W 2012 roku Polska, ze wszystkich państw należących do Unii Europejskiej, płaciła najwięcej za gaz sprowadzany z Rosji. Wszystko dzięki nieudolności rządzących, która miała odzwierciedlenie w fatalnych kontraktach na dostawy gazu oraz paraliżującym lęku przed jakimkolwiek sprzeciwem wobec włodarzy z Kremla.
Według szacunków rosyjskiej gazety „Izwestia” (która powoływała się na źródła w Gazpromie) w I połowie 2012 Austriacy płacili Gazpromowi za dostawę 1 tys. m3 gazu kwotę 397 USD, Francuzi – 394 USD, Niemcy – 379 USD, Holendrzy – 371 USD, a Brytyjczycy jedynie 313 USD. Średnia dla wszystkich krajów UE wynosiła 430 USD. Tymczasem Polacy, zdaniem „Izwestii”, płacili najwięcej w całej Unii Europejskiej, bo aż 526 USD za 1 tys. m3 gazu.
4,5 mld zł rosyjskiego haraczu
Zdaniem byłego ministra Skarbu Państwa Mikołaja Budzanowskiego, Polska za gaz sprowadzany z Rosji płaciła jeszcze więcej. W wywiadzie udzielonym 07/11/2012 na antenie TV Biznes powiedział on, że PGNiG płaciło Gazpromowi za 1 tys. m3 gazu kwotę 575 USD! Nawet po obniżce ceny gazu dla Polski przez Gazprom (szumnie ogłoszonej pod koniec ubiegłego roku przez polskie media rządowe mianem „wielkiego sukcesu”) Polska i tak płaciła o kilkadziesiąt USD więcej niż reszta Unii Europejskiej za ten sam 1 tys. m3 rosyjskiego gazu. Co ciekawe: w czerwcu 2013 roku Gazprom zapowiedział kolejne obniżki ceny błękitnego paliwa dla europejskich kontrahentów poprzez renegocjacje kontraktów. Na obniżkę mogły liczyć włoskie ENA i francuski Gas de France oraz firmy niemieckie. Na liście ogłoszonej przez rosyjski koncern nie było jednak polskiego PGNiG. Tak wysokie ceny gazu powodują dla polskiej gospodarki miliardowe straty. Łatwo bowiem obliczyć, że kupując od Rosjan 10 mld m3 gazu (dane za 2012 rok) przy cenie 575 USD za 1 tys. m3, musieliśmy zapłacić łącznie 5,75 mld USD (około 18 mld zł). Jeśli jednak mielibyśmy płacić jak reszta Europy (średnia dla UE – 430 USD za 1 tys. m3 gazu), to rachunek dla Gazpromu wyniósłby około 4,3 mld USD (około 13,5 mld zł). Udałoby się zatem zaoszczędzić ok. 4,5 mld zł!
Tusk: „Ja nic nie wiem, ja mało wiem”
Podejście obecnych elit politycznych do kwestii bezpieczeństwa energetycznego kraju najlepiej obrazuje cytat z Donalda Tuska, który kilka miesięcy temu pytany przez dziennikarzy o plany budowy przez Gazprom na terytorium Polski nitki gazociągu Jamał-Europa II, powiedział: „Ja nic nie wiem, nie komentuję czegoś, o czym mało wiem. (…) Decyzje, jakie podejmuje Gazprom, nie są konsultowane z polskim rządem”. Znamienne jest szczególnie to ostatnie zdanie: „Decyzje, jakie podejmuje Gazprom, nie są konsultowane z polskim rządem”. Tusk powiedział prawdę. Nikt nie konsultuje decyzji z kimś kto rozmawia z pozycji klęczącej. W kontekście powyższego nie możemy zapomnieć o Waldemarze Pawlaku, polityku który jak żaden inny przysłużył się realizacji rosyjskich interesów gazowych w Polsce. Na mocy zawartego przez niego jako wice-premiera w rządzie Tuska porozumienia z Gazpromem, polska strona nie ma żadnych korzyści z transportu rosyjskiego gazu przez nasze terytorium (przez które rocznie przepływa około 28 mld m3 gazu). Wcześniej zyski z tego tytułu były liczone w setkach milionów złotych w skali roku.
