„Nie ma pojednania bez prawdy. Pamięć nie przemija.”
Dziś, 11 lipca, przypada rocznica najbardziej tragicznego dnia w historii relacji polsko-ukraińskich – tzw. „krwawej niedzieli”, kiedy to w 1943 roku ukraińscy nacjonaliści z UPA i OUN-B dokonali masowych mordów na ludności polskiej w niemal 100 miejscowościach na Wołyniu. Zginęły wtedy tysiące osób – w sposób tak brutalny i nieludzki, że do dziś trudno o tym mówić bez emocji.
Geneza i przebieg zbrodni
Masowe rzezie rozpoczęły się już w 1942 roku, lecz 11 lipca 1943 roku doszło do kulminacji. W niedzielny poranek, kiedy Polacy gromadzili się na mszach świętych, oddziały UPA zaatakowały jednocześnie kilkadziesiąt wsi w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Ofiarami byli wyłącznie cywile – dzieci, kobiety, starcy, księża. Atakowane wsie otaczano, a ludność mordowano przy użyciu siekier, noży, wideł, młotków i pił.
Zbrodnia ta nie była przypadkowym wybuchem nienawiści, lecz planowym ludobójstwem, mającym na celu całkowite oczyszczenie Wołynia z polskiej ludności. Hasło OUN-UPA brzmiało:
„Polaków wytępić do nogi! Wołyń ma być ukraiński!”
Słowa „Polaków wytępić do nogi! Wołyń ma być ukraiński!” są przypisywane Dmytro Kłaczkiwskiemu (ps. „Kłym Sawur”), który był jednym z głównych dowódców Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i szefem jej struktur na Wołyniu.
To właśnie Kłaczkiwski miał wydać rozkaz rozpoczęcia czystki etnicznej Polaków na Wołyniu, co doprowadziło do tzw. rzezi wołyńskiej – serii masowych mordów na ludności polskiej w latach 1943–1945.
Chociaż nie istnieje pisemny rozkaz z tym cytatem, relacje świadków, badania historyków oraz zeznania byłych członków UPA wskazują, że to on był głównym autorem i wykonawcą planu eksterminacji Polaków na Wołyniu. Zdanie to funkcjonuje jako parafraza motywu przewodniego ideologii skrajnych nacjonalistów ukraińskich, którzy dążyli do całkowitego „oczyszczenia” Wołynia z Polaków.
Historycy tacy jak prof. Władysław Filar, dr Lucyna Kulińska, czy prof. Grzegorz Motyka potwierdzają udział Kłaczkiwskiego w inicjowaniu tych zbrodni.
Zestawienie ofiar według regionów (wg IPN i badań Ewy Siemaszko):
Region / Obwód historyczny | Liczba zabitych Polaków (szacunkowo) |
---|---|
Wołyń | ok. 40 000 |
Galicja Wschodnia | ok. 20 000 |
Lubelszczyzna i Polesie | ok. 4 000 |
Małopolska Wschodnia | ok. 8 000 |
Inne tereny (Podole, Bukowina) | kilka tysięcy |
Razem | ok. 60 000 – 100 000 |
W niektórych wsiach zginęło 100% mieszkańców narodowości polskiej.
Relacje świadków – głosy tych, którzy przeżyli
Jadwiga Chruściel, lat 13, wieś Ostrówki:
„Mój ojciec był organistą. Gdy usłyszeliśmy krzyki, myśleliśmy, że coś się pali. Mama krzyczała, żeby uciekać. Widziałam, jak sąsiadów prowadzili do stodoły. Później płonęła. Ukraińcy śmiali się, że tak się pali Polska.”
ks. Stanisław Dobrzański, proboszcz parafii Kisielin:
„Zamknęli nas w kościele. Kiedy ludzie się modlili, wpadli do środka i zaczęli strzelać. Widziałem jak kobiety z dziećmi w ramionach upadały, błagając o litość.”
Józef Szpak, 10 lat, wieś Parośla:
„Kazali się położyć na podłodze. Słyszałem, jak rąbią siekierami. Krew mi tryskała na twarz. Udawałem martwego. Przeżyłem tylko ja i siostra.”
Pamięć i sprawiedliwość
Przez dziesięciolecia temat był przemilczany i cenzurowany – najpierw w PRL-u, potem w imię tzw. dobrosąsiedzkich relacji z Ukrainą. Dopiero w 2016 roku Sejm RP uchwalił, że zbrodnie ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP miały charakter ludobójstwa. Tego samego roku 11 lipca ustanowiono Narodowym Dniem Pamięci.
