Aresztowanie Wojciecha Olszańskiego (ps. „Aleksander Jabłonowski”) i Marcina Osadowskiego odbiło się szerokim echem w polskim społeczeństwie, a szczególnie w społeczności patriotycznej i Ruchu Kamrackim. Jedni uznają ich działania za kontrowersyjne, inni za wyraz wolności słowa i sprzeciwu wobec systemowej niesprawiedliwości. Lecz największy niepokój budzi fakt to, kto dzisiaj najgłośniej domaga się długiego więzienia i przykładnej kary dla tych ludzi. Nie są to wcale bezstronni obserwatorzy, lecz postacie dobrze znane z własnych, często gorszących i moralnie dwuznacznych działań, którzy mają na swoim koncie niewyjaśnioną do dziś przeszłość kryminalną!

Wśród najbardziej aktywnych przeciwników tzw. „Ruchu Kamrackiego” nie da się nie zauważyć Konrada Dulkowskiego i Rafała Gaweł – osoby publiczne, które jeszcze kilka lat temu były organizatorami najbardziej kontrowersyjnych spektakli teatralnych w Polsce. W prowadzonym przez nich Teatrze TrzyRzecze wystawiono między innymi skandalizującą sztukę Golgota Picnic, a dokładnie odczytano scenariusz i wyświetlono film ze spektaklu.  Spektakl ten – odbierany przez wiele osób jako bluźnierczy – wzbudził powszechne oburzenie w środowiskach chrześcijańskich, narodowych i rodzinnych. Protesty pod teatrem gromadziły setki oburzonych obywateli, którzy żądali zaprzestania obrażania wiary Chrześcijańskiej i niszczenia Sacrum Chrześcijańskiej kultury.

Jednak to nie wszystko. Jeszcze bardziej oburzającym przypadkiem była sztuka wyreżyserowana przez Konrada Dulkowskiego, której treść wprost dotyczyła relacji pedofilskiej między dorosłym mężczyzną a dzieckiem. Co więcej, sam reżyser miał publicznie tłumaczyć, że spektakl ukazuje „miłość” między 32-letnim mężczyzną a dwunastolatką – co przez wielu odebrane zostało jako próba relatywizowania czynów pedofilskich i przedstawianie sprawcy  gwałtu na dziecku – w pozytywnym świetle. Dla wielu Polaków była to granica nie do zaakceptowania – granica, za którą nie ma już wolności artystycznej, lecz demoralizacja.

Nad obydwoma „krytykami” wisi niezakończone śledztwo za fałszowanie weksli i dokumentów, prowadzone przez prokuraturę okręgową w Białymstoku pod sygnaturą PO II Ds. 5.2016. Przestępstwa te są zagrożone karą do 25 lat pozbawianie wolności i klasyfikowane jako zbrodnia. Rafał Gaweł do dziś się ukrywa przed Polskim wymiarem sprawiedliwości, bo ma do odbycia wyrok dwóch lat więzienia. Konrad Dulkowski prawdopodobnie jest tym śledztwem „trzymany za jaja” i chodzi na smyczy szerokorozumianych służb. Jego powiązania z Adamem Bodnarem sięgają dziesięć lat wstecz.

[Rafałowi G. i Ewelinie G. przedstawiono zarzut podrobienia w dniu 1 marca 2007 roku wspólnie i w porozumieniu dokumentu uprawniającego do otrzymania sumy pieniężnej w postaci weksla sporządzonego w ramach zawarcia jednej z umów dotyczących działalności gospodarczej, firmowanej nazwiskiem matki Rafała G., a następnie puszczenie tak podrobionego weksla w obieg, tj. czynu z art. 310 § 1 k.k.
Przedmiotowy weksel zabezpieczał wierzytelność w wysokości ponad 100.000 zł.
Przestępstwo to stanowi zbrodnię zagrożoną karą pozbawienia wolności od lat 5 albo karą 25 lat pozbawienia wolności…]

Rafałowi G. i Konradowi D. przedstawiono zarzut, że w okresie od dnia 10 października 2010 roku do dnia 31 stycznia 2011 roku w Białymstoku wspólnie i w porozumieniu wyłudzili poświadczenie nieprawdy we wpisie do Krajowego Rejestru Sądowego oraz zaświadczeniu o dokonaniu wpisu przez podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego – referendarza sądowego Sądu Rejonowego w Białymstoku XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego co do rzetelności i autentyczności dokumentów stanowiących podstawę tego wpisu, podczas gdy protokoły z walnych zebrań członków Stowarzyszenia sporządzone przez podejrzanych były nierzetelne, a dokumenty w postaci list członków założycieli Stowarzyszenia obecnych na zebraniach oraz statuty Stowarzyszenia, które podejrzani przedłożyli w Sądzie w celu rejestracji Stowarzyszenia, były podrobione. Czyn ten zakwalifikowano z art. 270 § 1 k.k. w zb. z art. 272 k.k. w zw. z art. 12 k.k. Jest on zagrożony karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Ponadto Rafałowi G. i Konradowi G. zarzucono, że w okresie od dnia 26 marca 2013 roku do dnia 29 kwietnia 2013 roku w Białymstoku wspólnie i w porozumieniu wyłudzili poświadczenie nieprawdy we wpisie do Krajowego Rejestru Sądowego oraz zaświadczeniu o dokonaniu wpisu przez podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego – referendarza sądowego Sądu Rejonowego w Białymstoku XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego co do rzetelności i autentyczności dokumentów stanowiących podstawę tego wpisu, podczas gdy protokół z przebiegu walnego zebrania członków Stowarzyszenia z dnia 26 marca 2013 roku sporządzony przez podejrzanych był nierzetelny i nie odzwierciedlał rzeczywistości, zaś dokumenty przedłożone Sądowi przez podejrzanych w postaci wniosku i jego załączników, były podrobione, tj. o czyn z art. 270 § 1 k.k. w zb. z art. 272 k.k. w zw. z art. 12 k.k.

