
A może zafundować red. Bergmanowi wycieczkę na Zamojszczyznę? Dowie się, jak dokonywano selekcji rasowej polskich dzieci, i napisze w swojej gazecie, że przeszło 100 tys. Polaków wysiedlono z samej Zamojszczyzny, w tym 30 tys. dzieci. I może coś zrozumie, przy odrobinie dobrej woli.
„Kto decyduje o przeszłości, zdobywa władzę nad przyszłością” – proroczo pisał Orwell. Bo przecież manipulowanie przeszłością to stały składnik komunizmu. I po 50 latach kłamstw komunistów (1939–1989), poczynając od stalinowców, którzy eksterminowali polskie podziemie, posługując się propagandą antyfaszystowską, i po kolejnych 30 latach przemilczania prawdy, czasu fabrykowania półprawd, czyli wprowadzania nowych kłamstw w miejsce starych, prawda się o siebie upomniała. Niespodziewanie, dość szczęśliwie, przynajmniej należy mieć nadzieję, że szczęśliwie, zaatakowano Polskę i Polaków.
Dlaczego? Gdyż upomnieli się o prawdę. Prawdę zawartą w dwóch zdaniach. Nie było polskich obozów śmierci. Naród polski nie uczestniczył w niemieckich zbrodniach.
Szmul Zygielbojm, który od 1942 reprezentował polskich Żydów w Radzie Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, na krótko przed swoim samobójstwem w książceStop Them Now. German Mass Murder of Jews in Poland napisał: „W tym miejscu muszę wspomnieć, że ludność polska udziela wszelkiej możliwej pomocy i współczucia dla Żydów. Solidarność polskiej ludności ma dwa aspekty: po pierwsze jest to wspólne cierpienie, a po drugie wspólna walka przeciwko nieludzkiemu okupantowi. […] Mury getta nie oddzieliły w rzeczywistości ludność żydowską od Polaków”.
A Adam Ciołkosz, jego przyjaciel, już w pierwszym zdaniu artykułu o zagładzie polskich Żydów stwierdził: „Na losie Żydów polskich zaciążyło powszechne niedocenienie impetu barbarzyństwa niemieckiego”.
Niedocenianie barbarzyństwa na Zachodzie. Ciołkosz relacjonuje, jako bezpośredni i naoczny świadek wydarzeń, że w czasie, gdy rząd polski na obczyźnie informował opinię publiczną o gwałtach niemieckich popełnianych przeciwko ludności żydowskiej, wśród licznych publikacji dokumentujących zbrodnie Niemców znalazła się „biała księga” (wyciąg z noty do państw sprzymierzonych i neutralnych) opublikowana w języku angielskim, francuskim i hiszpańskim, a także w styczniu 1942 r., a może raczej przede wszystkim, wydał „czarną księgę” zatytułowaną The New German Order in Poland.
Wywołała wielkie wrażenie ogromem materiału i ścisłością informacji, wśród których położenie ludności żydowskiej zajmowało miejsce szczególne – pisze Ciołkosz, ale to wszystko spotykało się z niedowierzaniem, gdyż – cytuję – „ogrom zbrodni niemieckich przekraczał bowiem zdolność apercepcyjną ludzi cywilizowanych”.
A dzisiaj izraelski dziennikarz Ronen Bergman, by się dowiedzieć, jak było naprawdę w Polsce okupowanej przez Niemców i Sowietów, gdzie się udaje po informacje z pierwszej ręki? Do Berlina. Do Niemiec. Jak dosłownie brzmiało hasło z Roku 1984 Orwella? „Kto panuje nad przeszłością – panuje nad przyszłością”.
W rozmowie z dziennikarzem „Deutsche Welle” żydowski rozmówca stwierdza, że Polacy to „jedna z najliczniejszych grup niemieckich ofiar” i dodaje, że największa grupa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Jedna z najliczniejszych? Będzie liczył ofiary na sztuki?
I am Pole
Polski miało nie być, i Polaków też. Chcę porównywać okupację Francji i Polski?
Gdy Francja wysyłała swoich Żydów do niemieckich obozów śmierci, Zygielbojm pisze, że mury getta nie oddzielały rzeczywistości Polaków i Żydów. Dlaczego? Uzupełniam – gdyż Polacy byli drudzy w kolejce do gazu. Eksterminacja polskich elit trwała.
Amerykański historyk Richard Lukas w Zapomnianym Holokauście pisze: „Gdy 1 września 1939 roku Niemcy napadły na Polskę, jej mieszkańcy stali się pierwszym narodem w Europie, który doświadczył masowej zagłady”.
Polska, całe terytorium, miała być „przestrzenią życiową” dla Niemców. Prof. Lukas pisze:„Niemiecka koncepcja utworzenia z Polski zaplecza kolonialnego imperium bazowała na zaprzeczeniu człowieczeństwa Polaków, których – zaraz po Żydach – Hitler nienawidził najbardziej. Na nienawiść tę złożyły się dwa elementy. Dla nazistów Polacy byli Untermenschen (podludźmi), a ponadto zajmowali kraj, który stanowił część Lebensraum (przestrzeni życiowej), niezbędnej wyższej rasie Niemców”.
