Zbliża się 1 marca, a w tym dniu kolejny raz uczcimy pamięć zamordowanych przez okupanta w „wyzwolonej Polsce”, lecz ważna jest też pamięć o oprawcach, bo gdyby nie pewne postacie szczególnie okrutne, to może  wielu bestialsko zamordowanych spotkałby inny, łagodniejszy los.
Przypomnijmy  dziś oprawców Gen. Fieldorfa „Nila”, oraz postać samego Generała.

(źródło tej wspaniałej pracy: https://wzzw.wordpress.com/2013/02/28/mordercy-gen-fieldorfa-nila/)

Zamordowali i zwiali do Izraela 

Gen. Fieldorf został zatrzymany przez funkcjonariuszy UB 10 listopada 1950 r. Dopiero 11 dni później Naczelna Prokuratura Wojskowa wydała formalny, choć faktycznie bezprawny nakaz aresztowania. Podpisała go prokurator ppłk Helena Wolińska (pierwotne nazwisko Fajga Mindla Danielak). Ta przedwojenna komunistka, w latach okupacji szefowa biura Sztabu Głównego GL i AL, zaraz po wojnie kierująca Wydziałem Ogólnym Komendy Głównej MO (jej ówczesnym mężem był Franciszek Jóźwiak, pierwszy komendant główny MO). Do pracy w prokuraturze wojskowej przeszła zaraz po skończeniu studiów prawniczych na UW w 1949 r. W ciągu 5 lat pracy w NPW (do 1954 r.) była kolejno szefową kilku wydziałów tej instytucji, w tym Wydziału Kadr i Wyszkolenia. Następnie przeszła do Prokuratury Generalnej, a później przez wiele lat wykładała w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR. Po 1968 r. wyjechała z Polski wraz z kolejnym mężem, znanym ekonomistą prof. Włodzimierzem Brusem. Do dziś mieszka w Wielkiej Brytanii, która ostatnio odmówiła jej ekstradycji.

15 lutego 1951 r. Wolińska – również bezprawnie – przedłużyła areszt gen. Fieldorfowi. Do jej wniosku w tej sprawie przychylili się sędziowie Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie: płk Aleksander Warecki, mjr Mieczysław Widaj i mjr Zygmunt Wizelberg. Sędzia Warecki (pierwotnie Warenhaupt), przedwojenny aplikant adwokacki z Krakowa, w latach 1944-1945 był członkiem Sądu Polowego 4. Dywizji Piechoty LWP, następnie kierował sądami wojskowymi w Katowicach i Wrocławiu, a w latach 1948-1952 był szefem WSR w Warszawie. Ze służby wojskowej odszedł w 1956 r. i prawie do śmierci (w 1986 r.) pracował jako adwokat. Sędzia Widaj był przed wojną aplikantem sądowym, walczył we wrześniu 1939 r. jako dowódca plutonu artylerii, później był oficerem AK, a w 1945 r. został zmobilizowany do LWP. W latach 1949-1952 był wiceszefem, następnie szefem WSR w Warszawie, zaś w latach 1954-1956 wiceprezesem Naczelnego Sądu Wojskowego. Po odejściu z wojska pracował jako radca prawny. Sędzia Wizelberg, przedwojenny aplikant adwokacki w Stanisławowie, w czasie wojny służył w Armii Czerwonej, skąd w 1944 r. skierowano go do LWP. Po wojnie był prokuratorem wojskowym, w 1949 r. został sędzią WSR w Warszawie, po dwóch latach przeszedł do Naczelnego Sądu Wojskowego, gdzie pracował do 1962 r., a następnie do 1971 r. był sędzią Izby Wojskowej Sądu Najwyższego.

pl. Wizelberg

13 grudnia 1950 r., na rozkaz dyrektora Departamentu Śledczego MBP płk. Józefa Różańskiego (pierwotnie Goldberg), gen. Fieldorf został osadzony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej.Śledztwo, za zgodą naczelnika Wydziału Śledczego MBP ppłk. Ludwika Serkowskiego, przejął ppor. Kazimierz Górski. Intensywne przesłuchania prowadził od 21 grudnia 1950 r. do 14 lipca 1951 r. Górski sporządził też kłamliwy akt oskarżenia, w którym zarzucił „Nilowi” wydawanie rozkazów likwidowania, względnie rozpracowywania, przy współpracy z Niemcami, komórek PPR, oddziałów GL i AL oraz partyzantki radzieckiej. Dokument ten zatwierdził wicedyrektor departamentu śledczego MBP Wiktor Leszkowicz, a podpisał 22 października 1951 r. wiceprokurator Prokuratury Generalnej PRL Benjamin Wajsblech. On też prowadził ostatnie przesłuchanie gen. Fieldorfa 25 lipca 1951 r., a kilka miesięcy później oskarżał go przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie.

W raporcie komisji powołanej w 1956 r. dla zbadania przejawów łamania praworządności przez pracowników Generalnej Prokuratury i Prokuratury m. st. Warszawy Wajsblechowi zarzucono: bezpodstawne aresztowania podejrzanych i przetrzymywanie ich w areszcie mimo braku uzasadnionych przyczyn, usuwanie z akt śledztw protokołów zeznań korzystnych dla oskarżonych, sztuczne rozdzielanie spraw, które powinny być rozpatrywane łącznie, psychiczne i fizyczne upokarzanie i maltretowanie osób przesłuchiwanych, które podawały, że zachowanie Wajsblecha było nieraz gorsze niż oficerów śledczych. W rezultacie w 1957 r. zwolniono go z prokuratury, po czym został radcą prawnym. Zmarł w 1991 r.

16 kwietnia 1952 r. po kilkugodzinnym procesie sąd w składzie: przewodniczący Maria Gurowska oraz ławnicy Michał Szymański i Bolesław Malinowski, uznał gen. Fieldorfa winnym czynów zarzucanych mu w akcie oskarżenia i skazał na karę śmierci. Sędzia Gurowska, przedwojenna komunistka, w czasie wojny członek PPR i AL, od 1951 r. była sędzią Sądu Wojewódzkiego w Warszawie. Następnie aż do 1970 r. pracowała jako dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Zmarła w 1998 r. (pod zmienionym nazwiskiem Górowska), kiedy rozpoczął się proces o popełnione przez nią zabójstwo sądowe. Do końca życia twierdziła, że wyrok na gen. Fieldorfa był słuszny.

pl. Warenhaupt

20 października 1952 r. sędziowie Sądu Najwyższego: Igor Andrejew, Gustaw Auscaler i Emil Merz, podtrzymali ten wyrok. Sędzia Andrejew przez 35 lat (do 1985 r.) był pracownikiem naukowo-dydaktycznym Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, w 1954 r. został profesorem nadzwyczajnym, a 10 lat później zwyczajnym. Współtworzył uchwalony w 1969 r. Kodeks Karny, na początku lat 70. przewodniczył Komitetowi Nauk Prawnych PAN, jego podręczniki do niedawna obowiązywały na polskich uczelniach. Zmarł w 1994 r.Nie żyją także sędziowie Merz i Auscaler. Obaj po zakończeniu kariery sądowej wyjechali do Izraela, gdzie zmarli. Marcową emigrantką była również wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL (zwolniona, tak jak Wajsblech, w 1957 r.) Paulina Kern, która oskarżała gen. Fieldorfa przed Sądem Najwyższym. Także i ona zmarła w Izraelu w 1980 r.

Wyrok na „Nilu” wykonano 24 lutego 1953 r. Egzekucję nadzorowali prokurator Witold Gatner i wicedyrektor Departamentu Sądowego Prokuratury Generalnej Alicja Graff. Oboje jeszcze żyją, podobnie jak śledczy UB Kazimierz Górski. W przeciwieństwie do Wolińskiej, nie są jednak objęci żadnym śledztwem w sprawie mordu na gen. Fieldorfie.

Generał August Emil Fieldorf „Nil” (20 marca 1895-24 lutego 1953) był jedną z najwspanialszych postaci polskiej konspiracji: Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej i „Nie”.

Na mocy wyroku sądów PRL opartych na monstrualnym oskarżeniu o współpracę z okupantem, Generał „Nil” skazany został na śmierć, a wyrok wykonano 24 lutego 1953. Generał „Nil” był najwyższym stopniem i autorytetem dowódcą Armii Krajowej i poakowskiej konspiracji, który znalazł się w rękach powojennego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i który za swoją wierność wolnej Polsce zapłacił życiem.

W roku 1990 Zbigniew Brzeziński napisał (w liście do Cezarego Chlebowskiego): „Męczeństwo Generała Fieldorfa jest symbolem losów całego pokolenia”.

W roku 1991 Pani Zofia Zarkadas, wnuczka Generała mieszkająca w Edmonton, Alberta, Kanada, udostępniła mi taśmę magnetofonową z zapisem wspomnień Pani Janiny Fieldorfowej, wdowy po Generale, a jej babki (1898-1979) i wyraziła zgodę na opublikowanie transkryptu tej taśmy w Zeszytach Historycznych Instytutu Literackiego w Paryżu. Pani Maria Fieldorf-Czarska, córka Generała mieszkająca w Polsce, również wyraziła zgodę na tę publikację. (Druga córka Generała, Krystyna, zmarła w 1979 r.)

Taśma została nagrana przez panią Janinę Fieldorfową w roku 1977 w Gdańsku. Nagranie to było Jej inicjatywą – pragnęła pozostawić Rodzinie pewien dokument.

W całości zapis tej taśmy nie był nigdy wcześniej udostępniony ani opublikowany. Kilka małych fragmentów, dotyczących głównie okresu przedwojennego, zostało wykorzystanych w rozproszonych artykułach pani Marii Fieldorf (bratanicy Generała) i pana Leszka Zachuty, które cytowane są tutaj obficie w przypisach, jako bibliografia [1], [2] i [14]. Całość wspomnień pani Fieldorfowej, a w szczególności Jej opowieść o tragicznym okresie powojennym, stanowi, moim zdaniem, istotny dokument niedawnej historii Polski. W wymiarach doli człowieczej jest to dokument tragedii ludzkiej, a także miłości dwojga ludzi.

Kilka uwag technicznych. Poniższy transkrypt jest tekstem źródłowym, tj. zapisem dosłownym, z kilkoma drobnymi poprawkami gramatycznymi i opuszczeniem paru powtórzeń. Ze względów redakcyjnych opuszczonych zostało kilka anegdotycznych fragmentów, dotyczących dzieciństwa Generała i okresu przedwojennego. Opuszczenia te zaznaczone są w tekście przy pomocy symbolu […]. W kilku miejscach, w nawiasach kwadratowych [ ] dodane są oczywiste opuszczenia słów oraz, dla pełnej informacji, imiona niektórych wspomnianych osób. Zamknięte okresy w życiu gen. Fieldorfa są oddzielone w tekście przy pomocy znaku   * * *

Tekst Pani Fieldorfowej zamieszczony poniżej jest identyczny z tekstem opublikowanym wZeszytach Historycznych 101, str. 91-114. Instytut Literacki, Paryż 1992. Odnośniki w przeważającej większości również; kilka z nich zostało uzupełnionych o informacje uzyskane przeze mnie już po wydrukowaniu tego tekstu w Zeszytach Historycznych.

W tekście pani Fieldorfowej jest kilka nieuniknionych nieścisłości, przeważnie w datach; starałem się sprostować je odnośnikach do tekstu, podając źródła. Ponadto rozbudowałem w odnośnikach niektóre kwestie poruszane przez panią Fieldorfową, znowu każdorazowo podając źródła. Przypisy zawierają wiele informacji o gen. Fieldorfie, niektóre przynoszą cytaty z pamiętnikarskich zapisów Janiny Fieldorfowej, nie wspominanych w jej opowiadaniu tutaj spisanym z taśmy magnetofonowej. Niektóre przypisy zostały znacznie rozbudowane w oparciu o dokumenty z archiwum Pani Marii Fieldorf-Czarskiej i jej komentarze. Przypisy do tego tekstu warte są uważnej lektury.

Jeszcze uwaga bibliograficzna. W roku 1993 została opublikowana książka Marii Fieldorf i Leszka Zachuty pt. Generał „Nil” August Emil Fieldorf [26]. Książka ta jest rzadko cytowana w przypisach, które w większości zostały napisane wcześniej. Zawiera ona wiele szczegółów lecz niewiele informacji fundamentalnie nowych wobec znanych lub opublikowanych przez tych autorów nieco wcześniej w rozproszonych publikacjach. Praktycznie wszystkie referencje w przypisach (poniżej) do rozproszonych publikacji tych autorów odnoszą się także do ich książki ]26]. Trzyletni okres między powrotem Generała z zesłania w ZSSR a jego aresztowaniem w książce tej potraktowany jest dość pobieżnie.

Na koniec pragnę wyrazić podziękowanie pani Zofii Zarkadas za udostępnienie taśmy magnetofonowej i wyjaśnienia, których mi udzieliła. Jestem głęboko wdzięczny córce Generała, Pani Marii Fieldorf-Czarskiej za wiele wyjaśnień, komentarzy i za udostępnienie mi Jej archiwum dotycżacego Jej Ojca. Za niektóre dodatkowe informacje i komentarze dziękuję Pani Marii Fieldorf i Panu Leszkowi Zachucie. Panu Henrykowi Kozłowskiemu-„Kmicie” z Dunrobin, Ontario, dziękuję serdecznie za inspirację, wiele informacji i pomoc w pierwotnym redagowaniu przypisów w roku 1992.

Kingston, Ontario i Edmonton, Alberta, Kanada
styczeń-luty 1992
Andrzej M. Kobos

Zeszyty Historyczne 101, str. 91-114. Instytut Literacki, Paryż 1992.

Uzupełnienia przypisów na podstawie innych tekstów i zapisów
– Andrzej M. Kobos, Lund, Szwecja, luty 2003.

Fotografie, z wyjątkiem zaznaczonych inaczej, pochodzą od Pani Zofii Zarkadas.Kopie dokumentów pochodzą od Pani Marii Fieldorf-Czarskiej z Jej archiwum.


OPOWIEŚĆ O MOIM MĘŻU, EMILU FIELDORFIE

JANINA FIELDORF

oprac.   Andrzej M. Kobos

(zapis z taśmy magnetofonowej, nagranej w roku 1977)

Generał Emil Fieldorf – „Nil”,   1950.

Rodzinę mojego męża poznałam, kiedy Emil zawiózł mnie po ślubie w 1919 r. do Krakowa. Matka, Agnieszka ze Szwandów, ojciec Andrzej, maszynista kolejowy. Brat Józef, urzędnik w dyrekcji PKP w Krakowie. Drugi brat, Jan, podoficer służby lotniczej, mechanik. Najstarsza z rodzeństwa, Emma, nauczycielka i w tym okresie już żona kierownika szkoły w Alwernii. […]Matka Emila, widząc we mnie chętną słuchaczkę, bardzo chętnie opowiadała mi o niezliczonych psotach Emila. […]

Nie pamiętam do jakiego gimnazjum [rodzice] oddali Emila 1Wiem tylko, że miewał ciągłe utarczki z nauczycielami i wychowawcą. Jak opowiadał Emil, w szkole panował beznadziejny rygor, jakaś zatęchła atmosfera. Skończyło się na tym, że Emila przenieśli do seminarium nauczycielskiego.

W tym okresie zaprzyjaźnił się z rodziną Bujwidów. On 2 był znanym lekarzem weterynarii, miał pięć córek. Atmosfera w domu wywarła decydujący wpływ na Emila. Tam zetknął się z ludźmi, którzy kształtowali jego poglądy polityczne, tam też dowiedział się o Związku Strzeleckim. W latach 1912-13 3 wstąpił w szeregi tego oddziału. Nareszcie znalazł ujście dla swojej niespożytej energii, wreszcie znalazł się w gronie ludzi, którzy tak jak on wierzyli, że niepodległości nikt Polakom nie podaruje, ale muszą ją wywalczyć orężnie. Jakże gorliwie biegał na zbiórki i wysłuchiwał wykładów, uczył posługiwać się bronią. Organizował, wspólnie z Bujwidami, obchody i uroczystości patriotyczne. Wciągnął do Strzelca również swego brata Janka. Najstarszy Józef nie dał się namówić.

