Wczoraj w Białymstoku, podobnie jak w całym kraju, odbyła się spontaniczna demonstracja narodowców. Iskrą zapalającą protesty była tzw afera podsłuchowa, która pokazała prawdziwą twarz rządu Donalda Tuska.
Młodzi ludzie chcący normalnego kraju i normalnego życia, wyszli na ulicę Mickiewicza pod Urząd Wojewódzki z żądaniem dymisji premiera i całego rządu. Jak zwykle w takich okolicznościach widać było demonstrację siły policyjnej. Jeszcze przed rozpoczęciem protestu policja obstawiła ogromną część terenu.
Demonstracja przebiegała bardzo spokojnie, a policja nie miała żadnego powodu do interwencji. Po zakończeniu protestu spisano dane personalne jednego ze współorganizatorów – Adama Andruszkiewicza.
Wydawałoby się że to koniec i wszyscy spokojnie rozejdą się do domów, ale nie. Policja postanowiła, czy też właściwie miała takie rozkazy, zatrzymywać rozchodzących się w spokoju demonstrantów, lecz nie na ul. Mickiewicza, gdzie spotkałaby ogromny sprzeciw, ale w bocznych ulicach odbiegających od miejsca demonstracji.
Gdy jechałem do domu ulicą Świętojańską zauważyłem grupę zatrzymanych kilku osób. Zanim zawróciłem i podszedłem z kamerą, puszczono już część. Po chwili sam byłem spisywany przez dzielnych policjantów z wezwanego dodatkowo radiowozu.
Czy już mamy totalitaryzm? Nie, ale na pewno jest to państwo policyjne!
Relacja z protestu
Zatrzymania po proteście