Autor powołuje się w tym miejscu na pamiętniki płk. Clausa von Stauffenberga, który zapisywał swe myśli o Polsce, przejeżdżając przez zbombardowany Wieluń. A może zafundować red. Bergmanowi wycieczkę na Zamojszczyznę? Dowie się, jak dokonywano selekcji rasowej polskich dzieci, i napisze w swojej gazecie, że przeszło 100 tys. Polaków wysiedlono z samej Zamojszczyzny, w tym 30 tys. dzieci. I może coś zrozumie, przy odrobinie dobrej woli.
Doktorze Bergman, gdy niemieccy lekarze antropolodzy stwierdzali u dzieci obecność odpowiednich cech rasowych, przeznaczano je do germanizacji w niemieckich rodzinach. Utytułowany historyk czytał o tym? Może napisze w swojej gazecie, że z kilkunastu tysięcy dzieci wywiezionych do Niemiec udało się po wojnie uratować około 5 proc.? A dzieci żydowskie? Bawiły się na tych samych podwórkach co dzieci polskie. W setkach polskich miasteczek. I chodziły do tych samych szkół.
Może p. Bergman coś zrozumie, coś pojmie z „osławionego antysemityzmu” Polaków, gdy się dowie, że Szmul Zygielbojm widział swe miejsce i swe życie tylko w Polsce. Adam Ciołkosz wspomina: „W pewnej rozmowie powiedział naszemu wspólnemu przyjacielowi Gilliesowi: »I am Pole« – jestem Polakiem. Był Żydem, ale polskim Żydem, Polska była jego ojczyzną. Nie chciał żyć poza Polską, poza środowiskiem Żydów polskich”.
Zanim popełnił samobójstwo, mówił swojemu przyjacielowi Polakowi Ciołkoszowi, że przywódcy żydowscy powinni się udać na Downing Street i tam, przed siedzibą premiera brytyjskiego popełnić zbiorowe samobójstwo, by tym sposobem zwrócić uwagę świata na zagładę żydostwa polskiego.
Czytelniku
Nadszedł taki czas, że wracam do lektury książek dawno odłożonych na półkę. Nadszedł czas, że sięgam do artykułów kilkanaście lat temu przedyskutowanych na forach internetowych. Było to 17 lat temu. Internet w Polsce raczkował. Nie było trolli, nie było w sieci zielonych ludzików, dyskusje były w miarę uczciwe. Był to czas kłamstw Grossa. Dzisiaj widać, jak był to ważny czas.
„Amnezja i skleroza źle służą Polsce” – nie zgadniesz, Czytelniku, kto mógł tak napisać w 1995 r. „Lepiej posłuży jej prawda i skrucha, żal i pojednanie” – tak mógł pisać w przededniu wyborów prezydenckich w swoim organie tylko Adam Michnik. Wspólnie z Włodzimierzem Cimoszewiczem w artykule O prawdę i pojednanie. Dzisiaj Cimoszewicz mówi: „Oczywiście, że Polacy brali udział w Holokauście. Dziesiątki tysięcy Polaków”.
A ja znalazłem na komputerze artykuł Adama Ciołkosza z 18 sierpnia 1968 r. zatytułowanyKomunistyczne źródła antypolskiej kampanii. Pisze o wydarzeniach marcowych z 1968 r., na których tle pojawiły się na łamach prasy żydowskiej w Anglii, Francji, Ameryce i Izraelu oskarżenia zwrócone przeciwko całemu społeczeństwu polskiemu, o jego postawę w okresie zagłady Żydów polskich.
I w artykule pisze o fałszywych świadectwach, o fałszowaniu dokumentów po wojnie, i dalej: „Jeśli chodzi o zagadnienie pomocy polskiego ruchu podziemnego dla ludności żydowskiej, rola fałszerza historii powierzona została Bernardowi Markowi, dyrektorowi Żydowskiego Instytutu Historycznemu w Warszawie”, można go określić jako oficjalnego – od kilkunastu lat – komunistycznego historyka życia, cierpień i walk ludności żydowskiej w Polsce.
Jego Powstanie w getcie warszawskim uchodzi za klasyczny i rzetelny zbiór dokumentów. A Adam Ciołkosz pisze o najbardziej zuchwałym sfałszowaniu radiogramu gen. Grota-Roweckiego do gen. Sikorskiego w Londynie. Czy Paweł Śpiewak, 10. z kolei dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, wyda białą księgę kłamstw?
Ale o tym za tydzień. Tymczasem Paweł Śpiewak, następca Bernarda Marka w Instytucie, prawie milczy. Prawie. Krytykuje polskiego premiera, pisząc o jego „obraźliwej do granic niemożliwości bzdurze”.
W ogóle żydowskie instytucje w Polsce słabo zdają egzamin. Gdzież im do Szmula Mordechaja Zygielbojma, dumnego Polaka, który w liście adresowanym do prezydenta RP Władysława Raczkiewicza i premiera Władysława Sikorskiego napisał: „Śmiercią swoją pragnę wyrazić najsilniejszy protest przeciw bierności, z którą świat przygląda się i dopuszcza zagłady ludu żydowskiego”.
Rekontra