Przypuszczam, że Emil nie zdawał sobie sprawy z tego, jak napięta była sytuacja w tym okresie, jak nieunikniony był konflikt pomiędzy mocarstwami, jak bliskie urzeczywistnienia były jego marzenia o walce, o bitwach. Wierzył tylko w Komendanta Piłsudskiego, ani chwili nie wątpił, że on już będzie wiedział, kiedy i w jaki sposób poprowadzić ich ku wolnej ojczyźnie. W lipcu 1914 r., po odrzuceniu ultimatum przez Serbię, Oddziały Strzeleckie otrzymały rozkaz być w pogotowiu, Emil, bez wahania, zgłosił się jako ochotnik, a potem dopiero oświadczył rodzinie, że prawdopodobnie w pierwszych dniach sierpnia wyruszy ze swym oddziałem w kierunku… – w jakim – nie wiedział, ale wszystko jedno. Dowiedział się, że pójdą na Moskala.

Rodzice nie sprzeciwiali się, choć matka płakała i gorączkowo szykowała mu to, co miał zabrać ze sobą. Ojciec oświadczył krótko: „No cóż, idź – sam bym poszedł, żeby nie rodzina”. 6 sierpnia o świcie rodzice odprowadzili Emila na miejsce zbiórki. […]

Emil Fieldorf,   1914.

Emil był tak szczupły i mizerny, że nikt z kolegów nie przypuszczał, że wytrzyma długo. Że na pewno po pierwszym forsownym marszu odpadnie i wróci do Krakowa. Wytrzymał i ten marsz i wiele innych. Całe szczęście, że po tylu rewizjach, jakie przeszłam w Wilnie, ocalał stan służby z okresu walk legionowych. Wykaz bitew tam wyszczególnionych mówi sam za siebie 4Zachowało się zdjęcie Emila z 1915 r. 5 Wyglądał dalszym ciągu tak młodzieńczo, że dla dodania sobie powagi zapuścił wąsy. Do domu pisywał rzadko, króciutkie kartki. I wtenczas dał się poznać jako najweselszy kompan. jego dowcipy i kawały sypały się jak z rękawa. Nigdy nie tracił humoru.

Emil Fieldorf,   1915.

Wybijają się na czoło jego cechy. Nazwijmy to może patriotyzmem, chociaż to słowo w obecnej rzeczywistości nabrało innego, obrzydliwego wydźwięku. To raczej miłość. Miłość ta przewyższała wszystkie inne uczucia. Polska. W imię tej miłości, nie oglądając się ruszył z domu 6 sierpnia, szczęśliwy, że będzie służył tej, którą tak kochał, która potrzebowała takich jak on zapaleńców. Drugie miejsce w jego sercu zajął Komendant. On, Wódz, prowadził ich drogą, która na pewno była słuszna, choć nieraz jeszcze ciężka. jakże boleśnie, dosłownie krwawiły mu stopy. To nic, wszystko można znieść, bo wizja Niepodległej Ojczyzny, którą im ukazywał Komendant, była tak oszałamiająco piękna, i tak mimo wszystko realna, że warto było walczyć, cierpieć i głodować.W 1917 roku uzyskał stopień sierżanta 6Ale wtedy, po odrzuceniu przez Piłsudskiego żądania władz austriackich i niemieckich, aby oddziały legionowe złożyły przysięgę na wierność tym władzom, Komendanta uwięzili w Magdeburgu, a Emil znalazł się na froncie włoskim 7, w okolicach Triestu. Przeżył tam ciężkie chwile. Głód cierpiał dotkliwy, a szczury, jak opowiadał, których było mnóstwo, nie pozwalały ani jednej nocy spędzić spokojnie. Na koniec 8 udało mu się jako choremu dostać do Krakowa, gdzie ułatwiono mu pobyt w szpitalu tak długo, aż minęło niebezpieczeństwo odesłania go z powrotem na front włoski.

Nadchodzi rok 1918. Oto wizja niepodległości przybiera kształt realny. Wojska niemieckie cofają się, cesarstwo austriacko-węgierskie rozpada się. 11-go listopada wraca Komendant z Magdeburga. P.O.W. organizuje rozbrajanie austriackich garnizonów. Emil bierze oczywiście udział w tym wszystkim 9Rozbrajają garnizon w Krakowie 10Tworzą się znowu oddziały wojskowe i legioniści, jako wyszkolone już kadry, mają stać się trzonem przyszłego wojska. Emil zostaje przerzucony do Jabłonnej, gdzie powstawały zawiązki 1 i 5 p.p.Leg. Odczuwa się brak oficerów. Ci, którzy odznaczyli się w walkach legionowych i mieli odpowiednie kwalifikacje, zostają skierowani do szkoły oficerskiej. Dostał się tam i Emil i skończył ją z wynikiem dobrym 11W kwietniu 1919 r. zostaje mianowany podporucznikiem 12 i dowódcą kompanii karabinów maszynowych. […]

W końcu maja Janina Kobylińska poznaje podporucznika Emila Fieldorfa. To był decydujący moment w życiu tych dwojga ludzi. We wrześniu 1 p.p.Leg. stacza kilka walk pod Dyneburgiem. Po zajęciu miasta Emil uzyskuje urlop, wraca do Wilna i 18 października 1919 roku kapelan pułkowy, ksiądz Franciszek Tyczkowski, udziela w kościele podominikańskim ślubu Janinie Kobylińskiej z podporucznikiem Augustem Emilem Fieldorfem. Ślub cichy, przy dwóch świadkach jedynie 13Wojna trwa. W parę dni po ślubie Emil wyjeżdża na front łotewski. Dni znowu pełne trwogi, niepokoju, oczekiwania na list, na wiadomości. Po zakończeniu kampanii łotewskiej 1 Dywizja obsadza linię demarkacyjną polsko-litewską.

Janina i Emil Fieldorfowie,   1919.

* * *

Związek Sowiecki nie rezygnuje z planów zaborczych, gromadzi wojska i wojna rozgorzała na nowo. Rok 1920. Rok klęsk, śmiertelnych zmagań, zaciekłej woli narodu utrzymania za wszelką cenę, [kosztem] największych ofiar, okupionej tak drogo niepodległości. Pamiętamy dobrze, jak beznadziejna wydawała się sytuacja Polski. Wilno zostaje z powrotem zajęte przez bolszewlkow. Wyjeżdżam jednym z ostatnich transportów wraz z matką i rodzeństwem z Wilna. Rodzina udaje się do Poznania, ja do Krakowa, do rodziny męża, ponieważ spodziewam się dziecka 14.W sierpniu 1920 r. sytuacja odwraca się. Zwycięska bitwa pod Warszawą, odwrót najeźdźców. W pogoni za wrogiem 1 Dywizja stacza historyczną bitwę o Białystok. Dowództwo Dywizji podkreśla nadzwyczajne męstwo 1 Pułku Piechoty Legionów. W rozkazie tym zostaje wymieniony podporucznik Emil Fieldorf. Los Emila już na długie lata zostaje związany z 1 Pułkiem Piechoty Legionów. Był żołnierzem z krwi i kości. Kiedyś go pytałam, gdy już wiedziałam że był zawsze w pierwszych szeregach walczących, że cudem nieraz uniknął śmierci – czy nigdy się nie bał? Przed walką, po walce, wczasie walki? Powiedział: „Nie. Nie znam zupełnie uczucia lęku, nigdy go nie odczuwałem” 15.

Kiedy rozkazem Komendanta, już wtedy Naczelnika Państwa, 1 Dywizja Piechoty Legionów została przeniesiona do Wilna 16radość moja i Emila była ogromna. Był już kapitanem. 25 lipca 1922 r. urodziła się córka Krystyna.

Zaczęła się dla niego i dla całego wojska praca w warunkach pokojowych. Szkolenia, odprawy, poligony. Wzdychał wtedy Emil i twierdził, że mu taka praca nie odpowiada. Owszem, dawała mu zadowolenie praca nad wychowaniem żołnierzy, miał zdolności pedagogiczne, umiał znaleźć drogę do serc żołnierskich. Był kochany przez podoficerów i żołnierzy, bo nie potrafił nigdy przejmować się zbytnio guzikami, czy źle zapiętym płaszczem, albo niedokładnie oczyszczonym butem. Uważał, że ważniejsza jest postawa żołnierza, jego uświadomienie. Kontrolował wyżywienie i wymagał należytego utrzymania broni. Nudziły go i denerwowały drobiazgowe przepisy garnizonowe i miewał czasem konflikty z oficerami dyżurnymi o to, że szedł w parku bez czapki albo komuś tam nie zasalutował. Wracał wtedy zły i mówił, że dla niego wojsko jest dobre w czasie wojny, ale bardzo uciążliwe wczasie pokoju.

Kpt. Emil Fieldorf,   1922.

Miał wielkie zdolności politechniczne. Kupował i zdobywał dzieła z tej dziedziny i w domu miał cały warsztat ślusarski, ciągle coś naprawiał, ulepszał, instalował. Drugą jego pasją była muzyka. Opiekował się orkiestrą pułkową, z kapelmistrzem był w wielkiej przyjaźni i wspólnie planowali adaptacje na orkiestrę ulubionych utworów Emila. Do nich należała II Rapsodia Liszta,Niedokończona Symfonia Schuberta, Ave Maryja, i inne. Bardzo bolał nad tym, że nie dane mu było uczyć się gry na fortepianie. Do rybołówstwa, do sportu wędkarskiego, odziedziczył zamiłowanie po ojcu. A Wileńszczyzna była jak najbardziej odpowiednim terenem dla tego sportu. Kraina jezior i rzek. I wreszcie filatelistyka. Zbierał i kompletował znaczki od dziecka. Nauczył mnie jak należy kąpać znaczki, segregować, kompletować serie. […]Był niezwykle czułym ojcem. Kochał dzieci. I gdziekolwiek go los zaniósł, zawsze potrafił otoczyć opieką dzieci, które odczuwały w nim dobroć i miłość i garnęły się same do niego. 20 marca 1925 roku rodzi się druga córka, Maria. Emil urodził się również 20 marca i był od swojej młodszej córki o 30 lat starszy. Kiedy powiedziałem o tym mojej małej Marysi, ucieszyła się: „Ojej – zawołała – to my z tatusiem jesteśmy bliźnięta”.

Rok 1926 upamiętnił się nam wszystkim, w całej Polsce, wypadkami majowymi. Piłsudski szkalowany, niedoceniany przez ludzi, którzy rwali się do władzy, usunął się, zamieszkał w Sulejówku i czekał. Kiedy doszedł do przekonania, że Polska stacza się coraz bardziej, że sytuacja polityczna i gospodarcza staje się katastrofalna, wkroczył wtedy z wiernymi sobie ludźmi do Warszawy. Nie udało się przekonać ówczesnego rządu, żeby ustąpił dobrowolnie. 1 Dywizja wyruszyła z Wilna, aby wesprzeć swojego Komendanta. Emil również poszedł, jako dowódca batalionu. Znowu dni niepokoju i trwogi. W Warszawie walczył, a w nas serce zamierało. [… ] Opowiadał mi potem dowódca pułku, generał [płk Jan] Kruszewski, że Emil był na najgorszym, najniebezpieczniejszym odcinku i został ranny. A kiedy generał zapytał go: „Panie Emilu, był pan w najgorszym ogniu, czy nie myślał pan Wtedy o żonie, o dzieciach?” Emil odpowiedział mu od razu: „Nie, nie myślałem”. Tak, takim on był, i takim pozostał do końca.

Nigdy nie opowiadał mi o swoich wyczynach. Na przykład od innych, nawet od endeków, dowiedziałam się, że dzięki opanowaniu i zimnej krwi Emila ocalała wtedy Podchorążówka. Otóż ci młodzi chłopcy, posłuszni rozkazowi swego komendanta, postanowili się bronić, choć byli otoczeni. Emil, który prowadził natarcie, otrzymał rozkaz strzelania i zdobycia gmachu. Wstrzymał się jednak i zaczął pertraktować, użył takich argumentów, że podchorążowie złożyli broń. Nawet nie wiedział, że pośród tych chłopców znajdował się mój przyszły szwagier, Tadeusz Zachara 17.Emil był wtedy ranny, a odłamki pocisku nigdy nie zostały usunięte. Wojna domowa szybko się skończyła i Emil wrócił do Wilna. Wkrótce zostaje majorem 18[…]

Już jako major był odkomenderowany 19 do organizowania przysposobienia wojskowego w okręgu wileńskim. Jeździł często w teren – i to mu nawet odpowiadało. Następnie był stosunkowo krótko20 kwatermistrzem pułkowym 1 p.p.Leg. Dowódcą był wtedy pułkownik Zygmunt Wenda. W 1931 r. wyjeżdża do Francji, aby otoczyć opieką już zorganizowane i organizować komórki Związku Strzeleckiego na terenach skupiarących polskie wychodźstwo. O tym, jak szła tam praca, mówi wydana przez Emila w języku francuskim książeczka pt. Union Polonaise de Tireurs en France.

Po rocznym pobycie we Francji, w 1932 r. wraca do kraju na poprzednie stanowisko zastępcy dowódcy pułku. W 1932 r. zostaje awansowany na podpułkownika. Po dwóch latach proponują mu stanowisko dowódcy brygady Korpusu Ochrony Pogranicza w Czortkowie. Emil broni się przed tym przeniesieniem, choć jest to dla niego awans. Nie chce opuszczać Wilna. W końcu 21 decyduje się na niższe stanowisko: obejmuje stanowisko dowódcy batalionu KOPu w Trokach. Przez dwa lata swego pobytu w Trokach przy współpracy z proboszczem, ks. Hlebowiczem, rozstrzelanym przez Niemców w 1942 r., i burmistrzem miasta, doktorem Zajączkowskim, potrafił doprowadzić do harmonijnej współpracy pomiędzy wojskiem, kościołem i władzami miejskimi. W okresie tym została wybudowana szkoła im. Marszałka Piłsudskiego, rozbudowano przystań żeglarską, uruchomiono świetlice, sprowadzono z Wilna prelegentów. Emilowi dogadzał pobyt w Trokach z uwagi na jeziora i warunki dla wędkarstwa. W 1937 r. 22 ponownie wraca do Wilna, znowu odrzuca korzystniejsze stanowisko za cenę pozostania w Wilnie.

Ppłk Emil Fieldorf,   1932 lub lata następne.

On, urodzony krakowianin, był tak serdecznie związany z Wilnem, że kiedy go pytano we Francji z jakiej dzielnicy pochodził, odpowiadał zawsze – z Wilna. W Lille mieszkała wówczas z mężem pani Dorożyńska, siostra Marii Malickiej. Obie znały Emila od dziecka, rodzice mieszkali w sąsiedztwie. Kiedy pani Dorożyńska dowiedziała się, że przyjechał do Paryża Emil Fieldorf, ucieszyła się, że zawitał jej towarzysz zabaw dziecięcych. Była oburzona, kiedy ją poinformowano, że to „ktoś inny, bo ten Fieldorf twierdzi, że jest z Wilna”. Wyraziła mu to swoje oburzenie przy spotkaniu. Emil śmiał się i tłumaczył, że od czasu gdy w 1914 r. wyszedł z Krakowa ze swoją Pierwszą Kadrową, nic go już z tym miastem poza rodzicami i rodziną nie łączy. Do Wilna przywiązał się całym sercem, marzy o powrocie.Następny etap kariery wojskowej Emila, to nominacja 23 na dowódcę 51 Pułku Piechoty 24 w Brzeżanach. Kiedy przyszła wiadomość o tej nominacji i wyszukałam na mapie to miasto, serce we mnie zamarło; tak daleko, tak daleko, na samym krańcu Polski. Uchwaliliśmy, że nie będziemy likwidować mieszkania, że zostanę tu [w Wilnie] z córkami, a on pojedzie sam. Pojechał, pocieszając mnie, że nie na długo – najwyżej na dwa lata. Brzeżany, miasto położone 100 km od Lwowa, przewaga ludności ukraińskiej. Emil jednak umiał sobie z nimi poradzić. Potrafił uniknąć zadrażnień.

