codex alimentariusTemat jest bardzo obszerny i nie uda mi się go należycie zakreślić w jednym wpisie, więc będę go stopniowo pogłębiać. Jest on ściśle związany z celem tego bloga.

Wstęp

Dokonałam szeregu odkryć, którymi pragnę się podzielić. Uważam, że twierdzenie, że jest nam “gwarantowane” prawo do zdrowia (pominę tu prawo do życia), jest hipokryzją.

Nie chodzi mi tylko o koszmar związany z emisją radioaktywnych substancji, która od miesiąca ma miejsce w Japonii (już nie tylko z Fukushima) i jak wiemy stale rozprzestrzenia się na półkuli północnej, zatruwając wszystko, w mniejszym lub większym stopniu. Musimy mieć tego świadomość. Obecnie próbuje się nam nawet wmówić, że promieniowanie jonizujące działa korzystnie na nasze zdrowie, przy czym przyznano, że jego dawka przekracza limit uznany za bezpieczny, co ponoć nie zagraża zdrowiu. Ta teza jest pozbawioną logiki, jawną próbą manipulacji i wszelkie źródła wygłaszające tego typu nonsensy należy uznać za wrogie życiu na Ziemi.

Jesteśmy permanentnie atakowani z wielu stron. W wielu przypadkach, dawki trucizn, które przyjmujemy, nie stanowią zagrożenia dla zdrowia. Należy jednak pamiętać, że niektóre trujące substancje nie są wydalane na bieżąco z naszego organizmu i następuje ich kumulacja. Skutki takiego zatrucia są nam powszechnie znane i kryją się pod hasłem o szerokim znaczeniu semantycznym : “choroby cywilizacyjne”.

Nie jesteśmy w stanie uchronić się przed wszystkim, ale mając dane, możemy kontrolować zatrucie naszego organizmu w dwojaki sposób:

  1. zaprzestanie lub ograniczenie dostarczania organizmowi nowych trucizn (początkowo implikuje to poświęcenie czasu, aby zmodyfikować nasz styl życia)
  2. zastosowanie metod odtruwania organizmu ( jak zobaczymy jest ich dużo, dla każdego wedle upodobania)

1.

W punkcie pierwszym poruszę temat dotyczący każdego, czyli SóL. Znana jest nam pod wzorem chemicznym NaCl. Już w czystej postaci, przyjmowanie jej nadmiaru jest krytykowane w wielu środowiskach. Pragnę jednak skupić naszą uwagę na innym, nieznanym obliczu naszej cennej soli spożywczej: E536. Biegnij do kuchni i sprawdź! O ile nie kupujesz konkretnego wyrobu o nazwie “Sól Kłodawska” (jest kilka różnych produktów i  nie wszystkie są “czyste”), E536 na pewno tam jest. Jeśli nie, chętnie się dowiem, jakie wyroby oprócz tych, są bezpieczne. Pragnę tu zaznaczyć, że to samo dotyczy również popularnej soli spożywczej poza granicami Polski.

O istnieniu E536 dowiedziałam się przypadkiem. Zawsze czytałam skład wszystkich przetworzonych produktów spożywczych, ale sól? Po co czytać? Każdy wie, że oprócz jodku potasu, nic w niej nie ma! Gdy parę miesięcy temu wróciłam z zakupów z solą innej firmy niż zwykle (standardowo kupowałam najtańszą), postawiłam niewielkie opakowanie – oznaczone logo francuskiej firmy, produkującej zdrową żywność – na stole. Podczas obiadu, spontanicznie przeczytałam: E536.

Szybko do internetu. To antyzbrylacz o nazwie żelazocyjanek potasu. Kiedy się pojawił w soli? Trudno powiedzieć, na jakimś forum jest pytanie “co to?” – data: 10.02.2007. Czyli trwa to już co najmniej kilka lat. Niby nieszkodliwy, dalszych info brak. Coś mi nie daje spokoju i szukam w Wikipedii. Wspomniano tu,  że silnie toksyczny  cyjanowodór powstaje pod wpływem mocnych kwasów. “Ok – myślę – nie będę łączyć soli z cytryną, na wszelki wypadek.  Kwas żołądkowy też silny, na szczęście mało solę”. Ale polska wersja mnie nie satysfakcjonuje i znajduję potrzebne mi szczegóły na rumuńskiej Wikipedii (dziękuję jednocześnie niebiosom za wielojęzyczność!). Okazuje się zatem, że wystarczy temperatura 100C (zwykłe gotowanie czegokolwiek, np. wielbionych przez nasz naród ziemniaków), żeby nastąpił rozkład żelazocyjanku potasu, powstał rozpuszczalny w wodzie cyjanowodór, i już nie uchronisz się przed strasznymi cyjankami.

Przepraszam bardzo, ale wolę sól, która się zbryla (co się i tak prawie nie dzieje bez E536). Jakim prawem wciska nam się takie coś? Achaaaa… Spadkobiercy sponsorów SS wyprodukowali… Jak mogłam na to nie wpaść!

Pragnę zaapelować z tego miejsca do wszystkich myślących, prawych polaków, odnośnie sprawy ważnej dla nas wszystkich. Chodzi o zorganizowanie niezależnej sieci produkcji i dystrybucji prawdziwej polskiej żywności, aby była ona szeroko dostępna. Jeśli coś takiego już istnieje, proszę o info. Niestety z moich informacji wynika, że większość internetowych sklepów ze zdrową żywnością, zajmuje się głównie okradaniem konsumenta, sądząc po marżach.