Pomimo upływu czasu, wciąż:
-
nie przeprowadzono wielu ekshumacji,
-
nie powstały godne pomniki ofiar w miejscach kaźni,
-
Ukraina nie uznała jednoznacznie zbrodni za ludobójstwo,
-
gloryfikacja Bandery i UPA trwa w wielu regionach Ukrainy.
„Nie ma pojednania bez prawdy. Pamięć nie przemija.”
Dziś, 11 lipca, nie jest zwykłą datą w kalendarzu. To dzień bolesnej narodowej pamięci, dzień, w którym wspominamy najbardziej dramatyczny i krwawy rozdział w relacjach polsko-ukraińskich. Tego dnia, w 1943 roku, miała miejsce tzw. „krwawa niedziela”, kulminacja serii zaplanowanych i brutalnych ataków Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – frakcji Bandery (OUN-B) na polskie wsie na Wołyniu.
W niedzielny poranek, kiedy mieszkańcy polskich wsi szykowali się na msze, nieświadomi nadciągającego zagrożenia, rozpoczęła się zorganizowana czystka etniczna, której celem było fizyczne wyeliminowanie polskiej ludności cywilnej z terenów, które nacjonaliści ukraińscy uważali za „etnicznie ukraińskie”. Ataki te nie były spontaniczne. Miały charakter systemowego, planowego ludobójstwa, poprzedzonego rozpoznaniem, zdradą sąsiadów i brutalną realizacją.
Zginęły całe rodziny. Dzieci, kobiety, starcy. Palono ludzi żywcem w stodołach, rozrywano końmi, ćwiartowano, zrzucano do studni. Mordowano w świątyniach – kapłanów przy ołtarzach, wiernych z różańcem w dłoni. Nieliczni ocaleli, często jako dzieci, kryjąc się w krzakach, rowach, pod trupami swoich bliskich.
11 lipca 1943 roku zaatakowano prawie 100 polskich wsi jednocześnie, m.in. w powiatach: Włodzimierskim, Kowelskim, Łuckim i Horochowskim. Mordy trwały cały dzień i kolejne noce. Była to największa jednorazowa fala ludobójczych zbrodni dokonanych na Polakach w czasie II wojny światowej przez sąsiadów – nie przez okupanta, ale przez tych, z którymi przez pokolenia dzielono chleb i modlitwę.
Dlaczego musimy o tym mówić?
Bo pamięć to nie zemsta. Pamięć to odpowiedzialność. Dla ofiar, które nie mają grobów. Dla rodzin, które do dziś nie wiedzą, gdzie są kości ich bliskich. Dla narodu, który nie może pozwolić, by ofiara tysięcy niewinnych istnień została sprowadzona do przypisu w podręczniku historii.
Prawdziwe pojednanie nie rodzi się w milczeniu i fałszu. Nie może się dokonać, dopóki pomniki Stepana Bandery stoją na centralnych placach miast Ukrainy, a sprawcy są gloryfikowani jako bohaterowie narodowi.
Dziś, 11 lipca, wołamy:
– Pamiętamy!
– Upominamy się o prawdę!
– Żądamy ekshumacji i godnych pochówków!
Bo naród, który nie zna swojej przeszłości, jest skazany na jej powtórzenie. A naród, który swoją pamięć oddaje na ołtarzu politycznej poprawności, traci godność i wewnętrzną suwerenność.
Nie o zemstę, lecz o prawdę i szacunek
Współczesna Polska pokazała ogromną solidarność z Ukrainą po rosyjskiej napaści w 2022 roku. Przyjęliśmy miliony uchodźców, otworzyliśmy domy, serca i szkoły. Ale pomoc nie oznacza amnezji. Nie wolno nam relatywizować cierpienia naszych przodków w imię poprawnych relacji dyplomatycznych. Tego oczekują od nas ci, którzy zginęli bez sądu, bez obrony, tylko dlatego, że byli Polakami.
Dlatego 11 lipca nie jest tylko dniem pamięci – to dzień wołania o prawdę, dzień odrzucenia kłamstwa historycznego, dzień, w którym świadomie i głośno przypominamy światu, że ludobójstwo na Wołyniu miało miejsce i domagamy się:
-
jasnego nazwania rzeczy po imieniu – to było ludobójstwo,
-
zgody władz ukraińskich na ekshumacje i upamiętnienie,
-
zaprzestania kultu UPA jako rzekomych bohaterów.
Nie ma pojednania bez prawdy. Pamięć nie przemija. Nie zapomnimy.