Objął pułk w 1938 roku, w przededniu wojny. Napięta sytuacja polityczna, złowieszcza postać Hitlera, głuchy niepokój nurtujący społeczeństwo polskie potęgowały mój niepokój, sprawiły, że coraz boleśniej odczuwałam rozłąkę. Mimo wszystko postanowiłam spędzić lato [1939 roku] z dziećmi w Brzeżanach. Ostrzegali nas wszyscy przed tym wyjazdem, że wojna tuż, tuż, ale Emil przyjechał po nas do Wilna i zabrał nas do Brzeżan. Przez te dwa miesiące pobytu przyjrzałam się jeszcze raz, jak bardzo szanowany i podziwiany był mój mąż. […]

Emil chyba nie bardzo sobie zdawał sprawę z groźnej sytuacji, tak że 6 sierpnia pojechał do Wilna na bardzo uroczysty Zjazd Legionistów, a mnie z dziećmi zostawił w Brzeżanach. Wrócił po paru dniach i zaraz wyruszył z pułkiem na poligon. Nie na długo. Bo oto przyszedł rozkaz przedmobilizacyjny. Pułk stał w pogotowiu, a Emil nie mógł doczekać się rozkazu wyjazdu.

* * *

1 września. Robi się strasznie. Emil dopiero 3 września otrzymuje rozkaz wymarszu. Odprowadzam go na dworzec. Emil zdenerwowany, boi się o nas. Zostawia przecież nas same, tak daleko od swoich, w mieście, gdzie lada chwila mogą wpaść Ukraińcy, a policja też opuszcza miasto. Emil błaga, abym starała się niezwłocznie wyjechać do Krakowa, do jego rodziny. Uspokajam go, że dam sobie radę, żeby się nie martwił, uśmiecham się. Ale jak pociąg ruszył nie mogliśmy rozłączyć rąk. I tak biegłam razem z wagonem, aż się peron skończył.O tym, co przeżyłam w Brzeżanach, jak się dostałam w połowie października do Wilna, razem z córkami, to już inna opowieść. […]

Emil po rozbiciu pułku 25 przedostał się wraz z trzema oficerami do Krakowa, a stamtąd przekradł się na Węgry 26Z Węgier otrzymałam w końcu listopada pierwszą wiadomość. Nie popasał tam długo. Powołano go do Francji, do Paryża 27Odnalazł tam znajomych z okresu swojego pobytu w 1931 r. I stamtąd również przyszła wiadomość. Po upadku Francji Emil ląduje w Anglii. Emigracja, jak to emigracja. Ludzie wytrąceni z równowagi, zrozpaczeni, wyszukują winnych. Zaciekli, w sposób okrutny załatwiają osobiste porachunki. Mszczą się za rzekome krzywdy ze strony obozu sanacyjnego. I to wszystko przejmuje obrzydzeniem.

* * *

Płk. Emil Fieldorf,   1940.

Emil prosi o wysłanie go jako emisariusza do kraju. I oto drogą powietrzną, morską i lądem, przez28 Grecję, Jugosławię, Słowację, dociera do Warszawy w dniu 6 września 1940 roku. Zostaje członkiem Komendy Głównej Armii Krajowej 29gdzie pod komendą „Grota”, generała [Stefana] Roweckiego, pracował na szczególnie trudnych stanowiskach. W 1942 roku zostaje mianowany generałem brygady 30 i obejmuje 31 stanowisko szefa Kedywu Komendy Głównej Dywersji 32.Kedyw był aparatem stworzonym w celu:

  1. Po pierwsze: prowadzenia sabotażu, dywersji i organizowania zawiązków oddziałów partyzanckich.
  2. Po drugie: stosowania aktów terroru i odwetu wobec Niemców oraz likwidowania własnych zdrajców, skazanych wyrokami sądów podziemnych.
  3. Po trzecie: prowadzenia najszerzej pojętej samoobrony społeczeństwa.

Kedywowi podporządkowano wszystkie oddziały prowadzące dotąd tę walkę. m.in. pozostałość dowództwa „Wachlarza” 33który został rozwiązany.

Zanim objął szefostwo Kedywu, w zimie 1941 r. przyjechał do Wilna. Mieszkałyśmy wtedy w Kolonii Kolejowej, koło Wilna. Wpadł niespodzianie, a ja i córki oszalałyśmy z radości. Jest, żyje, a z drugiej strony truchlałyśmy, że Wilno jest jak najbardziej niebezpieczne dla niego. Za wiele osób go znało. Mógł być w każdej chwili rozpoznany, wydany. Jakoś mu się udało i szczęśliwie wrócił do Warszawy. Był pogodny i dobrej myśli. Po raz drugi odwiedził Wilno w 1943 r., kiedy byłam aresztowana i wsadzona z początku na Gestapo na Ofiarnej, a potem w więzieniu na Łukiszkach. I znowu szczęśliwie uniknął niebezpieczeństwa, przedostał się z powrotem do Warszawy.

Prowadził dalej pracę dywersyjną jako szef Kedywu 34a więc zamachy, np. na Kutscherę, na Krügera, bomby, wysadzanie mostów, torów. jak mi sam opowiadał, jego praca była możliwa z takimi jak jego podkomendnymi, harcerzami z „Parasola” i „Zośki” 35„Dobrych żołnierzy [miałem] – i tylu ich zginęło”. Głos mu drżał ze wzruszenia, kiedy mówił o nich.

Niestety w 1943 r. 36 [generał Tadeusz] „Bór”-Komorowski powiadamia [generała Kazimierza] Sosnkowskiego, że przygotowuje na wypadek okupacji rosyjskiej sieć szkieletową nowej, tajnej organizacji „Niepodległość”, kryptonim „Nie”. Na czele staje generał 37 Fieldorf, w tym celu wycofany z dowództwa Kedywu 38 i z Kierownictwa Walki Podziemnej 39To był potworny w swych skutkach błąd. Ani Komorowski, ani Sosnkowski nie mieli pojęcia o metodach [sowieckich] i rozbudowanej już w Polsce [sowieckiej] sieci szpiegowskiej 40.

1 sierpnia 1944 roku na rozkaz Komorowskiego wybucha Powstanie 41Dowództwo liczy na to, że wojska sowieckie, które zatrzymały się na Pradze, wkrótce wkroczą do Warszawy. Jakże mało znali Rosjan! Piłsudski na pewno nie liczyłby na to. On ich dobrze znał. A ja pamiętam dobrze, jak oficer śledczy, który mnie badał – zostałam aresztowana 3 maja w [19]45-tym roku – i w nocy, kiedy się zirytował, iż nie może mi dać rady, bo znałam dobrze język rosyjski, zawołał: „A co wy Polacy myśleliście, że będziecie mogli sami opanować Warszawę, a potem z wojskami rosyjskimi walczyć? A wiecie, co powiedział Stalin dowódcom naszym, którzy stali pod Warszawą? – Nie ruszajcie się z miejsca, czekajcie, niech Niemcy wybiją jak najwięcej Polaków, my będziemy mieli mniej do roboty”. Tak powiedział, a ja musiałam [tego] słuchać spokojnie.

* * *

Powstanie upada. Dowództwo AK, z Komorowskim na czele, jest internowane, żołnierze wywiezieni do obozów. Emil przystępuje do organizowania sieci „Nie” 42Szczęście go jednak opuściło. 7 marca 1945 roku został zatrzymany 43 w konspiracyjnym mieszkaniu w Milanówku, ale nie rozpoznany, bo miał papiery na nazwisko Walenty Gdanicki 44pracownik kolejowy. Miał też przy sobie dolary 45 i oskarżono go o handel walutą. Razem z innymi zatrzymanymi przewieziony został do Rembertowa 46a stamtąd transportem kolejowym, w wagonach bydlęcych, o głodzie i w straszliwych warunkach, wywieziony do Swierdłowska, do kopalni węgla. Przebył kolejno trzy łagry na Uralu 47.Razem z nim 48 został aresztowany Jan Hoppe, działacz niepodległościowy, nieprzeciętny umysł i, tak jak mój mąż, nieugięty w swej postawie. Opisał on po powrocie do Polski 49 swoje i Emila przeżycia [w artykule] pt. „Ostatni etap Pana Walentego” [12]. Wstrząsające. Był ciężko chory na serce i ostatnim wysiłkiem woli opisał przeżycia Emila na Uralu.

* * *

Po dwu i pół letnim pobycie, Emil 50ciężko chory na dystrofię, wraca do Warszawy. 26 października 1947 roku wysiada opuchnięty, z gorączką na dworcu w Warszawie. Nie wie do kogo się udać, gdzie jest jego rodzina. I oto na szczęście spotyka swojego byłego podoficera z Trok. Prawie omdlałego ten zacny człowiek zabiera do siebie 51najtroskliwiej się nim opiekuje i leczy. Emil bowiem miał zapalenie płuc. Dzięki tej troskliwej pielęgnacji przychodzi do zdrowia i udaje się do Krakowa.

Gen. Emil Fieldorf (Walenty Gdanicki) po powrocie z łagru w ZSSR,   Warszawa, pażdziernik 1947.

Matka męża umarła w 1941 r., ale żyje ojciec i brat z żoną 52Po krótkim pobycie w Krakowie, Emil przyjeżdża do Łodzi 53Był straszliwie zmieniony, ale był, wrócił. Znaleźli się lekarze, którzy całkiem bezinteresownie podjęli się leczenia i po paru miesiącach wyglądał już całkiem normalnie.

Gen. Emil Fieldorf z córką Krystyną,   Łódź 1948.

A wtedy zaczęłam się niepokoić. Zdawałam sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie mu grozi w kraju, gdzie szaleje bezpieka, a byli AK-owcy są tropieni, aresztowani, przeważnie likwidowani. Błagałam, żeby się starał przedostać za granicę. Nie chciał, choć jak sam twierdził, przejście granicy było dla niego drobnostką. „Moje miejsce w kraju – twierdził – tutaj są moi harcerze, moi ludzie, nikt nie powie, że uciekałem przed niebezpieczeństwem”. Wyjeżdżał ciągle do Warszawy54Krakowa, a ja truchlałam na każdy odgłos kroków na schodach w nocy, na każdy dzwonek późnym wieczorem 55

Gen. Emil Fieldorf,   Łódź 1950.
Ostatnie zdjęcie przed aresztowaniem.

* * *

W końcu jednak, 10 listopada 1950 roku, zostaje aresztowany w Łodzi na ulicy. Na próżno czekałam na niego tego dnia, a w nocy zjawili się ubowcy, przeprowadzili rewizję, siedzieli przez cały tydzień. Nic podejrzanego nie znaleźli, a skoro tylko opuścili nasz dom, niezwłocznie pojechałam do Warszawy.

Zdjęcie więzienne Emila Fieldorfa, więźnia nr 378 Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego,   1950.
Oryginał przekazany autorom książki [26] przez Centralny Zarżad Zakładów Karnych w Warszawie w r. 1989.
Reprodukcja z książki [26].

W więzieniu na Mokotowie powiedzieli mi, że takiego nie ma. W prokuraturze wojskowej nie chcieli mi powiedzieć, i dopiero w grudniu 56 oświadczyli, że mogę się starać o widzenie w sądzie wojewódzkim. Otrzymałam to widzenie. Z bijącym sercem stałam przy kratce, jak to w więzieniu. Ukazał się Emil ze strażnikiem. Bał się widocznie, że się załamię, że zacznę płakać i od razu sztucznie ożywionym tonem zaczął pytać o dzieci, o rodzinę, o ojca. Dziwił się, że go znalazłam. Trzymałam się, nie płakałam. Dopiero jak wyszłam za bramę, zalałam się łzami. Z początku nie pozwolili zaangażować adwokata. Wyznaczyli z urzędu takiego Żyda, nie pamiętam jego nazwiska57Byłam u niego. Rozmawiał grzecznie, ale na końcu powiedział tak: „Pani mąż, to człowiek ze stali, nie okazuje ani skruchy, ani żalu. Szkoda, że on nie jest po naszej stronie, my potrzebujemy takich ludzi”.

Kwit odbioru paczki dla Gen. Emila Fieldorfa w więzieniu mokotowskim w Warszawie.
(archiwum Marii Fieldorf-Czarskiej)

Zaczęłam wpłacać na Emila konto co miesiąc z początku 500, potem po 200 złotych. Na widzenie przyjeżdżałam co miesiąc, ale nie zawsze dostawałam przepustkę. Był czas, kiedy przez kilka miesięcy na próżno prosiłam o przepustkę. Kiedy wreszcie znalazłam się w rozmównicy, Emil zapytał z żalem: „Dlaczego tak długo nie byłaś? Tak czekałem”. „Emil – powiedziałam – ja jestem tu co miesiąc, jestem tu zawsze, ale to nie z mojej winy, zrozum”. Zrozumiał 58

Zezwolenie z Sądu Najwyższego dla Janiny Fieldorfowej na widzenie z mężem w więzieniu mokotowskim,   1952.
(archiwum Marii Fieldorf-Czarskiej)

Strażnicy byli różni. Raz tylko był jakiś młody, zezwierzęcony i przerwał nam rozmowę, bo Emil powiedział, żebym nie wpłacała tyle pieniędzy, bo mu nie dają nic kupić. Listy nasze też nie zawsze dochodziły. Od niego mam tylko parę 59Cenzura była ostra.Adwokat [Mieczysław] Maślanko podejmuje się obrony, ale tak dziwnie się zachowuje, że niepokój mój wzmaga się. Ale myślę sobie: „Skoro Żydzi zasiadają w sądzie, należy wziąć na obrońcę również Żyda”. Nic to nie pomogło. Wyrok ten był już dawno wydany. Na rozprawę zaoczną dopuszczono mnie. Dnia 20 października [19]52 roku sąd w składzie: [Emil] Merz, [Gustaw] Auscaler, [Igor] Andrejew i prokurator [Paulina] Kern, kobieta, Żydówka, skazuje Emila na śmierć60.

Za swoją działalność w AK, za wierną służbę Ojczyźnie, on – człowiek o najwyższych wartościach ideowych – zostaje skazany na śmierć. Szukam ratunku. Kołaczę do ludzi, którzy, moim zdaniem, mogliby mi wskazać drogę do tych najwyższych czynników. Piszę do siostry tego kata, Dzierżyńskiego, ażeby zechciała mi pomóc. Ta pani, Kojałłowiczowa, staruszka, przysłała mi niezwłocznie bardzo pozytywną opinię o Emilu i prośbę, aby sąd przychylił się do jej prośby i zechciał złagodzić swój wyrok. Wszystko na próżno 61.

