Namiastka plaży nad Wielką Rzeką, Wielkim Jeziorem a nawet Najprawdziwszym Oceanem…
Tylko ludzi tu jakoś mało..
…za to w nadmiarze : puszki, ręczniki, kanapki, chipsy, torebki, kapelusze, komórki, jeszcze raz puszki, okulary przeciwsłoneczne, klapki-japonki, tubki kremu, butelki keczupu i coca-coli, kolczyki i naszyjniki, piłki plażowe i kawałki podartych biletów, resztki opakowania po tic-takach, papierki po lodach, tablety bez ładowarki, dziecięce materace.
Garstka piasku rzucona ze śmiechem na dziurawy leżak.Tylko książek, książek na plaży brak.
Kiedyś były one nieodzownym elementem plażowania.
Zamyślona dziewczyna z romansidłem Françoise Sagan w ręku.Plaża i zachód słońca.
Dziś dziewczyna męczyłaby intelekt i wzrok nad najnowszym numerem „Życia na gorąco”.
Siedem kobiet w różnym wieku i różnej objętości siedzących rzędem na obskurnej ławce i nawet w wartkiej rozmowie prowadzących wzajemnie zazębiające się monologi.Czy w obgadywaniu innych plażowiczów przeszkodzi im zbliżająca się od strony Zaścianek burza? Nie – bo obgadywać muszą systematycznie, „sprawiedliwie”, niech każdemu coś się dostanie!
Okrutne słowa ominą jedynie tych, którzy zdążyli umknąć łódką albo kajakiem.
Tuż obok – zdezelowane od niepamiętnych czasów huśtawki, ciągle zajęte.
Trzyletnia Martunia wgramoliła się na jedną z nich.
Za trzydzieści lat na tej samej huśtawce będą huśtać się jej dzieci.A za chwilę znów wbiegną do wody…I znów z niej wybiegną w kierunku wielkiego, napompowanego materaca, na którym będą mogły skakać i skakać.
Czy beztroskim – na krótki ułamek życia – można być tylko tu, na plaży w Doljidach?
Marta Cywińska