Zgodnie z zapotrzebowaniem politycznym ministra Sienkiewicza zapadł wyrok skazujący na Adama Czeczetkowicza. Potrzebny była ofiara, taki białostocki „kozioł ofiarny”, bo wieloletnia nagonka „Gazety Wyborczej” (czytaj gówno prawda) robiła się po prostu śmieszna w uganianiu się za wyimaginowanymi faszystami i antysemitami których w Białymstoku nie ma, więc prokurator wskazał człowieka i dobrał odpowiednie paragrafy. Sukces wymiaru niesprawiedliwości był przecież potrzebny. Jak za komuny – „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”.
Nie będę się tu rozpisywał z wszelkimi za i przeciw, a proponuję posłuchajcie komentarzy Adam Czeczetkowicza oraz Andrzeja Pochylskiego i wyciągnijcie wnioski sami.
za powiedzenie paru slow dosadniej 1,5 roku calotygodniowej pracy za darmoche dla Truskolaskiego, a mordercow sie rehabilituje, resocjalizuje i mamy ich ogolnie rozumiec, a nawet doceniac ich wklad w rozwuj Polski. Popatrzcie co robia Ceczency w Bialym. Dostaja po 400 zl na glowke w rodzinie i gremialnie zebrza pod kosciolami,a na ul. 1 Armii Wojska Polskiego gdzie mieszkaja calymi dniami testuja jakies fury i na to maja czas i pieniadze, niech no emeryt mialby tyle. Tak to jest w naszym kraju, ze w sadach siedza niejednokrotnie wnuki i dzieci stalinowskich sedziow. Lustracja sie klania, ale cicho sza bo za ten wpis dostane jeszcze 10 lat kiblowania. Grunt to wysokie IQ, ktorym na pewno dysponuja nasi sedziowie