Dnia drugiego lutego w [19]53-cim roku ostatni raz widziałam Emila. Był smutny, serce mi pękało z bólu i rozpaczy. Wiedział o wyroku. Przyprowadził go jakiś starszy, bardziej ludzki, strażnik. Wprowadził Emila przed kraty, spojrzał na mnie wymownie i odszedł. Po raz pierwszy zostaliśmy sami. Wtedy Emil powiedział: „Czy wiesz dlaczego mnie skazali? – Bo odmówiłem współpracy z nimi. Pamiętaj, żebyś nie prosiła ich o łaskę! Zabraniam tego” 62Powiedziałam – „Domyślam się, ale ja nie tracę nadziei, walczę o ciebie jeszcze”. Rozpytywał potem o wszystkich, zwłaszcza interesował się Zosią. Opowiadałam mu, jak sobie radzimy. Potem przyszedł strażnik, oświadczył, że widzenie skończone, Emil wyszedł. Głowę miał pochyloną, ręce w kieszeniach i ani się obejrzał na mnie.

Ale nie chciałam wierzyć, że go zamordują. Wnosimy podanie do Rady Państwa o ułaskawienie 63.Ja, córki, ojciec i brat. Po tygodniu przyjechałam znowu, ale sekretarka tego sądu powiedziała, że nie ma odpowiedzi na nasze podanie, żebym się codziennie dowiadywała. Wracając [zwróciłam się] do niektórych członków naszej rodziny, którzy mieszkali w Warszawie, ale oni odmówili, bali się, nie będą chodzili. Uprosiłam wtedy jedną panią, znajomą, i ta powiedziała, że się nie boi i będzie dowiadywała się. Kiedy przyszła karta od niej, żeby ktoś z rodziny przyjechał, pojechała Marysia. Poszła do sądu i tam oznajmiono jej, że nasze podanie zostało odrzucone. Jakże wiele człowiek może znieść.

Protokół z wykonania wyroku śmierci na Generale Emilu Fieldorfie
24 lutego 1953 r. w więzieniu Mokotowskim w Warszawie.

Podpisany przez: prokuratora Witolda Gatnera, naczelnika więzienia Warszawa I (mokotowskiego) Alojzego Grabickiego i lekarza więziennego Maksymiliana Kasztelańskiego.  Reprodukcja z książki [26].

Kilkakrotnie jeszcze jeździłyśmy do Warszawy, próbowałam odnieść pieniądze do więzienia. Nie przyjęli. W sądzie nie chcieli za nic powiedzieć, żadnego pisma, żadnego zaświadczenia, zawiadomienia. W tej niepewności żyliśmy przez szereg miesięcy, aż przyszedł list z Londynu od stryjecznego brata Emila, Stanisława Fieldorfa. Pisał, że jego zdaniem nie ma sensu łudzić się, że powinnam znać całą prawdę, że Emila już zamordowali w więzieniu dnia 24 lutego 1953 roku 64.Przeżyłam i to. Skąd brałam siły – nie wiem.

* * *

W [19]57 roku, po zmianie na stanowiskach rządowych, po tzw. październikowych wypadkach i dojściu do władzy Gomułki i odwilży, wniosłyśmy podanie o rehabilitację. Wniosłam ja, córki, ojciec, brat. Dopiero 4 lipca [19]58 roku sąd ogłosił pełną rehabilitację, wobec odwołania zeznań przez świadków, Grzmielewskiego 65 między innymi, doprowadzonych z więzienia, którzy, jak sami podali, zostali torturami zmuszeni do obciążenia Emila i stali się pośrednimi sprawcami jego skazania i śmierci.Ta niesłychana zbrodnia, to potworne morderstwo uszło jednak kary. Oprawcy nie zostali napiętnowani i skazani. Wniosłam podanie 66 o wskazanie miejsca pochowania Emila. Na próżno. Prokuratura odpisała, że nie wie, że nieznane jest miejsce pochowania Emila. Wobec odmowy prokuratury z więzienia na Mokotowie wskazania mi miejsca pochowania Emila, uchwaliłyśmy z córkami, że ułożymy płytę symboliczną. Wniosłam podanie o zezwolenie i dopiero po dwóch latach uzyskałam od wojska zezwolenie, bo był to wtedy cmentarz wojskowy, a zarząd wyznaczył mi miejsce. Nie chcieli się zgodzić na żaden inny napis 67jak tylko: „Emil Fieldorf-„Nil”; daty urodzenia i śmierci oraz Krzyża Virtuti Militari nie dopuszczono.

* * *

Teraz tak: [Janina Fieldorfowa najwyraźniej czyta ze swoich zapisów pamiętnikarskich]28.III.1957 rok. Wczoraj zjawił się Lichtszajn Chaim, który mnie, a właściwie nas, od roku poszukiwał, żeby opowiedzieć o swoim zetknięciu się z Emilem na Mokotowie. Nie wyglądał wcale na rabina, nic w sobie nie miał z osoby duchownej. Taki zwykły człowiek, rudawy, bardzo szczupły, o inteligentnych oczach. Postaram się spisać to wszystko, co mówił o Emilu, żeby nie zapomnieć.

Spotkali się na ogólnej celi, po przeniesieniu tam Emila, który przez 23 miesiące przesiedział w okropnie małej celi, ciemnej, bez stołka ani stołu, gdzie musiał siedzieć na podłodze. To była specjalna cela numer 11. Głodzili go tam i zadręczali śledztwami. Nie bili jednak. Nie torturowali, bo jak powiada rabin „i tak wiedzieli, że to nic nie pomoże, a poza tym – o Boże – wiadomo było im także ze śledztwa, że będzie skazany. Panie muszą być dumne z takiego męża i ojca, to [był] taki niezwykły człowiek 68Takich było na Mokotowie może dziesięciu, a może i tylu nie było. Do takich zaliczam Kostkę-Biernackiego i adiutanta „Bora” – Jamontt-Krzywickiego 69Umarł, umarli obaj.”

Emila cechowała niesłychana wprost prawość, jakaś niepojęta wprost ufność, nigdy się nie spodziewał takiego wyroku. Był też tak pracowity, że wciąż wymyślał jakieś łamigłówki myślowe, dla ćwiczenia pamięci, lubił grać w domino. Na śledztwie niczego się nie zapierał, ani jednego słowa nie wymówił, ani jednego gestu nie zrobił dla swojej obrony. Na śledztwach właściwie oskarżał on, a nie oni. Kiedy [Lichtszajn] był w sąsiedniej celi, słyszał jak Emil mówił: „cóż, ja jestem niepodległościowcem, byłem nim zawsze i będę, nigdy się nie zmienię, nie ma o czym mówić ze mną”. Kiedyś Emil powiada rabinowi, że śledczy podniósł na niego rękę, zamachnął się. A Emil rozwarł koszulę i powiedział: „Bij mnie Polaka, ty łobuzie. Patrz, oto mam zęby wybite przez Niemców 70wroga, odpłaciłem im inaczej, a teraz ty! Bij!” Nie uderzył, a Emil się rozpłakał, po raz pierwszy.

Nigdy nie widziałam go płaczącego, nigdy. Nie mogę nawet sobie tego wyobrazić. Ciemno mi się robi przed oczami, jak o tym myślę. Nie myśleć, nie myśleć, nie myśleć, ale pamiętać musimy, ja i moje córki. Trzeba powiedzieć wnuczkom, niech wiedzą.

Wtedy odstawili go na jakiś czas na boczny tor, tzn. nie wzywali go na badanie. Przeszedł do ogólnej celi, gdzie był do wyroku. Nie spodziewał się takiego wyroku, do tego stopnia, że nawet wziął adres rabina, żeby zawiadomić jego rodzinę. Od razu poczuł zaufanie do tego Chaima i kiedy leżeli na siennikach, głowa przy głowie, szeptali nocami i roztrząsali różne sprawy całymi godzinami.

Co miesiąc wpłacałyśmy na jego konto od 500 do 200 złotych. Mam kwity. A on nic nie mógł kupić, nie miał papierosów, ubranie poszło w strzępy. Legendy krążyły o nim na Mokotowie 71Jak twierdzi pan Lichtszajn, nawet te psy śledcze i cały aparat sądowy miał do niego szacunek. Martwił się o nas, o córki, że pewnie nam ciężko, wyobrażał sobie jak trudno jest nam poradzić sobie finansowo. O sobie myślał najmniej.

W tej celi był cztery miesiące. Potem zabrali go na rozprawę. Wszyscy wiedzieli, że on tu już nie wróci. Odchodząc, pożyczył buty od jednego z więźniów. A przecież posłałam mu takie porządne, na filcu. Nie oddali mu. Odesłał potem te buty, a na nich odczytali: „Kara śmierci – ha, ha, ha!” Nigdy nie mógł uwierzyć, że można popełnić tak morderstwo i to w imie-niu rzekomego prawa.

Emil zarzucał władzom londyńskim, że niepotrzebnie spowodowały utworzenie WiN-u, „Wolność i Niepodległość”, że to spowodowało zagładę wielu tysięcy niewinnych ludzi. W okresie, kiedy Rosja stała się jedną ze światowych potęg, tworzenie takiej organizacji, tuż po wojnie, nie miało zupełnie sensu. Bolał nad tym wszystkim. Pan Lichtszajn [mówi, że Emil] kazał sobie, mówić po imieniu, nie pozwalał tytułować się generałem.

Jedyny świadek 72który zeznawał przeciwko Emilowi, to był Grzmielewski, znajduje się też na wolności. Jeżeli Emil nie żyje, on jest sprawcą jego śmierci. Według ich prawa sądowego oskarżony nie może być skazany na podstawie własnego przyznania się do winy. Musi być chociaż jeden świadek. I takiego świadka znaleźli, choć Emil i tak do żadnej winy się nie przyznawał. Emilowi dali do przeczytania zeznanie tego Grzmielewskiego. jak opowiadał panu Chaimowi, złapał się za głowę, jak to przeczytał, nie chciał własnym oczom wierzyć. Przybiło go to, że to jego człowiek, jego podwładny, AKowiec, a takich było więcej. Chociaż jak twierdzi pan Lichtszajn, tchórzostwo i płaszczenie się wobec wroga cechowało NSZ, Narodowe Siły Zbrojne. To był, według niego, okropny element, sprzedajny, za cenę lepszego wyżywienia, ćwiartki masła, czy czegoś tam, wydawali lub oskarżali nawet najbliższą rodzinę 73A ten Chaim przez prawie pięć lat żył o chlebie i wodzie, bo religia nie pozwalała mu na korzystanie z kotła. Nie mogli go zmusić do jedzenia.

Na Mokotowie poznawało się ludzi, wychodziły na jaw najpiękniejsze, najwznioślejsze cechy charakteru, a najgorsze, naj bardziej podłe również. Dusza ludzka tam się obnażała. Nikt nie zdołał się na dłuższy dystans markować. Siedzieli tam też Niemcy, m.in. dwóch generałów 74Byli oni dobrze zaopatrzeni we wszystko, dostawali paczki, nawet zza granicy. Nie wiem, czy można dawać wiarę tym wszystkim doniesieniom tego rabina. Nie wiem, ale zapisałam.

Teraz żałuję, że nie zapisałam tego, co mówił pan Walter Żabczyk 75Ale mam jego listy. Można będzie to odtworzyć.

7.XI.1957 r. Telefonował do mnie adwokat, Dowbor Bordel, że wybiera się do mnie jeszcze jeden współtowarzysz Emila, prawnik. Zaprosiłam go na popołudnie. Przyszedł. Nazywa się Michał Kołynia, Ukrainiec, komunista. Trochę się go zlękłam. Ale przypomniałam sobie, że mówił mi o nim jeden ksiądz. Ksiądz doktor Przetocki z Gdańska, do którego celi trafił on po opuszczeniu Emila i że z wielkim entuzjazmem mówił o nim. Okazuje się, że siedział z nim [Emilem] w [19]51 roku, siedem miesięcy. Dopiero traz dowiedziałam się, jak wyglądał naprawdę moment aresztowania Emila.

Otóż był on wezwany na 10 listopada 1950 r. do RKN-u, celem rzekomego uzupełnienia danych do uzyskania emerytury 76Kazali [mu] stawić się z dyplomem oficerskim. Emil po wejściu do RKN-u zorientował się zaraz, że kręcą się tam jakieś podejrzane typy. Wyszedł więc zaraz, ale na Piotrkowskiej podeszło do niego dwóch drabów, podjechało auto, wsadzili go, choć Emil zaczął krzyczeć, żeby ludzie mnie zawiadomili, podawał mój adres, ale oczywiście nikt nie przyszedł 77.Zawieźli go od razu na Koszykową 78Tam był parę miesięcy. Podobno usiłował popełnić samobójstwo. Boże, Boże! Powiedzieli mu, że ja i córki jesteśmy pierwsze aresztowane. Badał grunt Różański 79Chcieli go za wszelką cenę zmusić do współpracy. Jak się już znalazł na Mokotowie, uspokoił się, bo ja niedługo otrzymałam widzenie i w tym okresie wyżywienie miał dobre, bo za wpłacane przeze mnie pieniądze kupował sobie już tłuszcze i nawet owoce 80Dzielił się tym ze wszystkimi, z tymi, którzy nie otrzymywali pieniędzy.

Poza tym niewiele dowiedziałam się od tego pana. Opowia dał dużo o sobie. Był tak przekonany, że Emil jest na wolności, że przyjechał tutaj żeby go prosić na świadka w procesie rehabilitacyjnym, który też jakoś się ciągle odwleka, jak u Emila 81Miałam wrażenie, że trochę się obawiał, żeby za dużo nie powiedzieć. Takie miałam wrażenie. Znał nas jeszcze z Wilna, bo mieszkał na Kalwaryjskiej, pod numerem 7, a my pod 11-tym. Już wtedy, jako słuchacz Instytutu Badań Ziem Wschodnich, należał do organizacji komunistycznej. Bo ja wiem, może był specjalnie do nas nasłany? Teraz nikomu nie można wierzyć.