I oto dziś ci ludzie – których twórczość wzbudziła głęboki sprzeciw społeczny, którzy sami mają przeszłość kryminalną, która do dziś jest z dziwnych powodów nie wyjaśniona – próbują występować w roli moralnych sędziów i ekspertów od „mowy nienawiści”. Wzywają do karania aktorów-performerów takich jak Wojciech Olszański, których działalność – choć ostra w formie – mieści się w granicach artystycznego ekspresjonizmu i politycznej krytyki.

Czy w świetle Konstytucji RP i prawa międzynarodowego tego typu ekspresja może być karana? Artykuł 73 Konstytucji RP gwarantuje każdemu obywatelowi wolność twórczości artystycznej, a artykuł 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka chroni wolność wypowiedzi, w tym wypowiedzi szokujące, niepokojące i drażniące. Nie są znane, żadne działania przestępcze – pobicia, napady, rozboje – bezpośrednio powiązane z twórczością Wojciecha Olszańskiego i Marciana Osadowskiego, a więc działania Adama Bodnara można porównać do filmu „Raport mniejszości” w którym ścigało się „myślozbrodnię”, na podstawie wróżby z fusów!

Nie możemy ignorować oczywistego faktu: prawo nie może być stosowane wybiorczo. Działacze z jednej strony sceny politycznej nie mogą być więzieni za kontrowersyjne wystąpienia, gdy ci z drugiej – choć obrażają uczucia religijne, propagują dewiacje, są przestępcami ukrywającymi czy eksperymentują z granicami moralności – są chronieni jako „ofiary systemu”, a polskie władze nawet nie starają się o sprowadzenie przestępcy do polski w celu odbycia wyroku. Ludzie ci mają parasol rozpostarty przez prokuratury w całym kraju.  To nie jest sprawiedliwość – to jest hipokryzja władzy.

Jeśli dziś zamykamy usta aktorom i performerom za ich poglądy, jutro równie dobrze możemy ścigać muzyków, malarzy czy pisarzy. Dlatego nie chodzi wyłącznie o Olszańskiego i Osadowskiego. Chodzi o wolność wszystkich nas – wolność słowa, wolność sumienia, wolność swobodnego wyrażania poglądów. Kto nie rozumie tej podstawowej zasady, ten nie powinien osądzać innych.

Patrząc na powyższe fakty, prokurator generalny Adam Bodnar, a wcześniej Zbigniew Ziobro, walczą z polskimi patriotami, artystami, performerami i dziennikarzami w sposób wybiórczy i wymierzony tylko w kierunku niszczenia przejawów polskiego patriotyzmu. Wyżej opisane dwa słupy są niezbędne do roli donosicielskiej, do roli do której inni ludzie by się nie posunęli z powodu zwykłego obrzydzenia do takiej działalności.

Kuriozum instytucjonalne: minister sprawiedliwości promuje osobę powiązaną z nadużyciami!

W demokratycznym państwie prawa absolutnie niedopuszczalne jest, by minister sprawiedliwości i prokurator generalny – osoba stojąca na straży legalizmu i praworządności – w przestrzeni publicznej promował działania osoby, co do której istnieją poważne i udokumentowane wątpliwości o charakterze przestępczym.

Minister Adam Bodnar, poprzez swój profil w mediach społecznościowych (dawny Twitter/X), nie tylko legitymizuje, ale wręcz, gloryfikuje działania osoby kierującej organizacją znaną z:

  • setek bezzasadnych i bezpodstawnych zawiadomień rocznie,
  • destrukcyjnych kampanii medialnych niszczących ludziom życia i kariery,
  • uciszaniem dziennikarzy i niezależnych głosów politycznych.

To nie jest już tylko kwestia kontrowersji. To konflikt interesów i świadome legitymizowanie szkodliwego, antypolskiego procederu – sytuacja, którą należy określić mianem instytucjonalnego kuriozum. Kiedy szef resortu sprawiedliwości wykorzystuje autorytet państwa, by dawać publiczne wsparcie osobie, która nadużywa prawa jako narzędzia represji, mamy do czynienia nie z błędem politycznym, lecz z zatruciem fundamentu demokratycznego nadzoru nad wymiarem sprawiedliwości. Adam Bodnar powinien być natychmiast zdymisjonowany.