek, że Żydem roku został Polak-antysemita. Komizm sytuacyjny prowadzący do takiej konstatacji nie wymaga komentarzy.
Nikczemność współczesnego oskarżania Polaków o „antysemityzm” polega na tym, że ogół członków Narodu Polskiego, pomny wielowiekowych tradycji tolerancji, instynktownie wystrzega się dania pretekstu do tego, aby być posądzonym o coś, co nawet potencjalnie może mieć jakiś związek z rasizmem. Do tego dochodzi współczująca pamięć o ofiarach eksterminacji współobywateli–Żydów przez hitlerowskie Niemcy w czasie II Wojny Światowej. Dlatego duża część Polaków unika wszelkich dyskusji na temat stosunków polsko-żydowskich nawet w obliczu oczywistych kłamstw, oszczerstw i fałszowania historii. Jednocześnie dziennikarze większości mediów, nawet ci, których stać by było intelektualnie i moralnie na przedstawienie stosunków polsko-żydowskich w duchu prawdy, nie mogą tego uczynić ze względu na tendencyjność lub oportunizm swoich szefów. Wszystko to jest cynicznie wykorzystywane przez Żydów – rasistów, którzy doprowadzili terror medialny to takich granic absurdu, że już samo publiczne wymienienie słowa „Żyd” przez kogoś nie będącego przyjacielem Michnika czy wielbicielem Geremka jest kwalifikowane jako „antysemityzm” – aby uniemożliwić w zarodku jakąkolwiek rzeczową dyskusję. Nie powinno więc dziwić, że „niepoprawne politycznie” media, w których stosunki polsko-żydowskie mogą i są niekiedy omawiane w duchu prawdy – zgodnie z faktami, tzn. „Radio Maryja”, „Telewizja Trwam” i „Nasz Dziennik” są obiektem nieustannych, brutalnych ataków ze strony „Gazety Wyborczej”, TVN oraz wielu innych środków przekazu. Ostatnio stały się one dodatkowo ofiarami dyskryminacji ze strony niektórych ministrów rządu PO-PSL. Mowa tu o odebraniu wspomnianym mediom już wstępnie przyznanych funduszów z Unii Europejskiej na rozwój nowego kierunku studiów w toruńskiej Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej.
Uprawiany jawnie przez szowinistów żydowskich antypolonizm ma także – niestety – swoje przełożenie na sferę upamiętniania ofiar ostatniej wojny. Niedawno pani prezydent m.st. Warszawy odmówiła ustalenia ostatecznej lokalizacji Pomnika Ofiar Obozu Zagłady KL Warschau na skwerze im. A. Pawełka w stołecznej dzielnicy Wola. Pomnik ten, według projektu artysty rzeźbiarza Rajmunda Gazdy, miał upamiętnić męczeństwo 200 tys. polskich ofiar niemieckiego ludobójstwa na terenie bohaterskiej stolicy Polski w latach 1942-1944. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w uchwale z 27 lipca 2001 r. „W sprawie upamiętnienia Ofiar Konzentrationslager Warschau”, wskazując na granice czasowo-terytorialne kompleksu KL Warschau (na Kole, w Warszawie Zachodniej i na terenie zlikwidowanego Getta) wezwał do wzniesienia Ofiarom pomnika. Warto przypomnieć, że lokalizacja pomnika na skwerze im. A. Pawełka została wskazana w uchwale Rady m.st. Warszawy z 11 marca 2004 r., a jej realizacja została powierzona prezydentowi Warszawy. Obecne, negatywne stanowisko pani prezydent, przy jednoczesnym hojnym dotowaniu przez władze Warszawy przyszłego Muzeum Holocaustu, idzie po linii oszczerczych tez żydowskich szowinistów typu J.T. Grossa, jakoby w czasie okupacji niemieckiej ginęli tylko Żydzi. A Polacy…? Ci ostatni wg nich mieli się dobrze lub nawet uczestniczyli w eksterminacji współobywateli pochodzenia żydowskiego.
Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia pytanie czy Żydzi-rasiści stanowią tylko wpływową, wysoko ustosunkowaną, bardzo silną medialnie i krzykliwą mniejszość wśród obywateli polskich żydowskiego pochodzenia, czy też kategoria ta obejmuje większość tej populacji. Jedynym bodaj plusem opublikowania w Polsce oszczerczej, antypolskiej książki Grossa jest to, że stanowi dogodną okazję do zbadania reakcji i wrażliwości tej grupy na zawarte tam kłamstwa i fałszywe uogólnienia. Środowisko „Gazety Wyborczej”, składające się w znacznym procencie z synów i córek, wnuków i kuzynów dawnych członków Komunistycznej Partii Polski, zajęło już dawno w stosunku do Grossa pozycję hagiograficzną. Ale to środowisko, wierne tradycji przodków, zawsze reprezentowało stanowisko niechętne lub wrogie wobec Narodu Polskiego i Kościoła Katolickiego. Jak dotąd brak jest głosów przeciwnych. Podobnie jest z reakcją, a raczej jej brakiem, na wystąpienie p. Całej. Czyżby nie było już Żydów-polskich patriotów? A może to milczenie jest powodowane obawami przed ostracyzmem ze strony swoich bogatszych braci lub zwykłym oportunizmem? Czy minęła już bezpowrotnie epoka wspaniałych postaci, takich jak Szymon Aszkenazy, który Żydom dążącym do utworzenia na ziemiach polskich Judeopolonii rzucił krótkie zdanie: „wara wam od mojej ojczyzny”. Czy nie ma już takiej indywidualności, jak Artur Rubinstein, który w czasie uroczystości inauguracji ONZ w 1945r., w której Polska nie mogła być jeszcze reprezentowana, upomniał się w krótkim wystąpieniu o miejsce dla swojej ojczyzny wśród narodów świata i zagrał Mazurka Dąbrowskiego? Czy nie znajdzie się już taki patriota, jak Marian Hemar, który chłostał z zagranicy piórem satyryka władców „Polski Ludowej” i ich służalców, nie wyłączając Żydów? Odpowiedzi na te pytania, które powinna przynieść najbliższa przyszłość, mogą mieć istotne znaczenie dla przyszłych stosunków polsko-żydowskich i polskiej opinii na temat całej grupy obywateli polskich żydowskiego pochodzenia.
http://www.kworum.com.pl/art2964,antysemityzm_po_zydowsku.html
*****
„O ŻYDACH, MORDERCACH POLAKÓW SIĘ MILCZY” !!!
Pomysłodawcą eksterminacji polskiej elity państwowej był szef NKWD, gruziński Żyd Ławrientij Beria, który realizował plan wraz z zespołem składającym się w przeważającej części z Żydów takich, jak Łazar Kaganowicz, Bogdan Zaharewicz Kobułow, Begman, Elman, Estrin, Krongauz, Lejbkind, J. Raichman, Abakumow, Milstein (transport), Sierow.
Sam mord „zatwardziałych, nie rokujących poprawy wrogów władzy sowieckiej” w lesie katyńskim prowadzili na miejscu żydowscy funkcjonariusze mińskiego komisariatu NKWD – Abram Borysowicz, Lew Rybak i Chaim Finberg. Ponadto mordowali: Salomon Rafajłowicz Milstein, Konstanty Ziberman, Mark Aronowicz Słupski, Joshua Sorokin Samyun, Tichonow.
Żadna z tych osób nie była Rosjaninem.
O Żydach, bezpośrednich katach, strzelających Polakom w tył głowy, istnieją precyzyjne informacje, dzięki polskiemu Żydowi Abrahamowi Vidro. Izraelski dziennik „Maariv” opublikował nazwiska sowieckich oficerów NKWD, którzy odpowiadają za mord katyński. Żyd polskiego pochodzenia Abraham Vidro (Wydra) mieszkający w Tel Awiwie 21 lipca 1971 roku zaproponował dziennikowi wywiad, gdyż chciał przed śmiercią wyjawić znane mu fakty na temat mordu w Katyniu. Vidro opisał spotkanie, które odbył z trzema Żydami – byłymi oficerami NKWD. Ci trzej oficerowie mieli mu powiedzieć, że uczestniczyli w mordzie Polaków w lesie katyńskim. Jak twierdzi Vidro w owym wywiadzie, tymi oficerami byli sowiecki mjr Joshua Sorokin, por. Aleksander Susłow oraz por. Samyun Tichonow. Porucznik Susłow zażądał od Vidro, by ten nikomu nie wyjawił faktu odbycia tej rozmowy przez 30 lat od jego śmierci. Jednak Abraham Vidro, który obawiał się, że niedługo umrze postanowił upublicznić te informacje wcześniej. Vidro mówił:
„Żydowski major NKWD i dwóch innych oficerów bezpieczeństwa przyznało mi się do okrutnego mordowania tysięcy polskich oficerów w lesie katyńskim”.
Mjr Susłow mówił Vidro:
„Chcę ci opowiedzieć o moim życiu. Tylko tobie, ponieważ jesteś Żydem, czy możemy mówić o wszystkim? To nie robi żadnej różnicy dla nas… Mordowałem Polaczków własnymi rękami! I do nich sam strzelałem”.
………………………………..
Źródło: http://www.wroclawskikomitet.pl/komitet/ogloszenia/item/2039-antysemityzm-po-%C5%BCydowsku