[koniec nagrania]


Przypisy:
  1. Gimnazjum nr V w Krakowie. [1,2]   (powrót)
  2. Odon Feliks Bujwid, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, lekarz, bakteriolog, twórca mikrobiologii polskiej. Odon Bujwid miał cztery córki idwóch synów. Rodzina Bujwidów mieszkała w bliskim sąsiedztwie Fieldorfów, przy ul. Lubicz 28 (obecnie 34). Fieldorfowie mieszkali przy ul. Lubicz 26.   (powrót)
  3. W grudniu 1912. [2]     (powrót)
  4. Dokument wystawiony przez Dowództwo 5 Pułku Piechoty Wojsk Polskich pt. „Stan Służby St. Sierż. Fieldorf Emil”, wymienia:„Udział w bitwach: Brzegi, Czarkowa, Winiary, Budy Michałowskie, Niedabył, Chyżówki, Stopnice Królewskie, Marcinkowice, Pisarzowa, Łącko, Łowczówek, Nida, Kozinek, Kujawy, Konary, Ożarów, Tarłów, Wyżnianka, Urzędów, Strzeszkowice, Jastków, Kamionka, Wysokie Litews., Stochód, Serechowo, Hulewicze, Rudka Miryńska”. / Odznaczony Krzyżem 1 Bryg. ‚Za Wierną służbę’. / Ukończył przy pułku niższą szkołę p oficerską z wynikiem dobrym. [1,2, 20]  (powrót)

  5. Zdjęcie i jego późniejsze kopie w archiwach rodzinnych Fieldorfów.   (powrót)
  6. W październiku 1914. [1]   (powrót)
  7. Służył na odcinku „Zara Nord” w Tyrolu południowym przez rok, od września 1917. [1,2]  (powrót)
  8. We wrześniu 1918. [1,2]   (powrót)
  9. St. sierż. Emil Fieldorf służył w P.O.W. w oddziale dowodzonym przez ppor. Eugeniusza Wyrwińskiego „Koguta”. [1,2]   (powrót)
  10. 31 października 1918. [1,2]   (powrót)
  11. Być może chodzi o szkołe podoficerską przy 5 p.p. (por. przypis 4), albo przeszkolenie w Szkole Podchorążych piechoty w Warszawie, które ukończył już jako kapitan w początkach 1923. [1,2]   (powrót)
  12. 24 grudnia 1918. Nominacja ta została zatwierdzona przez Naczelnika Państwa 18 marca 1919. [1,2]   (powrót)
  13. Jan Bułhak (fotografik) i por. Romańczuk. [2]   (powrót)
  14. Dziecko to zmarło. [3]   (powrót)
  15. Emil Fieldorf odznaczony był odznaczeniami bojowymi: Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari V kl. (za męstwo w walce pod Hulewiczami – 1916), 4-krotnie Krzyżem Walecznych (za walki o Wilno – 1919, pod Dyneburgiem – 1919 . Białymstokiem, Staworowem – 1920), Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari (IV klasy) za pracę konspiracyjną – 28 września 1944, Medalem Wojska – Polska Swemu Obrońcy, Londyn 1948, Krzyżem Armii Krajowej (nr. 6, Londyn 1967, pośmiertnie), a także kilkoma odznaczeniami cywilno-wojskowymi. [1,2, 26]  (powrót)
  16. W połowie 1922 r. W 1922 r., porucznik Emil Fieldorf został mianowany kapitanem. [1,2]  (powrót)
  17. Później oficer Wojska Polskiego; kapitan służb kwatermistrzowskich 15 DP Armii „Pomorze”, zginął 20 września 1939 pod Sierakowem w Puszczy Kampinoskiej, w ostatniej fazie Bitwy nad Bzurą (odwrót wojsk polskich i przebijanie się rozbitych oddziałów do oblężonej Warszawy). Pochowany jest na Cmentarzu Łomiankowskim w Kiełpinie Poduchownym, w wydzielonej kwaterze wojennej. [28]   (powrót)
  18. 1 stycznia 1928. [1,2]   (powrót)
  19. Jesienią 1928. [2]   (powrót)
  20. 1930. [1]   (powrót)
  21. W listopadzie 1935. [1,2]   (powrót)
  22. 1 listopada 1937. [1,2]   (powrót)
  23. 28 stycznia 1938. [1,2]   (powrót)
  24. 51 Pułk Piechoty Strzelców Kresowych. [1,2]   (powrót)
  25. 51 p.p. wchodził w skład 12 Tarnopolskiej Dywizji Piechoty gen. Gustawa Paszkiewicza, należącej do Grupy Operacyjnej gen. Stanisława Skwarczyńskiego, wchodzącej w skład Armii „Prusy”. Pułk ten został rozbity (70% strat) przez Niemców w bitwie w rejonie Iłży koło Skarżyska [1]. Szczegóły przebiegu kampanii wrześniowej ppłk. Fieldorfa cytowane są w [2, 26], za relacją napisaną przez niego w Paryżu 17 lutego 1940 r. Np. w połowie września 1939 r. usiłował on przebić się do Lwowa w celu wzięcia udziału w jego obronie. [2]  (powrót)
  26. Towarzyszyli mu mjr Marcin Rotter i mjr dr Sylwin Łypek z jego 51 pułku. Zostali oni internowani w węgierskim obozie z Pelsöc. [2,4]   (powrót)
  27. Ppłk Emil Fieldorf zameldował się w polskiej wojskowej stacji zbornej w Paryżu 9 lutego 1940. Następnie przeszedł kurs oficerów sztabowych w Coetquidan. 3 maja 1940 r. otrzymał awans na pułkownika. 10 czerwca 1940, pod nazwiskiem Emil Wielowieyski, został wyznaczony przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Paryżu kurierem dyplomatycznym do Budapesztu, skąd najprawdopodobniej miał udać się do okupowanej Polski. Po upadku Francji w tydzień później, 26 czerwca 1940 przypłynął do Liverpool skąd pojechał do Londynu. [2, 26, 27]   (powrót)
  28. wyruszył 17 lipca 1940 trasą: Liverpool-Cape Town-Kair-Palestyna-Syria-Turcja-Jugosławia-Budapeszt-Warszawa. Był pierwszym emisariuszem Rządu i Naczelnego Wodza wysłanym do Kraju z Anglii. Po drodze dostarczył przesyłki do polskich placówek w Kairze i Budapeszcie. [1,2]   (powrót)
  29. Najpierw Związku Walki Zbrojnej, a od 1942 r. Armii Krajowej. M.in. inspektor KG ZWZ na obszar krakowski, pod pseudonimami „Maj” i „Sylwester” (październik 1940-styczeń 1942). Komendant Obszaru III Białostocko-Poleskiego ZWZ, pod pseudonimem „Weller” (luty 1941-styczeń 1942). [5,4]   (powrót)
  30. Pomyłka w dacie. Emil Fieldorf był wówczas pułkownikiem. Awans na generała brygady otrzymal 28 września 1944. [1,5,6]   (powrót)
  31. Z rozkazu gen. Stefana Roweckiego „Grota”, od sierpnia 1942 r. [5,4]   (powrót)
  32. Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej [5]. Kedyw rozwinąl się na bazie ludzi i materiałów ze „Związku Odwetu” ppłk. Franciszka Niepokólczyckiego-„Franka”, dużej grupy dywersyjnej „Tajnej Organizacji Wojskowej” (TOW) płk Jana Mazurkiewicza-„Zagłoby” i oddziału „Osa-Kosa” ppłk. Józefa Szajewskiego-„Philipsa”. Grupy Szturmowe „Szarych Szeregów” zostały oddane do dyspozycji Kedywu KG AK wcześniej, tj. w listopadzie 1942, w wyniku rozmów między płk. „Nilem” a Florianem Marciniakiem-„Florianem”, komendantem Szarych Szeregów. [8]   (powrót)
  33. Akcja dywersji antyniemieckiej na terenach położonych wokół wschodnich granic R.P. z 1939 r., rozpoczęta w połowie 1941 r., mająca na celu zademonstrowanie polskiej obecności na tych terenach. „Wachlarz” został rozwiązany pomiędzy grudniem 1942 a lutym 1943. [5]. 18 marca 1943 płk Emil Fieldorf-„Weller”, na rozkaz gen. „Grota”, przejął sztab „Wachlarza” od ppłk. Adama Grocholskiego-„Doktora”, ostatniego dowódcy „Wachlarza”.  (powrót)
  34. 7 października 1943 r. płk „Nil” nieomal wpadł w ręce niemieckie podczas wizytacji partyzanckich oddziałów por. Jana Piwnika-„Ponurego” w młynie we wsi Rejów, koło Skarżyska. Był to wynik denuncjacji przez Jerzego Wojnowskiego-„Motora”, groźnego konfidenta Gestapo w partyzanckim oddziale. „Ponurego”. Po śledztwie i przyznaniu się, Wojnowski został stracony. [7]   (powrót)
  35. Bataliony „Parasol” i „Zośka”, podległe Kedywowi KG AK, powstały w lecie 1943 r. z oddziałów „Agat” (AntyGestapo) i „Pegaz” (PrzeciwGestapo) oraz Grup Szturmowych „Szarych Szeregów”, obejmujących młodzież powyżej 17-18 lat. [8]   (powrót)
  36. 20-24 listopada 1943. Depesza gen. „Bora” została rozszyfrowana w Londynie dopiero 2 stycznia 1944. [6]   (powrót)
  37. Wówczas jeszcze pułkownik.   (powrót)
  38. 1 lutego 1944. [6]. Płk „Nil” został stopniowo wycofany z bezpośredniej działalności KG AK. Według relacji Andrzeja Wolskiego-„Jura”, płk „Nil” wizytował bazę szkoleniową Batalionu „Zośka” w lasach, ok. 10 km na południowy-wschód od Wyszkowa, jeszcze w lipcu 1944 r., niedługo przed Powstaniem Warszawskim. [9]   (powrót)
  39. Płk Emil Fieldorf był członkiem Kierownictwa Walki Konspiracyjnej, a od 1943 r. Kierownictwa Walki Podziemnej, organizacji podległej bezpośrednio Komendantowi AK, ale wyłączonej z jej struktury wojskowej [5]. Powierzenie mu zadania zorganizowania „Nie” było jednakże dowodem zaufania gen. „Bora” do zdolności organizacyjnych i dowódczych płk. „Nila”.  (powrót)
  40. Istnienie „Nie” było znane wywiadowi sowieckiemu już od czerwca 1944 r., dzięki polskiemu agentowi NKWD, płk. Ludwikowi Krzeszowskiemu, komendantowi Obszaru Północno-Wschodniego „Nie” (sic!). [6]   (powrót)
  41. Płk „Nil” jako komendant „Nie” nie brał udziału w walkach. Chory na czerwonkę, został 16 sierpnia 1944 z pomocą dwóch łączniczek ewakuowany Warszawy wraz z ludnością cywilną i umieszczony w majątku Bieliny, koło Rozalina. [2,6]. 28 września 1944, płk „Nil” zostaje awansowany przez Naczelnego Wodza, gen. Sosnkowskiego, do stopnia generała brygady – za „czyny bojowe”, a 29 września Naczelny Wódz odznaczył go Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Militari IV klasy (nr 64) z uzasadnieniem: „Za całokształt pracy konspiracyjnej na najbardziej eksponowanych kierowniczych stanowiskach i za wybitną postawę i gotowość podjęcia najcięższych zadań, którym zawsze podołał”. [2,26]W/g jego córki, Marii, dowodząc Kedywem, płk „Nil” był przeciwny koncepcji powstania, uważając, że przyniesie ono tylko olbrzymie straty. Ta opinia miała wywołać jego tarcia z gen. Tadeuszem Komorowskim-„Borem”, Komendantem Armii Krajowej. Poźniej, gen. Fieldorf żałował tysięcy młodych ludzi, poległych w Powstaniu. Nie chciał wiele rozmawiać o konspiracji i powstaniu, ale do żony miał wyrazać dezaprobatę decyzji o wywołaniu Powstania Warszawskiego. W notatkach pani Janiny Fieldorfowej znajduje się następujący zapis:„Czasem opowiadał mi o Kedywie, o wspaniałych, bohaterskich chłopcach i dziewczętach, którzy z takim oddaniem gotowi byli poświecić swe życie. O swoim Dowódcy, a właściwie, jak go nazywał, najserdeczniejszym przyjacielu, generale „Grocie” [Stefanie Roweckim], mówił z takim wzruszeniem, z takim bólem, że głos mu drżał. – ‚To był dowódca! To był niezwykły człowiek, urodzony na wodza. Łączyła nas serdeczna przyjaźń. Dla mnie był wzorem mądrości, wiedzy, odwagi. On był jedynym takim w naszej organizacji. To był dla mnie cios w samo serce – to jego uwięzienie’. – ‚A Bór-Komorowski?’ – spytałam. Machnął tylko ręką. Zdaniem Emila to nominacja była bardzo niepostawna [?, słowo mało czytelne – amk] […] Skazali [go] po prostu na śmierć. Hańba im wszystkim i Komorowskiemu i tym w Londynie.” [20]

    W/g relacji Reginy Błociszewskiej-Sielużyckiej, która w latach późnych 1950. i 1960. pracowała w Studium Polski Podziemnej w Londynie, generałowie Tadeusz Komorowski-„Bór” i Tadeusz Pełczyński-„Grzegorz” „jeżeli już niechętnie rozmawiali o gen. Fieldorfie, to ze spuszczonymi głowami”. [22]   (powrót)

  42. Gen. „Nil” przygotowywał sieć komórek „Nie” oraz ludzi dla zasilenia organizacji na terenach zajętych przez Związek Sowiecki. Działał głównie w rejonach podwarszawskich: Podkowy Leśnej, Brwinowa i Milanówka. Gen. „Nil” brał udział w naradach z gen. Okulickim i krajowymi przywódcami politycznymi z Rady Jedności Narodowej, m.in. w Częstochowie, Piotrkowie Trybunalskim i Krakowie. Brał udział w odbudowywaniu KG AK w Częstochowie. [2, 6]Delegat Rządu na Kraj, Jan Stanisław Jankowski-„Sobol”, w depeszy do Prezydenta RP przez Premiera w Londynie 3/7 grudnia 1944, oraz gen. Okulicki „Niedźwiadek” w depeszy z 7/10 grudnia 1944 do gen. Kopańskiego (w odpowiedzi na jego żadanie z 16 listopada 1944) proponowali gen. „Nila” na stanowisko Zastępcy Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju [5, 25]. Nie jest jasne, czy gen. Fieldorf objął tę funkcję, ale byłoby to logiczne z uwagi na to, że był już Komendantem „Nie”.   (powrót)
  43. Aresztowany przez NKWD, najprawdopodobniej przypadkowo, na krótko przed planowanym spotkaniem z generałem Leopoldem Okulickim „Niedźwiadkiem”. [6,4]   (powrót)
  44. Emil Fieldorf od 1940 r. posługiwał się dokumentami na nazwisko Walenty Gdanicki. [1]  (powrót)
  45. Wg relacji ppłk. Józefa Rybickiego, część dolarów, z których korzystał w pracach organizacyjnych, ale nie wszystkie, zdążył wyrzucić przez okno, tuż przed wejściem NKWD. Została mu tylko niewielka kwota, wystarczająca jednak do uznania go przez NKWD za handlarza walutą. [10]   (powrót)
  46. Gen. „Nil” został przewieziony do obozu w Rembertowie z siedziby NWKD we Włochach pod Warszawą. Obóz w Rembertowie, stworzony przez NKWD, był jednym z wielu przejściowych obozów dla aresztowanych byłych żołnierzy AK. Akowców trzymano tam razem z uwięzionym Volksdeutschami. Wszyscy więźniowie mieli na ubraniu na plecach wymalowane swastyki. Obóz, ogrodzony dwoma płotami z drutów kolczastych, pomiędzy którymi chodziły patrole NKWD, strzeżony był z wież strażniczych i głównej wartowni.Po aresztowaniu i przewiezieniu Generała do obozu w Rembertowie, pozostający nadal w konspiracji płk Jan Mazurkiewicz-„Radosław” – następca gen. „Nila” na stanowisku dowódcy Kedywu i szef Obszaru Centralnego DSZ (Delegatury Sił Zbrojnych, która zastąpiła Armię Krajową rozwiązaną przez gen. Okulickiego 19 stycznia 1945) – wydał rozkaz dowódcy oddziału dyspozycyjnego, por. „Kmicie” (Henrykowi Kozłowskiemu) rozpoznania obozu i odbicia Generała. Nie dysponowano jednak odpowiednimi siłami do natychmiastowego nocnego ataku na obóz w Rembertowie. (Inne warianty odbicia, tj. podczas przemarszu do pociągu oraz ataku na pociąg, uznano za nierealne). 21 marca 1945, zanim było możliwe sprowadzenie z Lubelskiego odpowiednio silnego oddziału dla wykonania akcji, gen. „Nil” został wywieziony do obozu w Związku Sowieckim, wraz z około 1 400 współwięźniami.Po wywiezieniu gen. „Nila”, płk „Radosław” w celu zmylenia poszukiwań Generała, polecił rozpowszechniać wiadomość, że gen. „Nil” wyjechał z kraju i przebywa w Anglii. Ta mistyfikacja była tak przestrzegana, że już po powrocie Generała z Rosji w 1947 r. zostało wmówione w płk. Adama Borkiewicza, byłego wyższego oficera KG AK, który na ulicy w Warszawie natknął się na Generała, że musiał się był pomylić sądząc, że był to gen. „Nil”. [10,11]   (powrót)
  47. Kolejno łagry w Bieriozowce, Stupinie i Chudiakowie [12]. W łagrze Walenty Gdanicki – Emil Fieldorf – przyjaźnił się również ze Stefanem Czarneckim i młodym wówczas Tadeuszem Borowskim, którym opiekował się moralnie i fizycznie. Ocalił go lekarstwem na czerwonkę. [26]   (powrót)
  48. Jan Hoppe, przywódca Stronnictwa Pracy, został aresztowany wcześniej, w lutym 1945 r., w „kotle” NKWD w Brwinowie. Z Walentym Gdanickim spotkał się jeszcze w więzieniu NKWD we Włochach i w obozie NKWD dla Volksdeutschów i AKowców w Rembertowie. [10,12]Jan Hoppe opisał tragikomiczny epizod w pociągu wiozącym AKowców do szpitala w Związku Sowieckim, 1500 km od łagru, wśród nich Walentego Gdanickiego. Otóż kilku AKowców, w tym były dowódca jednostki Kedywu w Skierniewicach, groziło wyrzuceniem z pociągu Walentego Gdanickiego – „handlarza walutą” – b. dowódcę Kedywu KG AK. [12]   (powrót)
  49. 49. W rzeczywistości we wczesnych latach sześćdziesiątych, namówiony do tego przez współtowarzyszy więziennych (rękopis przeleżał w Polsce kilka lat przed opublikowaniem w Londynie). Jan Hoppe, po powrocie z obozów sowieckich, został aresztowany w kwietniu 1949 r. i spędził ponad sześć lat w więzieniu, najpierw na Mokotowie, potem we Wronkach. Zmarł w lutym 1969. [10,12]   (powrót)
  50. Walenty Gdanicki nie został rozpoznany przez NKWD do końca. Np. na procesie gen. Okulickiego i innych przywódców Polski Podziemnej w Moskwie, w czerwcu 1945 r., wielokrotnie padało nazwisko płk. Fieldorfa, który wówczas siedział w sowieckim łagrze pod fałszywym nazwiskiem. Książka [26] zawiera fragmenty stenogramu zeznań gen. Okulickiego na Procesie 16-tu, dotyczące „Nie” i gen. Fieldorfa. Zeznania te w zasadzie nie obciążały gen. Fieldorfa.Główne biuro Komisji Likwidacyjnej do Spraw b. AK w Warszawie, mieszczące się w budynku Banku Gospodarstwa Krajowego na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Świata, otrzymywało od rodzin AKowców wywiezionych do Związku Sowieckiego tysiące próśb o ratunek dla nich. W latach 1946-47 płk Jan Mazurkiewicz-„Radosław”, b. przewodniczący Komisji Likwidacyjnej, czynił starania m.in. u premiera Cyrankiewicza o zwolnienie z Związku Sowieckiego jak największej liczby b. żołnierzy AK, przedstawiając mu imienne listy uwięzionych. Wśród nich powtarzało się nazwisko Walentego Gdanickiego. Zdaniem płk. „Radosława”, zwolnienie Gdanickiego – gen. „Nila” – było wynikiem tych interwencji. Według Henryka Kozłowskiego-Kmity, podwładnego płk. „Radosława” z Powstania Warszawskiego i dowódcy jego oddziału osłonowego w DSZ w 1945 r., w jesieni 1947, płk „Radosław” miał powiedzieć do płk. Jana Gorazdowskiego-„Wolańskiego” w obecności Kozłowskiego: „Udało się, «Nil» jest”. [10]Córka Generała, Maria Fieldorf-Czarska poddaje to twierdzenie w poważną wątpliwość. Sądzi ona, że kopie list nazwisk zesłanych AKowców, które płk. „Radosław” przekazywał na audiencjach Cyrankiewiczowi, a nawet Bierutowi mogą znajdować się w archiwach Komisji Likwidacyjnej, które potem przejął Urząd Bezpieczeństwa [20].Jednych zesłanych AKowców odsyłano do Polski, innym dawano wyroki 25 lat łagru albo zabijano w łagrach (np. płk. Kazimierza Tumidajskiego). Jedni wracali bez interwencji Komisji Likwidacyjnej, inni być może w wyniku takich interwencji. Tego już nie ustali się nigdy.