Myślący Polacy! Nie dajmy się otruć! cz.2

Ważne informacje dla wszystkich,  szczególnie niezbędne dla cukrzyków

Aspartam, powszechnie używany jako słodzik, obecny np. w sztucznych napojach, cukierkach i gumach do żucia, jest od wielu lat znany jako substancja rakotwórcza. Mimo tego, nie został zdelegalizowany.

Film “Rakotwórcza słodycz” tłumaczy wpływ aspartamu na ludzki organizm.

 


Streszczenie ważnych informacji:

Objawy zatrucia aspartamem są różne i wydaje się, że nie są z sobą powiązane, ale w końcowym efekcie kumulacja tej trucizny może spowodować stwardnienie rozsiane lub guza mózgu.

Arthur Evangelista, były inspektor FDA, podaje, że ze spożywania aspartamu wynikają początkowo “trudności z zebraniem myśli. Gromadzi się on w organiźmie, powoli zaburzając funkcjonowanie mózgu i układu hormonalnego, który jest kontrolowany przez układ nerwowy”.

Inny osobnik, który wypowiada się w tym filmie jest psychiatrą i twierdzi, że “w połączeniu z węglowodorami skutkujeobniżeniem L-tryptofanu, odpowiedzialnego za budowanie serotoniny. Skutkiem są m. in. zaburzenia ciśnienia krwi i ukł. nerwowego.”

Więc, co jest przyczyną tego wszystkiego? Struktura chemiczna aspartamu wyjaśnia tę zagadkę. Składa się on z 3 grup: fenyloalanina i kwas asparaginowy (aminokwasy) i ester metylowy. Ten ostatni, natychmiast po połknięciu zamienia się e metanol, którego działanie jest powszechnie  znane. Zatrucie nim poprzez długotrwałe stosowanie aspartamu, skutkuje np. pogorszeniem wzroku, głuchotą, podwójnym widzeniem, kardiomiopatią. Fenyloalanina też nie jest tu zupełnie bez winy, bowiem prowadzi do utraty neuroprzekaźników i krótkiej pamięci.

Rozwiązanie:

Wszystko to brzmi wystarczająco groźnie, abyśmy poświęcili chwilę na przeczytanie składników tego, co kupujemy. Proponuję zrezygnować ze sztucznych napojów, przede wszystkim chronić przed nimi dzieci! Jeśli ktoś dba o linię, może zastąpić cukier nie korzystając ze słodzików. Idealna jest do tego stevia, roślina o bardzo słodkich liściach. Można kupić suszone liście przez internet. Nadają się nawet do wypieków i są bardzo wydajne. Osobiście kupiłam 200 gramów liści i sądzę, że wystarczy to na dłużej niż kilo cukru. Stevia jest niekaloryczna, bo nie ma w niej cukru. Słodkie związki zawarte w niej to stevionoidy. Pochodzi z Paragwaju i do Europy trafila około 20 lat temu. W Japonii zastępuje ona cukier w wielu produktach od końca lat ’70 XX wieku.

 

Myślący Polacy! Nie dajmy się otruć! cz.3

Aluminium jest od początku lat ’90 XX wieku uznawany za odpowiedzialny za demencje starcze, w tym chorobę Alzheimera. Przedstawiciel mediów mainstreamowych, włoski dziennik Corriere della Sera, pisał o tym związku w 1991 roku. Potem sprawa ucichła na tyle, że możliwe stało się opychanie nam tej trucizny nawet w wersji nano.

Aluminium odkłada się w mózgu tak jak rtęć.

Czytamy na  http://moje_ziola.webpark.pl/alum.html  :

“Nadmiar aluminium powoduje szereg objawów: podrażnienie przewodu pokarmowego, zaparcia, wymioty, problemy skórne, brak apetytu, skurcze mięśni nóg, zmęczenie. Może też sprzyjać krzywicy przez utrudnienie absorpcji fosforanów. Wysoki poziom glinu w organizmie może powodować także uszkodzenia nerwów i zaburzenia w pracy mózgu. Istnieją uzasadnione podejrzenia, że glin w postaci jonowej może powodować chorobę Alzheimera. W mózgu z taką chorobą występują płytki starcze i sploty nerwowo-włókniste zawierające glin.

W Polsce glin jest składnikiem leków polecanych np. w przypadkach nadkwaśności, jednak ewentualność przedawkowania aluminium w związku z zażywanymi lekami jest minimalna (!!!!!???) (przecież nie mamy zdolności wydalenia go, nie ma więc bezpiecznej dawki). Wśród skutków nadmiaru glinu w organizmie człowieka są m.in.: zatrucia, osłabienie pamięci, nadwrażliwość na światło, zespół encefalopatii u osób dializowanych (z starych aparatów do dializ Al jest przetaczane bezpośrednio do krwiobiegu wraz z ołowiem), zaburzenia mowy, gwałtowne skurcze mięśni, postępująca demencja, obniżenie poziomu fosforanów, rozmiękczenie kości i zaparcia.”

Obecna wiedza na temat działania tego pierwiastka jest na tyle obszerna, że nic nie usprawiedliwia jego obecności we wszystkich dezodorantach (na prawdę bez wyjątku). Aluminium wnika przez skórę, dociera do węzłów chłonnych, krwiobiegu i bezpośrednio do komórek, łącznie z neuronami!

Aluminium unikam. Folię aluminiową, puszki aluminiwe (napoje), czyli wszelkie opakowania, naczynia i sztućce ale też wszelkie środki “pielęgnacyjne”, przeznaczone do makijażu, zaliczam do trucizn, których unikam. Wam radzę to samo.

Krótko wspomnę o tym, że Al w formie nano jest jednym ze składników chemtrails.

 

Źródło: http://tashiwater.wordpress.com/2011/04/11/myslacy-polacy-nie-dajmy-sie-zamordowac/