Bezradność rządzących pacynek
Jeszcze dalej w opinii na temat obecnego rządu i polityki energetycznej idzie prof. Mariusz Orion Jędrysek (były Główny Geolog Kraju): „Żaden rząd po 1990 r. nie marnował Polski jak obecny. Najgorszy etap SLD-owskiego rządzenia nigdy nie był tak zły jak to, co się teraz dzieje”. Okazuje się, że funkcjonowanie strategicznych gałęzi przemysłu w Polsce, jak i pojedynczych gospodarstw domowych, jest uzależnione od decyzji politycznych Moskwy. Rosjanie mogą nam narzucać ceny takie sobie wymarzą. Wiedzą bowiem, że rządzący obecnie w naszym kraju politycy nic z tym nie zrobią. Najgorsza w tym wszystkim jest totalna bezradność – wydaje się, że nie ma nikogo, kto by odważył się przeciwstawić Kremlowi, tak jak robił to choćby Lech Kaczyński. W tym kontekście, zarówno obecny prezydent Bronisław Komorowski, jak i premier Donald Tusk, wydają się być słabymi – całkowicie sterowalnymi, nie mającymi własnego zdania – pacynkami.
wpis z dnia 29/10/2013
Źródło: http://niewygodne.info.pl/artykul/00546.htm
bez ekologii wegetarianizmu darmowej odnawialnej energii=zagłada powietrze będziecie kupować jak wodę wymrzecie jak dinozaury
Niewolnicy dostawali jedzenie i schronienie dziś sami muszą na to zarobić będą płacić za powietrze do oddychania jak kupują wodę do picia w hipermarkecie w butelkach bo ta z kranów rzek itp. nie nadaje się już do picia.
Tylko ekolodzy promujący darmową odnawialną energię są za niepodległością Polski reszta siedzi w kieszeni ropy gazu atomu
słońce wiatr geotermia biomasa darmowa nieskończona energia zastąpi bankrutujące monopole ropy węgla atomu gdy słońce zachodzi ludzie idą spać= słońce w godzinę dostarcza tyle energii ile zużywamy rocznie!
a już dziś w Niemczech w sektorze energii odnawialnej pracuje 370 tys.osób, więcej niż w motoryzacyjnym, na co drugim domu widać panel słoneczny i mnóstwo elektrowni wiatrowych
jak napisałem: słońce wiatr geotermia biomasa =darmowa nieskończona energia, a urządzenia do jej przechwytywania są i tak tańsze niż budowa elektrowni węglowej, atomowej itp.
policz ile dopłaca się do atomu, węgla czy ropy (z kosztami awarii, leczenia, zniszczenia środowiska, wojen, terroryzmu). dlatego prywatny biznes woli darmowe odnawialne czyste energie
Jaki kraj europejski mógłby być dla Polski wzorem pod względem wykorzystania czystych źródeł energii? Dania jest niezależna energetycznie bo postawiła na elektrownie wiatrowe, energię słoneczną, biomasę-decentralizację produkcji energii. Znajduje się tam ok. tysiąc małych instalacji, które produkują energię lokalnie. Dania jest drugim krajem w Europie pod względem bezpieczeństwa energetycznego. Jest niemal całkowicie niezależna, bazując m.in. na odnawialnych źródłach energii. Po kryzysie energetycznym w latach 70. Duńczycy zmienili strategię i zamiast polegać na importowanych paliwach kopalnych, postawili na elektrownie wiatrowe, energię słoneczną, biomasę i inne źródła. Tam emisja dwutlenku węgla spada, konsumpcja energii utrzymuje się na stałym poziomie, a PKB rośnie.