    Rodzina Generała nie kontaktowała się z płk. „Radosławem”, ani on nie kontaktował się z nimi. Jedyne ich, zdawkowe spotkanie nastąpiło dopiero 16 listopada 1959 na nabożeństwie żałobnym w kaplicy OO. Jezuitów przy ul. Rakowieckiej 31 Warszawie, zorganizowanym przez Panią Fieldorfową i celebrowanym przez O. Tomasza Rostworowskiego SJ, byłego więźnia Mokotowa. W listopadzie 1962 nastąpiła wymiana korespondencji między Panią Fieldorfową i płk. Mazurkiewiczem w sprawie jakiegoś jego oświadczenia o roli gen. Fieldorfa okupacyjnej konspiracji. [20]

    Płk. Jan Mazurkiewicz-„Radosław” nigdy nie zaproponował rodzinie Generała jakiejkolwiek pomocy. Natomiast, córka Generała, Maria, wspomina z wdzięcznością jak zaraz po wojnie, przed swoim aresztowaniem w 22 października 1946, płk Franciszek Niepokólczycki pomagał żonie i córkom Generała, kiedy ten był zesłany do Związku Sowieckiego. W liście do płk Niepokólczyckiego z 20 grudnia 1957 Janina Fieldorfowa dziękuje mu za pomoc i lekarstwa – strophantynę.

    Po powrocie Generała, jedynie pewien b. podoficer, który jeszcze przed wojną wyjechał do Stanów Zjednoczonych, przysyłał żonie Generała paczki dla swojego dawnego dowódcy. Janina Fieldorfowa borykała się z trudnościami finasowymi. [20]

    Po aresztowaniu Fieldorfa w roku 1950, Bolesław Piasecki odmówił pomocy, a nawet spotkania z córką Generała, Marią, mimo, że kiedyś opiekowała się ona rannym partyzantem z jego Batlionów Uderzeniowych. Odmówił też spotkania z żoną dawnego swego dowódcy lekarz b. 51 pułku Strzelców Kresowych, dr. Łypek. W roku 1958, w Łodzi pewien ksiądz-jezuita odmówił wymienienia nazwiska Generała podczas nabożeństwa żałobnego. [20]  (powrót)

  51. Był to Stanisław Jasiński. [18, 26]
    Później, gen. Fieldorf podał w śledztwie, że po przyjeździe ze Świerdłowska, w Warszawie nocował na dworze, lub w „Caritasie” [4]. Po przyjeździe do Łodzi, jako Gdanicki Walenty otrzymał 16 grudnia 1947 zaświadczenie z Polskiego Czerwonego Krzyża umożliwiające mu otrzymanie kartek żywnościowych.   (powrót)
  52. Był to brat Generała, Józef i jego żona Maria (rodzice autorki książki [26]). Drugi brat, Jan, zginął w obozie koncentracyjnym w Gross-Rosen. [3, 18]   (powrót)
  53. W grudniu 1947.
    W Łodzi przy ul. Próchnika 39/15, po repatriacji z Wilna, mieszkała pani Janina Fieldorfowa z córkami. [1,2,13]. Ze względów bezpieczeństwa, do czasu ujawnienia się przed władzami wojskowymi w Rejonowej Komisji Uzupełnień (R.K.U.) w Łodzi w lutym 1948, Generał nie mieszkał z rodziną. [2,4,14]Ujawniając się w R.K.U. gen. Fieldorf uwierzył radom gen. Gustawa Paszkiewicza, swojego byłego dowódcy z 1920 r. i 1939 r., nie wiedząc o jego haniebnej roli w zwalczaniu podziemia po-AKowskiego w Białostockiem. [4,10]. Być może generał Stanisław Tatar też mu to doradzał. [26]   (powrót)
  54. Nie ma jednak śladów, ani nic nie jest wiadome córce Generała, Marii, aby po powrocie z Uralu, gen. Fieldorf brał jakikolwiek udział w antykomunistycznej działalności konspiracyjnej, np. w WiN. Nie pracował, był chory i wyczerpany pobytem w łagrach, obdarty, wydawał się być zmęczony konspiracją. Słuchał radia BBC, interesował się wojną koreańską, zajmował się stolarką, opiekował się wnuczką Zosią (córką Krystyny) [20] i dziećmi z rodziny, szczególnie siostrzeńcem żony, Andrzejem Zacharą, któremu tłumaczył, że „AK to było regularne wojsko, które zeszło do podziemia, a AL to była amatorska partyzantka” [21]. Nie miał żadnych ambicji dalszej kariery wojskowej, pragnął spokojnie osiąść gdzieś na wsi, po otrzymaniu emerytury. Protokół spisu jego ruchomości podlegających przepadkowi na rzecz Skarbu Państwa spisany przez egzekutora 22 marca 1951 wylicza 13 sprzętów domowych o łącznej wartości 123 zł. [20]Generał przybity dalszymi stratami, ubolewał, że szeregowi żołnierze podziemia ginęli mordowani, a nikt się o nich nie upominał. Twierdził, że po wojnie nikt już nie powinien tracić zycia, bolał że tylu młodych ludzi nadal ginęło. [20]Generał był wstrząśnięty ówczesną sytuacją w Polsce, zaś optymistyczne opinie o nietrwałości systemu komunistycznego, wyrażane przez niego po powrocie z Uralu do innych (m.in. do współwięźniów, którzy wrócili z nim z Uralu) były bardziej pocieszające niż prawdziwe. Zdawał sobie sprawę, że nie było to chwilowe, spodziewał się aresztowania, lecz nie dopuszczał możliwości ucieczki z Polski, uważając, że miejsce jego było w kraju, niezależnie od okoliczności i od tego jaką by ta Polska nie była. Sądził, jak mówi córka Maria, że: „nic gorszego od piekła jakie przeszedł na Uralu, nie może go już spotkać”. [20]Wiadomo też, że gen. Fieldorf nie skontaktował się z płk. Janem Mazurkiewiczem „Radosławem” [10, 20]. Zdaniem płk. „Radosława”, w ówczesnym klimacie politycznym w kraju, po powrocie Generała w październiku 1947 r., była jeszcze szansa załatwienia na wyższym szczeblu jego ujawnienia się i legalizacji, wykorzystując kontakty wyrobione w trakcie działalności w Komisji Likwidacyjnej b. AK [10,11].

    Maria Fieldorf-Czarska [20] zwróciła mi (AMK) uwagę na bardzo istotny aspekt tej sprawy (znany zresztą z ustnych relacji kilku innych osób, np. ppłk. Józefa Rybickiego): gen. Fieldorf „był przeciwny działalności Komisji Likwidacyjnej dla Spraw b. AK, był wręcz przygnębiony owocami jej działalności. Uważał on, że po rozwiązaniu AK każdy jej żołnierz stał się indywidualnym człowiekiem i sam powinien decydować o, lub nie, ujawnianiu się. Przede wszystkim był zdania, że Komisja Likwidacyjna umożliwiła UB sporządzenie list nazwisk ujawnionych AKowców, ułatwiając tym ich późniejsze masowe aresztowania”.

    Pani Maria napisała do mnie:
    „Dlatego wiem z całą pewnością, że Ojciec nie zgodziłby się na załatwienie „na wyższym szczeblu” i do tego wykorzystując wyrobione przez pana płk. Mazurkiewicza „kontakty”. Nie do pomyślenia byłyby tego rodzaju układy. Absolutnie wykluczone.”

    Generał ubolewał, iż niektórzy byli wyżsi oficerowie AK wydali nazwiska licznych żołnierzy podziemia. W jakiś czas po powrocie z Związku Sowieckiego, stojąc nad grobem Emilii Malessy-„Marcysi” (kpt. AK byłej szefa „Zagrody”, Działu Łączności Zagranicznej (kurierskiej) KG AK, a potem DSZ i I Zarządu WiN, płk. Jana Rzepeckiego), odpowiedzialnej za wiele ujawnień, które miały tragiczne konsekwencje, powiedział do żony: „Można to zrozumieć, ale nie można tego zapomnieć” [20].W roku 1972 żona Generała napisała w liście do ppłk. Stefana Zana-Krzywiaka (z dawnego 51 pułku, KG AK i NIE), odpowiadając na pośrednie pytanie płk. Antoniego Sanojcy: „Emil był zdumiony i przerażony stanowiskiem i postawą wielu swoich kolegów.” [20]. Płk Sanojca miał wówczas pisać coś o Fieldorfie dla ZBoWiDu. 2 maja 1957, płk Sanojca-„Kortum” stwierdził w liście do pani Fieldorfowej, że „żołnierze AK wnieśli prośbę do Gen. Prokuratury o nadzwyczajną rewizję procesu «Nila» do moralnej Jego rehabilitacji”. Pani Fieldorfowej nie było nic o tym wiadomo.

    Generał Emil Fieldorf ujawnił się sam władzom komunistycznym, tyle, że nie przed Komisją Likwidacyjną AK. Wkrótce po powrocie z Sowietów, w lutym 1948 r., zarejestrowal się w RKU w Łodzi pod swoim prawdziwym nazwiskiem. W 1948 r. spotykał się z płk. Aleksandrem Krzyżanowskim-„Wilkiem” (przed jego aresztowaniem), natomiast zdecydowanie nie chciał spotkać się z płk. „Radosławem”. Była to zapewne jego świadoma decyzja, w zupełności zgodna z jego niezłomną postawą oficera wojska Polski Niepodleglej. [20]   (powrót)

  55. Przez ostatnie pół roku przed aresztowaniem Generała, mieszkanie Fieldorfów w Łodzi było śledzone przez UB. Córka Generała, Maria, po pewnym czasie zaczęła mówić odskakującemu od ich drzwi i schodzącemu na półpiętro ubowcowi – „dzień dobry panu” [13, 20].  (powrót)
  56. 19 grudnia 1950 r. z Naczelnej Prokuratury Wojskowej z podpisem Wolinska Helena / podpułkownik [20].Gen. Fieldorf został aresztowany przez UB 10 listopada 1950 r, po tym jak zgłosił się do Wydziału Społeczno Administracyjnego Prezydium Rady Narodowej m. Łodzi, odpowiadając na „II wezwanie” „w sprawie urzędowej”, datowane 6 listopada 1950, adresowane na nazwisko Gdanicki Walenty, w Łodzi, ul Próchnika 39 m. 15, gdzie zameldowana była jego żona. Wzywany był już tam 19 października 1950, jak również 9 października 1950 przez „Wojsko Polskie” do W.K.R. Łódź-Miasto I, w „sprawach emerytalnych”, na które to wezwania nie stawił się. Niezależnie od tych wezwań, przyszło czwarte wezwanie na adres przyjaciółki rodziny, Heleny Błociszewskiej, gdzie za jej odważną zgodą był zameldowany: Fieldorf August, Łódź, Jakuba 8 m. 4a [20].O prowokacji UB świadczy pismo z Państwowego Zarządu Emerytalnego w Warszawie, datowane 13 grudnia 1950 r. i adresowane „Fieldorf August Emil, Łódź, Próchnika 39 m. 15″, wzywające do „nadesłania w terminie jak najkrótszym dokumentów, stwierdzających całokształt przebiegu służby Obywatela”. Następne, podobne wezwanie datowane było 22 stycznia 1951. [20] Adresat tych wezwania już od ponad miesiąca (albo dwóch) siedział w więzieniu mokotowskim.   (powrót)
  57. Jerzy Mering. [2]Po wyroku śmierci na pytanie córki Generała, Mari, „co teraz robić?”, Mering odpowiedział jej: „Właściwie to dobrze. Wyrok śmierci jest lepszy od dożywotniego więzienia. Lepiej umrzeć, niż do końca życia siedzieć za kratkami”. [20]   (powrót)
  58. W notatkach pani Fieldorfowej jest również zapis, który warto przytoczyć jako ilustrację metod UB łamania psychicznie więźniów i ich rodzin:„Co miesiąc usiłowałam zdobyć przepustkę na widzenie (z mężem) ale nie zawsze mi ją dawali. Nawet jednak uzyskanie przepustki nie załatwiało sprawy. Przepustkę podawało się w bramie więziennej i czekało aż wyjdzie strażnik z listą nazwisk tych, którzy mogą wejść. Stałyśmy tak pod murami, lub po drugiej stronie ulicy, pod budynkiem SGPiS, od rana do godziny 16-tej, w deszcz, mróz i śnieg, a jak ukazywał się strażnik z papierkiem, biegłyśmy i chciwie wysłuchiwałyśmy, czy padnie oczekiwane nazwisko. Był czas, kiedy przez kilka miesięcy z rzędu na próżno stałam pod więzieniem. Ukarali Emila w ten sposób, że nie dopuszczali mnie na widzenie z nim.” [20]   (powrót)
  59. Córka Generała, Maria, przechowała listy Ojca z więzienia. Nie było ich wiele, kilka tylko. Oto trzy z nich.Do ojca Generała, Andrzeja:
    Drogi Ojcze !Długo już trwa moja nieobecność. Było i dawniej, że latami nie widzieliśmy się, a potem znowu jakoś spotykaliśmy się i było o czym pogawędzić. […] A jak tam zdrowie Kochanego Staruszka. Zrobi mi Ojciec ogromną przyjemność jeśli parę słów napisze.choć parę, ale własnoręcznie, żebym się upewnił co do stanu zdrowia. Ja czuję się dobrze i jestem najlepszych myśli. Wierzę, że się wszystko wyjaśni i wkrótce zobaczymy się znowu i kto wie – może na rybki pojedziemy razem” Napiszcie o Stefci i Dzidce. Pewnie Dzidka na wsi?Wszystkim Wam przesyłam bardzo serdeczne pozdrowienia i ucałowania. Wam to znaczy krewnym i znajomym. Więcej się nie rozpisuje, bo pewnie od Janki wiecie, jak wyglądam i jak stoi moja sprawa. Ona tu była u mnie już 2 razy. Czekam listu albo kartki od Ojca Wasz Emil.

