Wolność słowa w Polsce, choć zagwarantowana konstytucyjnie, staje się dziś wartością coraz częściej deptaną. Przykłady konkretnych osób pokazują, że odważne wypowiedzi, niezgodne z oficjalną linią polityczną lub niepoprawne politycznie, mogą prowadzić do represji, ostracyzmu, a nawet procesów sądowych. Wśród nich znajdują się takie postaci jak Natalia Ruś (Najka), Krzysztof Tołwiński, lider partii Front, Piotr Rybak, Mirosław Rostankowski, Krzysztof Adamek czy Jacek Porosa. Każda z tych osób zetknęła się z próbą uciszenia — pod pretekstem walki z „mową nienawiści” czy rzekomym nawoływaniem do nietolerancji.

Tekst autorstwa Adama Kłoszewskiego:

„Marek Majcher , Marzanna Gontarska , Jacek Porosa , Jacek Międlar , Lucyna Kulińska , Mistrz Bartłomiej Kurzeja , Jadwiga Sokolowska, Mirosław Rostankowski  Udo Bawarczyk Leibmann – to tylko kilkoro polskich Patriotów, Polaków, dziennikarzy, naukowców, aktywistów represjonowanych przez tzw. Grupę Trzymającą Władzę. Represje są wykonywane za pomocą usłużnych i wybiórczych, selektywnie dobranych osób celowo obsadzonych na stanowiskach państwowych przy jednoczesnym operacyjnym wystawieniu na odstrzał osób, które otrzymały propozycję nie do odrzucenia: „robisz dla nas albo umierasz w więzieniu jako cwel”.

Proces sądowe są oczywiście pokazowe – stosowane w państwach totalitarnych i autorytarnych. Jest to metoda publicznego inkryminowania całych grup społecznych lub politycznych poprzez wytaczanie publicznego procesu z oskarżenia sfingowanego lub oskarżenia rzeczywistego, lecz z pominięciem legalnych metod państwa prawa i procedury karnej.

Rozprawa sądowa z udziałem oskarżonych w procesie pokazowym jest osią propagandowego ataku na reprezentowaną przez nich grupę społeczną, uznaną za wrogą (czyt. za Naród Polski) za którym często następowała fala represji sądowych, policyjnych lub administracyjnych skierowanych wobec członków tej grupy.

Organizacja procesu pokazowego wymaga nie tylko kontroli nad decyzjami sędziów (brak rzeczywistej niezawisłości sędziowskiej), ale także aktywnej roli i współpracy środków masowego przekazu (prasa, radio, kroniki filmowe, telewizja itd.) w manipulowaniu opinią publiczną – przykładem są działania wspomnianych i przeznaczonych do likwidacji osób oraz mediów z nimi współpracujących. W ten sposób w odbiorze społecznym oskarżonymi w procesie pokazowym stają się nie tylko konkretni podsądni, ale cała grupa społeczna, przeciw której proces został zorganizowany (np. członkowie określonej partii politycznej, lekarze, dziennikarze, niezależni prawnicy, księża, drobni przedsiębiorcy, ludzie wierzący itp.).

Procesom pokazowym towarzyszą zwykle sztucznie wywoływane i nagłaśniane kampanie społecznego oburzenia („nagonka prasowa”) wobec oskarżonych oraz organizowanie społecznego nacisku na sąd dla surowego ich ukarania (np. nagonki na sceptyków covidowych lub na antybanderowców).

Również publiczność na sali sądowej może być specjalnie dobierana (zapełnienie sali przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, wojskowych itp. przy jednoczesnym niedopuszczaniu na salę rodzin lub zwolenników podsądnych, w tym niezależnej prasy) i przygotowana do wywierania odpowiedniego nacisku na sąd bądź do odpowiedniej prezentacji przebiegu procesu w mediach.

Propagandowe role – obok oskarżycieli i sędziów – w procesach pokazowych odgrywają niejednokrotnie niektórzy obrońcy spoza województwa mazowieckiego, którzy poprzez swoje zaniechania jawnie działają na szkodę swoich mocodawców.

Procesy pokazowe są elementem doktryny tzw. prewencji ogólnej w PO-PiSowskiej teorii państwa i prawa, gdzie rozprawa sądowa służyć ma przede wszystkim funkcjom represyjnym. Procesy pokazowe mają na celu sterroryzowanie społeczeństwa, rozbijanie solidarności poszczególnych grup społecznych, złamanie woli oporu. Ofiary procesów niejednokrotnie poddawane są torturom psychicznym, często zmuszane do przyznawania się do niepopełnionych czynów i obciążania innych osób, co rozszerza zakres represji sądowych.

W ten sposób fala totalitarnej represji PO-PiS rozlewa się na całe państwo.”

Poniżej wymienię tylko kilka postaci z którymi się zetknąłem przez ostatni czas, a ofiar nienawiści do Polaków jest znacznie więcej.

Andrzej Jędrzejewski – Architekt z Białegostoku represjonowanym za mowę prawdy, którą prokuratorzy nazwali mową nienawiści. Skazany w pierwszej instancji (wyrok nie jest prawomocny) na podstawie fałszywych dowodów i kłamstw składnych pod przysięgą przez Konrada D. Proces zainicjowany przez oszusta, złodzieja i kryminalistę, byłego prezesa, a obecnego fundatora ośrodka monitorowania zachowań rasistowskich i ksenofobicznych Rafała Piotra Gaweł.

