Blokowiska… trzydrzwiowe, dziesięciopiętrowe szafy…
W latach siedemdziesiątych większość tych mieszkań skrywała – identyczny jak u sąsiadów – Duży Pokój (komuna wykasowała z pamięci zbiorowej pojęcie „salonu” a czasy unijne trywializowały go do poziomu „salonu kuchni” czy „salonu łazienek”), jakby „salon pogrzebowy” jeszcze dwadzieścia lat temu nie był zbytnio ekstrawagancki. Pseudoskórzany „odpoczynek” z dwoma fotelami i stołem-ławą na każdym piętrze w tym samym miejscu. Kryształowy wazon bardziej przypominający wysoki nocnik niż zdobne naczynie na kwiaty stał pod oknem na „perskim” dywanie. Tylko tęsknoty różne: za pozostawionym na przygranicznej wsi domku z ogródkiem, za działką, której wszystkie rośliny zapuściły korzenie pod tym samym kątem, ale również – za światem, którego nie ma: dystyngowanymi herbatkami w „Ziemiańskiej”, rautem palestry w „Adrii”, na którą przyjaciół z Białegostoku również zapraszano.
Coraz więcej w blokach przy ulicy Towarowej rozpaczliwych samotności z myślą o dorosłych dzieciach, które swoje własne – choć pozornie inne samotności – stłaczają w rezydencjach pod Supraślem czy Wasilkowem. Czasem te podmiejskie samotności są niczym innym jak zakamuflowanymi egoizmami i ucieczką przed starymi rodzicami z innej epoki.
Już teraz mieszkaniec bloku przy ulicy Towarowej nie każdemu sąsiadowi powierzy klucz, wyjeżdżając na kilka dni w plener, nie każdemu pomoże w dźwiganiu zakupów i nie od razu wezwie pogotowie, gdy tamten zasłabnie.
To czasy bohaterów z Facebooka i Goldeline.Po co zatem mieliby się wysilać w niewirtualnej rzeczywistości?
Dzieciaki z Towarowej szybko dorosły i spotkać je można wielkim świecie. Statystują w amerykańskich filmach, przesiadują za kanadyjskimi biurkami w korporacjach, rąbią szwedzkie drzewo na kawałki, sprzątają w wiedeńskiej kamienicy, sprzedają lody na hiszpańskiej plaży, stawiają ogrodzenie na duńskim podwórku, leczą smutki w włoskim szpitalu, przyjeżdżają na Wielkanoc przepastną bryką na warszawskich numerach.
Pamiątki ich dzieciństwa – książeczki do malowania, których nie zdążyli jeszcze pokolorować, przytulanki i układanki leżą w głębokościach blokowych piwnic i desperacko wyczekują lepszych czasów.
Barbie z obciętymi tuż przy skórze włosami siedzi pod śmietnikiem w towarzystwie bezgłowego kucyka Poney popisanego starym mazakiem.
Opodal wypielęgnowany klomb i starannie przystrzyżony trawnik.Nowa, starannie pomalowana ławka.
Marta Cywińska