    Warszawa 27.VII.52.

    Ojciec napisał do Emila, który dziękował mu za to w krótkiej kartce pocztowej 12. X. 52.:   „Kochany Ojcze! Trudno mi opisać jak się bardzo ucieszyłem, kiedy przyszedł list od Ciebie. […]”Kartka do żony:

    Kartka pocztowa gen. Emila Fieldorfa do żony z więzienia mokotowskiego.
    (archiwum Marii Fieldorf-Czarskiej)

    Moja Kochana!

    Od czasu ostatniej naszej rozmowy nie dostałem od Ciebie żadnego listu ani kartki. Spodziewam się jednak, że wkrótce się zobaczymy. – Ojcu odpisałem. Co do mnie, bez większych zmian. Korzystam z powrotem z tutejszego sklepu i zaopatruję się w dodatkowe potrzebne mi rzeczy. Stan zdrowia [bez (skreślone)] znośny. Po staremu kaszel, bóle i zawroty głowy. Nie ma jednak żadnych powodów do niepokoju.

    Przesyłam wszystkim serdeczne ucałowania. Ciebie, Krysię i Marysię ściskam, a najwięcej wnuczkę, którą w plecaku nosiłem przecież nie tak dawno, a która już pewnie wyrosła na dużą pannicę. Wasz Emil

    Warszawa 26. X. 52.
    Ostatni list do żony i rodziny:

    Ostatni list gen. Emila Fieldorfa do żony z więzienia mokotowskiego.
    Proszę zwrócić uwagę na datę listu 27. II. 53. Liist ten przyszedł kiedy córka Generała, Maria, wiedziała już o egzekucji Ojca.
    Aby utrzymać przed matką mistyfikację, że Ojciec jeszcze żyje,
    dopisała pionową kreskę do daty tego listu 27. I. 53 zmieniając ją na 27. II. 53. oraz schowała kopertę z data pocztową, [20]
    (archiwum Marii Fieldorf-Czarskiej)

Warszawa 27.I.53.Kochana Janinko!

W czasie naszej ostatniej rozmowy wspominałem Tobie, że przydałoby się trochę pomóc Ojcu mojemu. Kiedy później zastanawiałem się nad tym, zrobiło mi się przykro, że Ciebie obarczyłem taką prośbą, bo przecież wiem, jak u Was jest krucho, zwłaszcza, że wpłacacie tu na moje konto.

Moja Droga, jeśli wskazałem na Ojca, to jedynie z tym przeświadczeniem i pod tym warunkiem, że to co Jemu przeznaczycie, będzie zamiast wpłaty na moje konto. Nie chodzi tu o regularne miesięczne stawki, ale od czasu do czasu. Ostatecznie otrzymuje emeryturę, no i Józek uczciwie Ojcu pomaga.

Mnie na razie pieniędzy nie wpłacaj. Przed miesiącem dostałem kartkę od Ciebie, ale listu żadnego nie było już od czasu, jak dostałem list od Ojca. Zmian u mnie nie ma. Gdyby nie to, że się o Was martwię, wszystko byłoby do zniesienia.

Przesyłam Wam wszystkim bardzo serdeczne ucałowania i pozdrowienia. Z niecierpliwością oczekuję od Was wiadomości.

O mnie się nie martwcie zupełnie, ani to ulgi nie przyniesie ani też pomoże.

Oddzielnie ściskam Zosię. Ona ma już blisko 9 lat? Powiedz jej, że listu od niej jeszcze nie było.

No, bywajcie zdrowe moje kochane kobiety i kobietki (Zosia) i mężczyźni (Andrzejek).

Wasz
mąż, ojciec, wujek
i dziadek
Emil

(powrót)

Generał Emil Fieldorf skazany został na śmierć na mocy dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy i zdrajców Narodu Polskiego” za współpracę z okupantem. Oskarżono go głównie o wydawanie rozkazów i organizowanie mordowania przez Kedyw partyzantów GL i AL, komunistów i partyzantów sowieckich. Pani Fieldorfowa wspomina tutaj tylko rozprawę apelacyjną przed Sądem Najwyższym, na którą odmówiono wezwania z więzienia świadków wskazanych przez Generała, tj. płk. Jana Mazurkiewicza-„Radosława” i płk. Franciszka Niepokólczyckiego-„Teodora”, byłego szefa Wydziału Saperów KG AK [4].(Profesor Andrzej Stelmachowski po latach podał informację, jakoby sędzia SN Gustaw Auscaler, jeden z trzech sędziów Sadu Najwyższego był przeciwny zatwierdzeniu kary śmierci dla gen. Fieldorfa. [24])

Pierwszy wyrok śmierci na Generała wydany został przez Sąd Wojewódzki w Warszawie 16 kwietnia 1952, po ośmiogodzinnej tajnej rozprawie pod przewodnictwem Marii Gurowskiej, z ławnikami Bolesławem Malinowskim i Michałem Szymańskim, z oskarżenia prok. Benjamina Wajsblecha [4,14]. Książka [26] zawiera fragmenty stenogramu tego procesu. 8 grudnia 1952, Maria Gurowska napisała do Sądu Najwyższego opinię: „Skazany Fieldorf na łaskę nie zasługuje. […]”

12 grudnia 1952, Sąd Najwyższy w pierwotnym składzie (Merz, Auscaler i Andrejew) „postanowił przyłączyć się do opinii Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy z dnia 8 grudnia 1952 r. z motywów podanych w tejże opinii”. Prośby żony i córek (22 października 1952) i ojca (24 października 1952) do Prezydenta Bolesława Bieruta o ułaskawienie Emila Fieldorfa zostały odrzucone.   (powrót)

Jeszcze przed wyrokiem śmierci na gen. Fieldorfa, Aldona Kojałłowiczowa napisała dość oględny list do Dr. Rubinowa, Prezesa Sądu Wojewódzkiego w Warszawie prosząc go: „przez wzgląd na niepodszlakowane imię brata mojego nieodżałowanej pamięci Feliksa Dzierżyńskiego” o „osobiste zainteresowanie się tą sprawą i po zapoznaniu się z nią o wyrażenie swojego poglądu co do zasadności stawianych zarzutów.” 20 lutego 1952. Rubinow odpowiedział jej, że sprawa Fieldorfa nie wpłynęła do Sądu Wojewódzkiego ani też do sądów powiatowych podległego mu okręgu [20]. Po skazującym wyroku Sądu Najwyższego, Janina Fieldorfowa po porozumieniu z adwokatem Maślanką, znowu napisała list do p. Kojałłowiczowej błagając ją o ponowną interwencję. (Drugim mężem córki Fieldorfów, Krystyny, był siostrzeniec Kojałłowiczowej, Ney). [20]Wiadomo, że dzięki wstawiennictwu pani Kojałłowiczowej nie wykonano wyroku śmierci na jej krewnym, Władysławie Siła-Nowickim z oddziału „Zapory” WiNu, późniejszym znanym adwokacie i działaczu dysydenckim.   (powrót)

Istnieje wersja, że gen. Fieldorfowi za cenę życia zaproponowano prezesurę organizanicji Wolność i Niepodległość (WiN) pod kontrolą UB. Generał odmówił. (Prezes IV Komendy WiN, płk Łukasz Ciepliński został stracony w 1951 r. Później takiej roli prowokatora podjął się Wiktor Sienko, prezes V Komendy WiNu, sterowanej przez UB).   (powrót)

22 października 1952, do prezydenta PRL Bolesława Bieruta.Gen. Fieldorf nie uległ namowom adwokata Mieczysława Maślanki i nie podpisał prośby o ułaskawienie. [13,14]. Adwokat Maślanko wniósł 20 stycznia 1953 r. podanie o ułaskawienie do Rady Państwa. Prośby o ułaskawienie Generała zostały odrzucone przez Radę Państwa w dniu 3 lutego 1953. [4,14]

Mieczysław Maślanko, który był znanym obrońcą w wielu procesach politycznych. W archiwum córki Generała, Marii, zachował się kwit wpłaty 900 zł do kancelarii adw. Maślanko w Warszawie z dnia 28. VII. 1952.

Pani Janina Fieldofowa zapisała:
Na ostatnią rozprawę [apelacyjną, przed Sądem Najwyższym], dnia 20 października 1952 r., dopuszczono mnie. Był też adwokat Maślanko. Jego rola jako obrońcy polegała na tym, że za każdym razem prosił o odroczenie. Raz tylko przyszedł na krótko do Emila, do więzienia. Nie mogłam zrozumieć, że on tak postępował, ale okazało się, że wiedział co robi i gdyby raz jeszcze udało mu się odroczyć, Emil by pewnie ocalał. 5 marca 1953 r. Stalin przeniósł się na samo dno piekła i wkrótce nastąpiła odwilż. Wielu AKowców opuściło więzienia. Prócz Emila…”. [20]   (powrót)
Wg oficjalnych danych wyrok wykonano 24 lutego 1953 przez powieszenie [4,15, 26]. Istnieją poszlaki, oparte na późniejszych przekazach wśród więźniów w więzieniu mokotowskim, które potem dotarły do rodziny Fieldorfów, że Generał przed śmiercią „był zmuszony do wysłuchania wyroku na klęczkach, a gdy odmówił, skatowano go i powieszono martwego” [15]. Nadzorujący egzekucje prokurator Witold Gatner zaprzeczył temu w 1990 r. przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich (sic!), twierdząc, że skazany wysłuchał wyroku stojąc, „można powiedzieć, że godnie […] w postawie na baczność” [16]. Gatner, mieszkający w 1990 r. w Warszawie i zatrudniony w firmie Agros, nie został jednak poddany rygorystycznemu przesłuchaniu prawnemu. [17,18]Rano 24 lutego 1953, w dniu egzekucji, córka Maria była w Prokuraturze Generalnej w Warszawie. Powiedziano jej, że podania rodziny o łaskę zostały odrzucone, kazano pytać za jakiś czas. 27 lutego powiedzieli jej tam o wykonaniu wyroku 24 lutego, oraz że ostatnim życzeniem jej Ojca było, żeby zawiadomiono o tym rodzinę. Maria ukrywała przed matką wiadomość o wykonaniu wyroku przez dłuższy czas, obawiając się o stan jej serca. Pani Fieldorfowa długo łudziła się nadzieją, że jej mąż żyje gdzieś wywieziony. Utwierdził ją w tym płk. Kazimierz Pluta-Czakowski, były więzień Mokotowa w liście do niej z 10 lutego 1957. Pani Fieldofowa miewała sny w których obecny był jej mąż, i które notowała. [20]

Oficjalne potwierdzenie wykonania wyroku śmierci na Generale przesłano adwokatowi M. Iżyckiemu dopiero 9 marca 1957, po uprzednim zwróceniu się 22 maja 1956 przez Panią Fieldorfową o informacje o losie jej męża. [14, 20]   (powrót)

Kpt. Tadeusz Grzmielewski „Igor” był w okresie okupacji zastępcą szefa III Oddziału Operacyjnego Kedywu KG AK. Odwołał swoje zeznania dopiero w 1957 r. Drugim świadkiem oskarżenia, który, złamany torturami, obciążył gen. „Nila” był płk Władysław Liniarski „Mścisław”, b. Komendant Okręgu Białostockiego AK. Grzmielewskiego, Liniarskiego i Fieldorfa przesłuchiwał ten sam śledczy MBP, ppor. Kazimierz Górski. Fragmenty zeznań Grzmielewskiego i Liniarskiego zamieszczone są w [26]. Na swoim procesie gen. Fieldorf nie poznał straszliwie storturowanego Liniarskiego, którego wniesiono jako świadka oskarżenia. W 1957 r. płk Liniarski również odwołał swoje zeznania. [2,4,26]   (powrót)

W 1961 r. [2,4]   (powrót)

Pani Fieldorfowa wspomina tutaj pierwszą płytę „rodzinną”, z roku 1963, ufundowaną z odszkodowania w wysokości ok. 50,400 zł., które otrzymała za „straty moralne” (40,000) i zwrot kosztów (10,400), wyrokiem Sadu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy z dnia 5 lipca 1960. Załatwienie w zezwolenia na grób symboliczny trwało od 16 lutego do 23 października 1962 w Głównym Zarządzie Politycznym LWP. Grób ten pozwolono usytuować na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie w kwaterze A-14-4-4, a nie na kwaterach AK. Na płycie zezwolono jej wypisać tylko nazwisko i pseudonim: Emil / Fieldorf / „Nil”.2 lutego 1972 Janina Fieldorfowa zwróciła się pisemnie do gen. Jaruzelskiego o odnalezienie prochów gen. Fieldorfa i pochowanie ich w kwaterze Kedywu. Z wiosną 1972 r., gen. Jaruzelski wyznaczył specjalnego oficera, płk. Czesława Krasko, do rozmów z panią Fieldorfową na temat nowego grobu symbolicznego na miejscu pierwszej plyty. Rozmowy były długie, a oficer wspomagany przez funkcjonariusza SB, uprzejmy lecz nieustępliwy. Pani Fieldorfowa i jej córki zostały postawione przed koniecznością wyrażenia zgody na proponowany napis, albo zrezygnowania z grobu. Zależało im na chociażby symbolicznym grobie, więc zgodziły się. Drugi symboliczny grób został ufundowany w 1972 r. przez gen. Jaruzelskiego, ówczesnego Ministra Obrony Narodowej PRL. Napis na grobie (dużymi literami) brzmiał: „Ś.P. / August Emil/ Fieldorf / ps. „Nil” / Gen. Brygady / ur. 20 III 1895 / Zmarł śmiercią tragiczną / 24 II 1953 / D-ca 51 P.P. Szef Kedywu KG AK / Zrehabilitowany pośmiertnie / Grób Symboliczny” [3, 20]. Cała historia tego grobu została szczegółowo opisana przez panią Fieldorfową. [20]

Pod tą płytą, zgodnie z jej życzeniem, w roku 1979 została pochowana żona Generała, Janina, autorka tych wspomnień. W roku 1992, rodzina Generała ustawiła na tym grobie nową płytę z napisami mówiącymi prawdę.