Natalia Ruś „Najjjka” — niezależna twórczyni internetowa — wielokrotnie była cenzurowana i atakowana za podejmowanie tematów narodowych i chrześcijańskich, które nie pasowały do dominującej narracji. Pogardliwie przezywana katoinfluencerką. Wielokrotnie obrzucona błotem przez ośrodek OMZRIK za którym stoi przestępca poszukiwany listem gończym RAFAŁA GAWEŁ z którym współpracuje Konrad Dulkowski, obecny prezes ośrodka. Zastraszano ją nawet za samo pochwalenie zgaszenia świec w parlamencie przez Grzegorza Brauna.

Krzysztof Tołwiński został oskarżony o „mowę nienawiści” za wyrażenie poglądów na temat historii Polski i niezbyt przyjaznych stosunków z banderowcami, mimo że jego słowa oddawały obawy wielu obywateli, to OMZRIK nie oszczędza go wyzywając od proputinowskich polityków. Tołwińskiemu zarzucają pochwalanie napaści Rosji na Ukrainę i znieważaniu ludzi z powodu ich narodowości i pochodzenia etnicznego. Czy banderowiec to pochodzenie etniczne?

Piotr Rybak, to postać kojarzona z bezkompromisowym podejściem do spraw narodowych i wyrazistym patriotyzmem. W swoich działaniach często odwołuje się do wartości chrześcijańskich, historii Polski oraz konieczności obrony tożsamości narodowej. Niezależnie od kontrowersji, które go otaczają, jego zaangażowanie na rzecz Polski i walki o suwerenność spotyka się z uznaniem sporej części społeczeństwa, które ceni jego odwagę i gotowość do stawania w obronie Ojczyzny. Niestety, jaczejka OMZRIK wiele lat temu wzięła go na cel i od tamtej pory niszczy mu życie uporczywymi donosami i szkalowaniem w internecie.

Kolejnym i bardzo groźnym narzędziem wykorzystywanym przeciwko wolności słowa jest zarzut antysemityzmu. Wystarczy nieopatrzne poruszenie tematu wpływu lobby żydowskiego na politykę wewnętrzną lub historyczne kwestie relacji polsko-żydowskich, by zostać natychmiast oskarżonym o nienawiść rasową. Dotkneło mnie to w 2019 roku, gdzie padł niesłuszny i niesprawiedliwy wyrok, a fakt że artykuł wisi dalej, jest dowodem, że nie o prawo tu chodzi, a jedynie o kryminalizację nas Polaków –

Polak oskarżony i skazany za postawienie pytania: „Jak podłym narodem trzeba być by zasłużyć na taki los”

Takie działania mają efekt mrożący – zamiast debaty i wyjaśniania złożonych spraw, pojawia się autocenzura i lęk przed konsekwencjami. Wiele przypadków pokazuje, że nawet krytyczne, lecz merytoryczne analizy bywają klasyfikowane jako „antysemickie” tylko dlatego, że dotyczą tematów niewygodnych dla określonych grup interesu. W ten sposób antysemityzm, z poważnego problemu społecznego, staje się bronią polityczną i środkiem do eliminowania oponentów z życia publicznego.

Nie można również pominąć coraz wyraźniej rysującego się spisku prokuratorsko-sędziowskiego, który zdaje się być wymierzony w zwykłych obywateli – zwłaszcza tych, którzy nie boją się mówić prawdy i piętnować nadużyć. Władza sądownicza, która powinna stać na straży sprawiedliwości i prawa, coraz częściej pełni rolę kata wobec tych, którzy mają odwagę myśleć i mówić niezależnie. Zamiast stać po stronie obywatela, wielu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości zachowuje się jak obrońcy interesów politycznych i ideologicznych układów, a nie jak niezależni sędziowie.

Wszystkie te przypadki łączy jedno – brak przestrzeni na otwarty dialog, na uczciwą polemikę, na mówienie prawdy. Zamiast tego mamy kneblowanie ust, manipulację oskarżeniami i wykorzystywanie bezprawia do niszczenia jednostek.

Wolność słowa nie może być tylko zapisem w konstytucji. Musi być realną wartością, bronioną każdego dnia. Bez niej demokracja staje się farsą, a społeczeństwo – bezwolną masą zastraszonych obywateli. Czas powiedzieć „dość” i przywrócić słowu jego godność.

Cenzura dziś nie ma munduru jaka za komuny, ale ma profil na Twitterze, weryfikatora na facebooku i inwigilację na Tiktoku. Nowoczesna cenzura nie nosi munduru ani nie pali książek. Ona działa subtelnie: poprzez „standardy społeczności”, polityczne oskarżenia, etykiety „ekstremizmu” i „dezinformacji”. To świat, w którym pytanie „dlaczego?” staje się przestępstwem, a słowo „nie” – aktem odwagi. Wolność słowa jest dziś jak kruchy liść na wietrze ideologii. Jeśli nie zaczniemy jej bronić, zostanie nam tylko echo tego, co kiedyś nazywaliśmy demokracją.

Jeszcze niedawno uważaliśmy wolność słowa za coś oczywistego – prawo obywatela do wyrażania poglądów, krytyki władzy, stawiania pytań, które drażnią system. Dziś coraz częściej przekonujemy się, że w Polsce 2025 ta wolność istnieje tylko wtedy, gdy myślisz zgodnie z obowiązującą narracją. W przeciwnym razie – masz sprawę w prokuraturze, blokadę konta, bana w mediach społecznościowych lub stajesz się „wrogiem publicznym”. Kilka konkretnych, powyższych przykładów mówi więcej niż tysiąc deklaracji z sejmowej mównicy.

Przywróćmy wolność słowa. Zadbajmy o prawa konstytucyjne.

Porosa Jacek