Miejsce pochówku zwłok Generała Fieldorfa pozostaje i zapewne pozostanie nieznane. Były naczelnik więzienia mokotowskiego, Alojzy Grabicki, przed śmiercią w latach 1980. odmówił wyjaśnień na temat miejsca pochówku skazańców politycznych.

Jeszcze za komunizmu w Polsce a tymbardziej po komuniźmie, córką Generała, Maria Fieldorf-Czarska robiła i robi niezwykłe wysiłki dla odnalezienia grobu Ojca. W ostatnich latach miała w tym, wydaje się, szczerą pomoc władz. Na próżno. [20]   (powrót)

Rabin Chaim Lichtszajn również i wcześniej, do współwięźniów w więzieniu mokotowskim, wyrażał się o Generale z wielkim szacunkiem i pietyzmem [10]. Pewnego dnia, gen. Fieldorf ocalił mu w celi życie, kiedy inny więzień, po torturach, chciał zabić rabina pokrywą kibla. [23]   (powrót)

Kpt. Ryszard Jamontt-Krzywicki-„Szymon” był jednym ze współzałożycieli Służby Zwycięstwu Polski i adiutantem trzech generałów, kolejnych Komendantów SZP-ZWZ-AK: Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, Stefana Roweckiego i Tadeusza Komorowskiego. Zmarł 25 lutego 1957, wkrótce po wyjściu z więzienia, w którym przesiedział osiem lat ze sprawy rtm. Pileckiego.   (powrót)

Epizod wybicia Generałowi zębów przez Niemców jest niewyjaśniony. Generał nie był nigdy w rękach niemieckich. Generał miewał jednak w sowieckim łagrze poważne scysje z niemieckimi więźniami funkcyjnymi na tle złego traktowania przez nich polskich więźniów [12].   (powrót)

Np. płk Zygmunt Janke-„Walter”, b. komendant Okręgu Śląskiego Armii Krajowej, aresztowany po wojnie i również skazany na śmierć, lecz ułaskawiony, siedział przez pewien czas w jednej celi z gen. „Nilem”, na krótko przed procesem Generała. Później, w więzieniu mokotowskim, wspominał bardzo godną postawę Generała i jego ogromny hart ducha. Płk Janke wspominał także do współwięźniów, że Generał, wiedząc iż w tym samym więzieniu mokotowskim siedziało wielu (około 30) byłych żołnierzy Batalionów „Zośka” i „Parasol” z ciężkimi wyrokami, bardzo niepokoił się ich losem. Żaden z tych żołnierzy nigdy nie zetknął się w więzieniu z Generałem [10]. Płk Janke opisał również fakt przetrzymywania Generała przez kilka dni w karcerze ze skutymi rękami za odmowę dobrowolnego poddania się ostrzyżeniu do skóry [19a]. Inny współwięzień Generała, Apoloniusz Zawilski, wspominał jego opiekuńczość w stosunku do młodych więźniów, dezerterów z Ludowego Wojska. [cyt. w 14]Pani Janina Fieldorfowa w swoich notatkach zapisała relację Apoloniusza Zawilskiego:
„Jak wszyscy, którzy zetknęli się z Emilem, jest pełen podziwu. Miał ogromny wpływ na współwięźniów, zwłaszcza na młodych, garnęli się do niego. Opowiadał o jego niezłomnej postawie wobec oprawców. Okazuje się, że, jak twierdzi pan Zawilski, Emil miał podpisać podanie o ułaskawienie, wtedy zachowałby życie. Nie chciał się zgodzić, ‚Ja miałbym prosić o ułaskawienie, ja miałbym się poczuwać do winy, nie nigdy’. Pan Zawilski mówił, że jego w końcu prosili, błagali niemal, żeby podpisał, ale na próżno. No tak, to jest cały Emil. Pan Zawilski mówił, że był pełen podziwu, ale ‚że też pan generał nie pomyślał o żonie i dzieciach’. Cóż musiałam przyznać się, że moja osoba mało znaczyła, jeśli w grę wchodziły sprawy wyższe, a już tym bardziej sprawy honoru”. [20]

Inny współwięzień celi śmierci, płk Ludwik Głowacki, historyk Września 1939, potwierdził że gen. Fieldorf odmówił podpisania podania o łaske, argumentując, że takie podanie jest pośrednim przyznaniem się do winy, że może pisać podanie o jeszcze jedną rewizję procesu, ale nie o łaskę. [21]   (powrót)

Por. przypis 65. Zarówno Grzmielewski, jak i Liniarski nie tylko obciążyli gen. Fieldorfa w śledztwie, ale nie odwołali swoich zeznań na procesie Generała [4, 26]. Fragmenty ich zeznań zamieszczone są w [26].   (powrót)

Cytowana przez panią Fieldorfową opinia rabina Lichtszajna o więźniach z NSZ wydaje się być jego osobistą opinią, wynikłą być może z jego doświadczeń.   (powrót)

Z gen. Fieldorfem, w celi nr 24, siedzieli m.in. gen. SS Sporenberg i płk Wenzel z Wehrmachtu. Wspomina o tym Apoloniusz Zawilski, opisując spotkania przy stole więziennym generała SS i generała Armii Krajowej, szefa dywersji. [cyt. w 14]. Było to ze strony UB niewątpliwie celowe upokarzanie gen. „Nila”.Płk Zygmunt Janke wspominał, że von Sporenberg należał nawet do „komuny” grupy więźniów w celi śmierci nr 24 („kaesowej” – od KS – kara śmierci), do której również należał on sam, a której przewodził gen. Fieldorf. Płk Janke napisał: „Uświadomiłem sobie, że jest to cela śmierci, próg do wieczności. Mogły tu rządzić inne, wyższe prawa, które pozwalały siedzieć przy jednym stole generałowi AK z generałem SS.” [19a]. Janke twierdził jednak, iż von Sporenberg nie otrzymywał żadnych paczek, dzielono się więc z nim paczkami pozostałych członków komuny. Swoje wspomnienie zakończył zdaniem: Wykonano wyrok na Chajęckim i von Sporenbergu, rozstrzelano majora Świdra i Tadzia Dziąsko, zginął gen. Emil Fieldorf – jeden z najwspanialszych ludzi, jakich dane mi było w życiu spotkać.” [19b]  (powrót)

Walter Żabczyk był przez pewien czas współwięźniem Generała w celi kaesowej nr 24. Po wyjściu z więzienia napisał z Bydgoszczy kilka oględnych listów do pani Fieldorfowej, a później rozmawiał z nią. Nie wydaje się, by przekazał jej jakieś istotne informacje, poza tym, że „dostarczył mu [Generałowi] w celi do czytania cały plik Nowych Dróg„. 23 grudnia 1957 napisał do niej na kartce pocztowej: „… Chętnie o Emilu rozprawiam przedstawiając go jako wzór najlepszych wartości ludzkich. […]” Później wyjechał do RFN. [20, cyt. w 14, 26]  (powrót)

Generał Emil Fieldorf już 23 czerwca 1948 r. wniósł podanie do Wydziału Personalnego Ministerstwa Obrony Narodowej o przeniesienie go w stan spoczynku, podpisane swoim prawdziwym nazwiskiem. Odpowiedź otrzymał dopiero po niemal dwóch latach, 3 maja 1950 r. Wtedy przystąpił do wyjaśnienia swojej tożsamości w Wydziale Społeczno-Administracyjnym Prezydium Rady Narodowej miasta Łodzi. Pierwsze wezwanie otrzymał na 19 października 1950 r., na które nie stawił się, a następne na 10 listopada 1950, do Wydziału Społeczno-Administracyjnego Prezydium Rady Narodowej (por. przypis 56). [1,2, 20]   (powrót)

Gen. Fieldorf na próżno wyrzucił na ulicę przygotowany zawczasu świstek papieru z adresem żony, w nadziei, że ktoś zawiadomi ją o jego aresztowaniu (jak zdarzało się to było podczas okupacji niemieckiej) [13].   (powrót)

Osławione więzienie w gmachu ówczesnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) w Warszawie.   (powrót)

Józef Różański, dyrektor departamentu śledczego MBP, odpowiedzialny pośrednio i bezpośrednio za stosowanie bestialskich tortur w czasie przesłuchań.   (powrót)

Zezwolenia, tzw. „wypiski”, na zakup dodatkowej żywności w sklepiku więziennym były udzielane lub wstrzymywane więźniowi w zależności od poleceń oficerów śledczych. [10]  (powrót)

W sierpniu 1956, Janina Fieldorfowa i jej córka Krystyna Ney zwróciły się do Prokuratury Generalnej w Warszawie o rewizję procesu Emila Fieldorfa. Nie otrzymały odpowiedzi. 24 padziernika 1956 napisała do Ministra Obrony Narodowej. W odpowiedzi Głównego Zarządu Politycznego MON poinformowano ją, że „ze wzgłedu na wielką liczbę wpływu tego rodzaju spraw… o przyjętej decyzji zostaniecie powiadomiony [sic!] w późniejszym terminie.” [20]Na wniosek Generalnej Prokuratury z 8 kwietnia 1957, 4 maja 1957 Sąd Najwyższy wznowił postępowanie w sprawie Emila Augusta Fieldorfa i uchylił poprzedni wyrok Sądu Najwyższego z 20 października 1952 (skazujący gen. Fieldorfa na śmierć). Postępowanie karne przeciwko gen. Fieldorfowi zostało umorzone „wobec braku dowodów winy” przez Generalną Prokuraturę 4 lipca 1958 r. (prokurator Stanisław Krygiel) [20]. Prawny tekst tego postanowienia Prokuratury został przesłany Janinie Fieldorfowej dopiero 6 lipca 1961. Jednakże pełna formalna rehabilitacja Generała, tzn. uznanie że „nie popełnił on zarzucanej mu zbrodni”, nastąpiła dopiero postanowieniem Prokuratora Generalnego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej Józefa Żyta, z dnia 7 marca 1989 r. [20] (pełny tekst tego postanowienia podany jest w [4] i [26]).

Jedna z tablic z nazwiskami zamordowanych wieźniów politycznych
na murze więzienia mokotowskiego przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie.
Nazwisko gen. Fieldorfa znajduje się w górnej części tablicy.
(fot.   Andrzej Kobos, 1993)

Nikt z sędziów, prokuratorów ani oficerów śledczych ze sprawy Gen. Fieldorfa nie został nigdy pociągnięty do odpowiedzialności. Sędzia Merz zmarł wcześnie, Auscaler i Mering wyjechali do Izraela, prokurator Kernowa do Wielkiej Brytanii. Andrejew (teoretyk prawa i współtwórca Kodeksu Karnego PRL z roku 1969) i Gurowska dożyli w Polsce swojego czasu na specjalnych emeryturach dla zasłużonych już nawet po roku 1989. Górskiemu (oficerowi śledczemu MBP) i prokuratorowi Gartnerowi włos nie spadł z głowy w III RP. Jedynie ppłk Helena Wolińska (Brus), b. szef VII Wydziału Naczelnej Prokuratury Wojskowej, która podpisywała nakazy aresztowania i więzienia gen. Fieldorfa, została w roku 2001 oskarżona przez Instytut Pamięci Narodowej. Polska wystąpiła o jej ekstradycję z Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka w Oxfordzie od 30 lat.Temat odpowiedzialności za zbrodnie stalinowskie w Polsce (włączając zbrodnie sądowe), aczkolwiek ważny i bolesny, wykracza poza ramy tego tego artykułu. (AMK)   (powrót)

symboliczny grob gen. Fieldorfa
na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie,  31 sierpnia 1994.
(fot.   Andrzej Kobos)


Bibliografia:
  1. Maria Fieldorf i Leszek Zachuta: „Żołnierska droga Generała «Nila»”, Mówia wieki, 10, pp. 15-22, 1987.
  2. Maria Fieldorf i Leszek Zachuta: „Gen. «Nil» Żołnierz Polski Walczącej”, Legion, rok 60, nr 1, Kraków 1988 (na prawach rękopisu).
  3. Zofia Zarkadas, Informacje prywatne Andrzejowi Kobosowi (Eddmonton, AB,1992).
  4. Stanisław Marat i Jacek Snopkiewicz: Zbrodnia. Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989.
  5. Marek Ney-Krwawicz: Komenda Główna AK 1939-1945. Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990.
  6. Janusz Kurtyka: „Na Szlaku AK (NIE, DSZ, WiN)”. Zeszyty Historyczne94, str. 13-47, 1990, Instytut Literacki, Paryż.
  7. Wojciech Borzobohaty: Jodła. Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1988.
  8. Anna Borkiewicz-Celińska: Batalion „Zośka”. PIW, Warszawa 1990.
  9. Andrzej Wolski-„Jur”, informacja prywatna Andrzejowi Kobosowi (Montreal, 1992).
  10. Henryk Kozłowski-„Kmita”, informacje prywatne Andrzejowi Kobosowi (Dunrobin, ON, 1991, 1992).
  11. Henryk Kozłowski-„Kmita”, „List w sprawie konspiracji poakowskiej”, Zeszyty Historyczne,96, str. 228-231, 1991, Instytut Literacki, Paryż.
  12. Jan Hoppe: „Ostatni etap pana Walentego”, Na Antenie, 117, str. 10-13, 1972, Londyn.
  13. Maria Fieldorf-Czarska, wywiad: „To ciągle jeszcze boli”, Głos Łódzki269, Łódź, 20 listopada 1989.
  14. Maria Fieldorf i Leszek Zachuta: „Więzienie i proces Generała «Nila»”, Tygodnik Powszechny,10, Kraków, 5 marca 1989.
  15. Maria Fieldorf i Leszek Zachuta: „Śmierć Generała «Nila»”, Tygodnik Solidarność21 (88), Warszawa, 25 maja 1990.
  16. Józef Musioł: „Egzekucja Generała Fieldorfa”, Prawo i Życie49, Warszawa, 8 grudnia 1990.
  17. Leszek Zachuta, list do tygodnika Prawo i Życie 2, Warszawa, 12 stycznia 1991.
  18. Maria Fieldorf i Leszek Zachuta: informacje prywatne Andrzejowi Kobosowi (korespondencja, 1992).
  19. a. Zygmunt Walter-Janke: „W celi śmierci”, Rzeczywistość, 7 sierpnia 1988.
    b. Henryk Nakielski: Jako i my odpuszczamy (rozdział „W imieniu Rzeczypospolitej”). Iskry, Warszawa 1989.
  20. Maria Fieldorf-Czarska: informacje prywatne i jej archiwum udostępnione Andrzejowi Kobosowi (korespondencja, 1992-1994, i Gdańsk-Oliwa, 1993).
  21. Andrzej Zachara: Wspomnienie o Emilu Fieldorfie, rękopis nieopublikowany, Warszawa 1992.
  22. Regina Błociszewska-Sielużycka, informacje prywatne Andrzejowi Kobosowi (Calgary, 1993).
  23. Relacje Tadeusza Borowskiego i Włodzimierza Rzeczyckiego w programie Aliny Czerniakowskiej o gen. Fieldorfie, emitowanym w TVP2, 24 lutego 1992.
  24. Piotr Lipiński: „Temat życia: wina”, Magazyn Gazety, 18 listopada 1994.
  25. Armia Krajowa w Dokumentach 1939-1945. t. V, str. 165 i 169. Studium Polski Podziemnej, Londyn 1981.
  26. Maria Fieldorf i Leszek Zachuta: Generał „Nil” August Emil Fieldorf, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1993.
  27. Dokumentacja otrzymana przez Andrzeja Kobosa ze Studium Polski Podziemnej w Londynie.
  28. Tadeusz Zachara: informacja prywatna, 2004.

*na podstawie opracowania -Tygodnik Nasza Polska     NR 33 (554)     16 sierpnia 2006

Miroslaw Mrozewski • salon24.pl